-

umami

Zygmunt Straszewicz - Bezrobotni (1919)

    Jeszcze jedna broszurka Straszewicza. Tym razem o socjalistach utopijnych. Dodałem parę linków i kilka uwag w nawiasach kwadratowych. Rozstrzelenia zamieniłem na pogrubienia, drobne błędy poprawiłem ale pisownię zostawiłem bez zmian.


    Odbitka z Wiadomości Tygodniowych, № 26, 1919 r. 

    Bezrobotni. 

    W Monitorze z d. 31 maja czytamy, że na terenie Kongresówki do dnia 3 maja zarejestrowano 403555 bezrobotnych: prawdopodobnie niewiele mniej ludzi próżnujących pobiera zapomogi z kas państwowych, bo do kategoryi próżnujących można zaliczyć także rzesze zajętych na robotach publicznych; wydajność pracy jest tam niesłychanie mała, a do tego użyteczność tych robót, przynajmniej w dobie obecnej, jest tak dobrze jak żadna. Główna różnica pomiędzy próżnującymi a zajętymi na robotach publicznych polega na tem, że pierwsi pobierają mniejszą płacę, a drudzy większą. 

    Jest i inna strona tego smutnego medalu; jest nią brak rąk roboczych w różnych działach pracy produkcyjnej. Tak np. Prezydent Warszawy w liście, rozesłanym d. 5 maja do różnych ministerstw, stwierdza, że „uprawa ról i ogrodów pod Warszawą z powodu braku rąk roboczych  — jest w zupełnym zastoju, przewidywać nawet należy, że aprowizacya Warszawy w warzywa będzie bardzo utrudniona”. 

    Wielce ciekawą ilustracyę obecnego stanu rynku pracy znajdujemy w innym liście Prezydenta z d. 2 czerwca r. b. W Warszawie nigdy nie dawał się odczuwać brak służby domowej, nawet w czasach największego ożywienia przemysłowego i największej pomyślności ekonomicznej. Dziś zapotrzebowanie skutkiem drożyzny niewątpliwje skurczyło się znacznie, pomimo to jednak podaż rąk roboczych jest przeszło cztery razy mniejsza od zapotrzebowania. Tak np. w kwietniu w Warszawie było zapotrzebowań 3216, a na to zgłosiło się kandydatów 779. Prezydent podaje, że tak samo się dzieje i „w innych dziedzinach pracy prywatnej”, i położenie się pogarsza, gdyż „pracownicy prywatni rzucają dotychczasowe swe zajęcia i stają w szeregach bezrobotnych”. 

    Wydatki na bezrobotnych i na roboty publiczne wzrastają, a jednocześnie kurczy się praca produkcyjna, a więc wysychają źródła, z których państwo czerpie środki na pokrycie owych wydatków. Położenie staje się paradoksalnem i musi przyjść chwila, gdy rząd nolens volens [łac. chcąc nie chcąc] zaprzestanie wydawania zapomóg i zaniecha robót publicznych. Zresztą z natury rzeczy cała akcya zapomogowa jest czemś przejściowem i nie może trwać wiecznie. Tak według wszelkiego prawdopodobieństwa mniemają nawet jej inicyatorzy i zwolennicy. Otóż likwidacya jej jest połączona z ogromnemi trudnościami i niebezpieczeństwami. Francya zrobiła pod tym względem swego czasu smutne doświadczenie, i warto je przypomnieć w chwili obecnej. 

    Dnia 22 lutego 1848 r. wybuchła w Paryżu rewolucya; w dwa dni potem król Ludwik Filip został zmuszony do ucieczki, na gruzach monarchii orleańskiej powstała druga rzeczpospolita, i utworzył się rząd tymczasowy, złożony z Lamartine'a, Ledru-Rollina i innych. Jednym z pierwszych czynów tego rządu był dekret, wydany 26 lutego, o t. zw. warsztatach narodowych (ateliers nationaux); miały one dostarczać pracy licznym robotnikom paryskim, którzy skutkiem różnych przyczyn, a głównie zastoju w przemyśle, znaleźli się bez zajęcia. Dekret wydany został bez żadnych studyów przygotowawczych, bez gotowego planu, nie dziw więc, że w pierwszych chwilach powstało zamieszanie i nieład. Ale rząd szczęśliwym trafem wynalazł wkrótce człowieka, wielce odpowiedniego do kierowania całem przedsiębiorstwem. Był to młody inżynier E. Thomas [Émile_Thomas], obdarzony niezwykłym talentem organizacyjnym. Thomas szybko zapanował nad chaosem, wprowadzając wielce pomysłową organizacyę, doskonale obmyślaną i wykończoną w najdrobniejszych szczegółach. 

    Talenty i energia kierownika nie zdołały jednak przezwyciężyć dwóch trudności zasadniczych. Pierwszą stanowił szybki wzrost liczby robotników, szukających zarobku w warsztatach narodowych. Wzrost ten przechodził wszelkie przewidywania, obracał w niwecz wszelkie kalkulacye. Z natury rzeczy warsztaty paryskie miały dostarczać pracy jedynie robotnikom paryskim, i władze zarządziły różne środki, aby nie dopuszczać robotników zamiejscowych. Środki te nie zdały się na nic. Kandydaci umieli omylić czujność władz, umieli wydostawać fałszywe świadectwa zamieszkania i masami ściągali do stolicy ze wszystkich departamentów, a nawet z zagranicy. Robotnicy zajęci w przemyśle, rzucali pracę lub rozpoczynali strejki i zapisywali się do warsztatów; za pomocą sfałszowanych świadectw na listy warsztatowe dostawali się oddźwierni, handlarze, szynkarze, a nawet kamienicznicy. 15 marca liczba zapisów wynosiła 14000, w sześć dni później dosięgła 30000, a około 15 kwietnia wynosiła 66000. 

    Warto dodać, że ten ogromny napływ kandydatów nie tłomaczy się wcale wysokimi zarobkami. Płaca robocza w warsztatach narodowych była dość nizka. Wynosiła ona wszystkiego dwa franki dziennie, a w dni, gdy z powodu braku roboty warsztaty były nieczynne, wszystkiego jeden frank, zwany żołdem bezczynności (solde d'inactivité). 

    Drugą trudność stanowił brak odpowiednich robót. Projektowano budowę dzielnic robotniczych, dróg szosowych, kolei żelaznych, kanałów ale do tego wszystkiego brakowało szczegółowych planów i materyałów, a przy tem takie rodzaje robót były zupełnie nieodpowiednie dla ogółu robotników, którzy po większej części pochodzili z miast i poprzednio pracowali w różnych gałęziach drobnego przemysłu, gdzie nie potrzeba ani siły, ani wytrwałości. Skutek był taki, że tę masę niezajętych rąk używano do robót mało użytecznych, lub nawet całkiem zbędnych, a każdą robotę usiłowano prowadzić jak najwolniej, rozsiągać [rozciągać] jak najdłużej. 

    Naturalnie w takich warunkach wydajność pracy musiała być wprost śmieszna. Robotnicy z łopatami na ramionach przeciągali uroczyście ulicami, a przybywszy na miejsce pracy rozpoczynali dyskusye polityczne, albo zasiadali do gry w loto lub bouchon [chyba chodzi o bule i jedną z kul o tej nazwie, korek]. Doskonałej rozrywki dostarczało sadzenie drzew wolności przy dźwiękach marsylianki lub chóru żyrondystów. Po każdej takiej ceremonii najelementarniejsze poczucie przyzwoitości nakazywało oblać ten wypadek w najbliższym szynku. 

    W środowisku ludzkiem, oddającem się próżniactwu, musi nastąpić proces rozkładu moralnego, jak w stojącej wodzie proces gnicia. W warsztatach narodowych pierwszą oznaką zepsucia były niesłychane nadużycia pieniężne. Robotnicy wynajdywali wielce pomysłowe sposoby, aby okpić administracyę i otrzymać większą zapłatę. Prowadzono otwarcie i bezkarnie rabunek grosza publicznego. Obok tego powstawały komitety, które miały na celu dezorganizować pracę w przemyśle prywatnym i sciągać robotników do warsztatów narodowych. 

    W pierwszej połowie maja liczba robotników dosięgła stu tysięcy, i jednocześnie znikły nawet pozory wszelkiej karności i ładu. Wówczas dopiero społeczeństwo francuskie zrozumiało, że warsztaty narodowe są nie tylko ogromnym ciężarem dla skarbu, lecz że jest to przede wszystkiem straszliwe niebezpieczeństwo dla porządku społecznego i wolności. Dla wszystkich stało się jasnem, że trzeba jak najprędzej zlikwidować całe to niefortunne przedsięwzięcie, ale nikt dobrze nie wiedział jak to uczynić, aby nie wywołać wojny domowej. 

    Nad ówczesnem Zgromadzeniem Narodowem sprawa warsztatów zawisa, jak ciężka chmura gradowa, przysłaniając wszystkie inne kwestye. Zgromadzenie wybiera specyalne komisye do badania tej sprawy, dekretuje środki, mające na celu stopniową likwidacyę, ale badania jeszcze bardziej ujawniają grozę położenia, a dekrety nie dają się wykonywać. Niektóre posiedzenia są wprost tragiczne. Na trybunę wstępują z kolei monarchiści, republikanie, socyaliści, rewolucyoniści o różnych zabarwieniach. Każdy z nich oświetla sprawę ze swego punktu widzenia, doszukuje się głęboko ukrytych przyczyn choroby, zaleca reformy polityczne, socyalne, gospodarcze, finansowe, nawet etyczne i religijne. Ale Zgromadzenie ma wreszcie dość tych rad buchmanowych, którym zawsze krótkość czasu staje na zawadzie, ma dość ogólników i pustej gadaniny. Każdemu nowemu mówcy, zaczynającemu perorować, sala rzuca okrzyki „le remède! le moyen! la conclusion!” [franc. remedium (lekarstwo)! środek (sposób)! konkluzja (wniosek)!].
 
    Tymczasem do warsztatów narodowych ściągały nowe tysiące robotników, i cała organizacya rozprzęgała się do reszty. Wreszcie rząd zdobył się na krok stanowczy, stanowiąc, że wszyscy robotnicy warsztatów od 18 do 25 lat mają wybierać pomiędzy służbą wojskową a natychmiastowem wykreśleniem z list. Pozostali mieli być stopniowo wysyłani na prowincyę i użyci tam do stosownych robót. 

    Postanowienie to zostało ogłoszone 22 czerwca. Na drugi dzień ulice Paryża najeżyły się barykadami, i rozpoczęła się jedna z najstraszniejszych wojen domowych, jakie zna historya. Trzy dni trwała krwawa walka. Wojska rządowe pod dowództwem jenerała Cavaignaca ostatecznie odniosły zwycięstwo, lecz było to zwycięstwo kosztowne. Padło wiele tysięcy ludzi, zniszczono wiele mienia ludzkiego, lecz większe były szkody moralne. Rewolucya czerwcowa pozostawiła w duszy proletaryatu francuskiego głęboką ranę, która odtąd dolegała nieustannie i doprowadziła wreszcie do komuny paryskiej. Z drugiej strony inne warstwy społeczne z obawy przed rewolucyą rzuciły się w awanturę napoleońską, która miała wprawdzie chwile chwały i nie była pozbawiona znamion wielkości, ale zakończyła się katastrofą sedańską

    Z. Straszewicz

    Drukarnia W. Krawczyński i S-ka, Żelazna 89.



tagi: socjaliści  warszawa  postęp  francja  paryż  bezrobocie  dobrobyt  terror  1919  alphonse de lamartine  straszewicz  roboty publiczne  komuna paryska  rewolucja lutowa 1848  ludwik filip  alexandre ledru-rollin  louis-eugène cavaignac  cavaignac  sedan  dni czerwcowe 

umami
30 marca 2021 12:47
4     731    1 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

OjciecDyrektor @umami
30 marca 2021 14:59

U nas też chyba powstaną takie warsztaty...jeszcze kilka lat pandemii i bedzie powtórka z rozrywki.

zaloguj się by móc komentować

umami @OjciecDyrektor 30 marca 2021 14:59
30 marca 2021 17:00

Za PRL-u, w podstawówce, miałem zajęcia na Warsztatach. Szło się do jakiegoś zakładu, przebierało w ciuchy robocze i do tokarki. Skrawanie dawało fantastyczne w kolorach wióry metalowe. Trzeba było uważać, żeby noży nie zniszczyć. 

Teraz byłby kłopot z takimi zakładami.
Choć ten wspomniany budynek jeszcze stoi, to nie wiem, co się tam teraz znajduje.

zaloguj się by móc komentować

Witekbieszczady @umami
31 marca 2021 08:35

Od 2016 roku występują wielkie trudności na rynku pracy. Brakuje chętnych do podjęcia pracy. Umiejętności minimalne. Wiedza dotyczy tylko tego  jakiej wysokości jest płaca minimalna.

zaloguj się by móc komentować

umami @Witekbieszczady 31 marca 2021 08:35
31 marca 2021 09:20

Mam inne obserwacje, ale może to Ukraińcy pracują a nie Polacy.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować