-

umami

Z badań terenowych na prowincji

    Ponad tydzień temu, przy skrzyżowaniu dróg obok mojego osiedla, na siatce ogrodzenia przepompowni ścieków, zawisł banner 2x1m z popiersiem urzędującego Prezydenta. Nie minął dzień, a obok, tej samej wielkości, zawisł transparent z Trzaskowskim. Po dwóch dniach, obok Trzaskowskiego, zawisło kolejne popiersie Prezydenta i Trzaskowski został wzięty w kleszcze. No ale po kilku następnych dniach jeden Prezydent znikł. Myślałem, że już się nic nie wydarzy, a tu dwa, trzy dni temu, w miejsce „znikniętego” Dudy, pojawił się, o jedną trzecią mniejszy, Bosak.
    Dzieje się. I to u mnie, za lotniskiem.

    Ze smutnych wiadomości: dzik, którego czasami płoszyłem dzwonkiem, żeby nie próbował forsować siatki lotniska i wracał na pola, w końcu zginął, potrącony przez samochód.
    Była chyba 1 w nocy. Jadę i widzę z daleka, migające koguty policyjne. Jacyś ludzie stali obok i gadali. Minąłem ich i zobaczyłem na ścieżce rowerowej leżące martwe zwierzę we krwi. Sądząc po widocznych szablach, musiał mieć ze 3, 4 lata. Cały czas o sobie nie daje zapomnieć, mimo że to było ze dwa miesiące temu, ale codziennie przejeżdżam po plamie krwi, która ciągnie się przez część ulicy na ścieżkę i nawet padające ostatnio intensywnie deszcze nie są w stanie zmyć tej juchy, ile by nie padało.

    W maju zrobiłem objazd: Wrocław — Kamienna Góra — Nowa Ruda — Srebrna Góra — Wrocław. Wszędzie Duda i obok Kosiniak-Kamysz.

    W poniedziałek ruszyłem w stronę Kłodzka. To samo. Duda. Kosiniak. Czasem, rzadko, Trzaskowski. Czasem Bosak. Reszta nie istnieje.

    Przestało padać, wyszło słońce. Wszedłem ze swoją siostrą do Urzędu Gminy, w którym miała się ona spotkać z wójtem, ale jak usłyszałem, że mam maskę włożyć, to wyszedłem.

    Ruszyłem w stronę pałacu, który mijałem już kilka razy wcześniej, ale nie było okazji go obejrzeć. No to nadarzyła się. Z daleka ładna sylwetka, piękne wieże, gdyby nie to, że ostatni remont przeszedł pół wieku temu, i czas go posunął, wyglądałby imponująco. Przy otwartej bramie tabliczka: Teren prywatny, prosimy nie przechodzić. No nie ma nawet mowy, przeszedłem kawałek drogi, to chcę chociaż z bliska zobaczyć. Nikt na mnie nie krzyczy, więc idę odważnie dalej. Robię zdjęcia, orientuję się, że do środka wejść się nie da i tylko, co najwyżej, można go dookoła obejść. Otwieram furtkę. Pstrykam kolejne herby. Z tyłu pałacu, za murkiem, staw, i ule.


Przechodzę przy murku ale jakaś jedna lub dwie pszczoły wpadają mi we włosy. Spokojnie idę dalej, myśląc, że zaraz odlecą, ale nie, denerwują się coraz bardziej, zaplątały się na dobre. Próbuje obiektywem jakoś je wyczesać, ale nic to nie daje, w końcu wkładam tam swoje palce i udaje mi się je uwolnić. Nawet mnie nie użądliła, -ły.

    Dzwoni moja siostra, że już, po rozmowie. OK, w sumie obszedłem pałac, mogę wracać. Jedziemy na pole mojej siostry. Słońce grzeje w najlepsze. Przecież lato. Wyciągam worki ziemi, jakieś wiadro, niby-taczkę, ruszam. Wszędzie cieknie woda i pełno błota. Taczka na zarośniętej drodze się nie sprawdza. Biorę jeden wór na grzbiet i zasuwam poboczem, żeby jak najmniej się ubłocić. Na polu trawy po pas, tak wybiły w ciągu miesiąca. Czuję pod butami, że i tu mokro. Trudno, zostawiam jeden worek, idę po drugi. Slalomami, żeby się nie pośliznąć na tej, wyjeżdżonej przez traktory, drodze. Obróciłem drugi raz, w butach już mokro, ale jeszcze trzeba zabrać łopatę i sadzonki. Uff, zgrzałem się, słońce naprawdę praży. Muszę odsapnąć. Zostawiam siostrę, żeby sobie podoglądała swoje drzewka a sam idę na pola wyżej, żeby zobaczyć, co się zmieniło.

    Najpierw trochę pod górę, między dwoma strumykami, płynącymi korytami, wyjeżdżonymi przez ciągniki, potem schodzę w dół, gdzie wartko płynie prawdziwy strumień, przeskakuję po kamieniach, i znów w górę, w stronę łąk. Widzę pierwsze zmiany. Elektryczny pastuch i pasące się konie. Zaczynam do nich coś gadać, a one ciekawskie jak psy, zaraz do mnie podbiegają. Nic dla nich nie mam, ale przynajmniej oklepuję je i głaskam. Jak już ich ciekawskość zostaje zaspokojona, rozstajemy się i idę dalej. Widzę, że ciężko będzie, bo woda płynie wszędzie. Skąd jej tyle, u licha? Przynajmniej dojdę do lasu i popatrzę z góry. Mijam wannę, rozumiem, że to poidło, blaszaną beczkę na wozie, z wodą jak się domyślam, i akumulator, pod który podpięta jest taśma. Znów slalomem między strużkami wody, omijając błocko, dochodzę do ambony przy lesie. Ambona zamknięta na kłódkę ale coś tam widać. Ładnie. Jeszcze mała pętelka po lesie i wracam.

    Widzę z daleka, że konie stoją przy wannie. Kiedy się zbliżam, tym razem, klaczki wieją ile sił. Ciekawe dlaczego? Zanim doszedłem do wanny, postanowiły jednak zawrócić, z czego wywnioskowałem, że może jednak chcą pić. Ściągnąłem wiadro z kranu, odkręciłem go, nalałem wodę, uważając na pastucha przełożyłem je nad wannę i wylałem do niej zawartość. Ale była tam jakaś resztka starej i wyszła z tego jakaś mętna breja. Hmmm, nic z tego nie będzie. Nie wypiłbym takiej, konie też się nie kwapią.

    Odkręcam jeszcze raz kran, nalewam ze trzy czwarte wody, powtarzam manewr z przełożeniem wiadra nad pastuchem, stawiam na brzegu wanny, i trzymam je żeby nie spadło, a te zarazy już łbami się przepychają, żeby się napić. Uspokajam, że każda dostanie, sprawiedliwie, swoją działkę ale chyba niezbyt orientuję się w hierarchii. A one całkiem szybko ustalają między sobą kolejność, która następna. Idę nalać kolejne wiaderko, powtarzam procedurę i dostaję kopniaka od pastucha. A niech cię... W sumie miłe mrowienie. Piją grzecznie, każda po kolei, ale chyba cały czas za mało. Nalewam następne, i tym razem, żeby mnie znów pastuch nie popieścił, podsuwam wiadro pod sam łeb, co okazuje się być bardzo dobrym pomysłem, bo wciągnęły tę wodę jakby piły przez słomkę. Jedna, druga i trzecia. W końcu miały dość i sobie poszły.

    Z poczuciem zrobienia dobrego uczynku wróciłem do siostry. Wykopałem niedługi rów pod maliny, oczyściłem trawę wokół drzewek, porozsypywałem ziemię ogrodową i w sumie czas było się zbierać. Trochę zdjęć na pamiątkę i do domu.

    Po drodze spotykamy sąsiada, zamieniamy parę słów. Pytam go o to czyje to konie. Mówię, że je napoiłem, bo wydawało mi się, że chce się im pić a on mi na to, że one się nudzą i dlatego do mnie przyszły, jak do atrakcji, wody im nie trzeba, bo trawa mokra.

    Cóż, pierwszy raz w życiu poiłem konie, i wydawało mi się, że robię dobrze, a tu okazało się, że tylko zaspokajałem nudę.
    Można więc mieć przekonanie o słuszności swojego postępowania i czynić, w tym swoim mniemaniu, dobro, kierując się zupełnie fałszywymi przesłankami, źle interpretując zaistniałe zdarzenia.



ps.
jak ktoś ma ochotę poczytać więcej o pałacu, to może tutaj:

powiększenie tablicy:
Zamek w Stoszowicach — https://i.imgur.com/AbgM14e.jpg

https://pl.wikipedia.org/wiki/Stoszowice_(wieś_w_województwie_dolnośląskim)
http://www.naszesudety.pl/stoszowice-–-prawie-jak-z-bajki.html
https://sokoliszlak.cba.pl/?page_id=387



tagi: konie  pszczoły  dolny śląsk  dzik  srebrna góra  stoszowice  pałac 

umami
26 czerwca 2020 02:45
31     1547    10 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

adamo21 @umami
26 czerwca 2020 04:51

Kiedyś,  w Europie,  codzienne przejeżdżałem obok pastwiska, na którym pasły się 2 konie. Jeden wiekszy od drugiego. Zacząłem je karmić marchewką, którą kupowałem w pobliskim sklepie. Ich reakcja na widok mojego samochodu była jak z podręcznika Pawłowa. Natychmiast przybiegały. Zauważyłem też, że była między nimi dominacja jak u Niemców... choć nie było to w Niemczech. Wiekszy przeganiał mniejszego, a to spowodowało, że musiałem żonglować marchewką na czym korzystał ten mniejszy.

Taka sobie historia o zwierzątkach domowych.

zaloguj się by móc komentować

Szczodrocha33 @umami
26 czerwca 2020 05:07

Piekne zdjecia i dobra notka.

Dziekuje.

zaloguj się by móc komentować

Marcin-K @umami
26 czerwca 2020 09:08

Ładny tekst.

Kiedyś jako dzieciak bałem się koni - teraz im jestem coraz starszy tym bardziej mi się podobają.

zaloguj się by móc komentować

ainolatak @umami
26 czerwca 2020 09:37

Fajny wizualny spacer i morał, tak od rana :)

dzieki

zaloguj się by móc komentować

atelin @umami
26 czerwca 2020 10:16

" Można więc mieć przekonanie o słuszności swojego postępowania i czynić, w tym swoim mniemaniu, dobro, kierując się zupełnie fałszywymi przesłankami, źle interpretując zaistniałe zdarzenia."

Jednakowoż nie był to zły uczynek. Podarowanie koniom trochę rozrywki też jest dobrym uczynkiem. :-)

zaloguj się by móc komentować

betacool @umami
26 czerwca 2020 10:21

Ja tam nawet jak sie najem mokrego szczypioru to i tak lubię popić.

zaloguj się by móc komentować

bolek @umami
26 czerwca 2020 12:38

Ale fajna historia :D

zaloguj się by móc komentować

ArGut @umami
26 czerwca 2020 12:49

No miła i taka "czilautowa" opowieść jak to u nas na "polskim zadupiu" jest FAJNIE ! Zawsze jak przyjeżdżają do mnie/nas humaniści z wysoko stechnologizowanych krajów to bierzemy ich w takie fajne lokacje.

zaloguj się by móc komentować

klon @umami
26 czerwca 2020 13:22

Dziękuję za uśmiech który pojawił się już na wstępie, gdy trasę poznałem.  Tereny znane i lubiane przeze mnie. 

W latach 90-ych o mały włos a zamieszkałbym w Kotlinie. Mżonka ma się spłoszyła powodzią. Rzekła:umawialiśmy się na góry, nie Mazury! I zostało jak jest. 

ps. Forty  w Srebrnej poznałem do drugiego poziomu. Poniżej nie odważyłem się zejść :D Kunpel tam za "kustosza" robił w wakacje. 

zaloguj się by móc komentować

umami @adamo21 26 czerwca 2020 04:51
26 czerwca 2020 14:09

Kilka razy w życiu siedziałem na koniu ale o jeździe nie mam pojęcia. Natomiast lubię te stworzenia ogromnie. Jak czuję zapach konia, wiem że jestem w domu. Faktem jest, że są ciekawe ludzi, pewnie ze względu na te smakołyki, które człowiek może mieć w ręce albo kieszeni. I w zasadzie te konie, nawet na skrajach miast w stadninach, za każdym razem podchodzą, licząc na to, że coś się trafi. 
Moje pierwsze zetknięcie z koniem pamiętam jak przez mgłę i po tylu latach, nie wiem już, czy czegoś nie zmyślam, ale mam ok. 5 lat, może mniej, i drogą leci na złamanie karku, olbrzymi czarny koń. Rozpłaszczam się na płocie. Jakieś głosy w tle i krzyki, żeby uważać itd. To było w Lutyni, gdzie mieszkałem do 6 roku życia, pod Wrocławiem, za Leśnicą. Muszę zapytać mamy, czy coś takiego miało miejsce.

zaloguj się by móc komentować


umami @Marcin-K 26 czerwca 2020 09:08
26 czerwca 2020 14:12

Dzięki. Koń nigdy krzywdy mi nie zrobił, podobnie jak pies, i nigdy nawet nie przyszłoby mi do głowy, żeby się bać. Te drugie, wiem że mogą być groźne, ale trzeba je najpierw uszkodzić psychicznie.

zaloguj się by móc komentować


umami @atelin 26 czerwca 2020 10:16
26 czerwca 2020 14:14

Korzyść odniosły dwie strony :)

zaloguj się by móc komentować

umami @betacool 26 czerwca 2020 10:21
26 czerwca 2020 14:15

Mnie ten sąsiad jakoś nie przekonał. W końcu tyle wody wypiły, że na pewno były spragnione. Tak uważam.

zaloguj się by móc komentować


umami @ArGut 26 czerwca 2020 12:49
26 czerwca 2020 14:16

Uwielbiam polskie zadupie, i nie zamierzam go opuszczać.

zaloguj się by móc komentować

umami @klon 26 czerwca 2020 13:22
26 czerwca 2020 14:24

Gratuluję spostrzegawczości. Pruski Gibraltar znam tylko z poziomu samej góry, bo pszeszedłem kiedyś jakąś trasę od drugiej strony i z samego dołu. W środku jeszcze nie byłem. No i z pola mojej siostry mogę do woli na niego patrzeć :)
Kiedy tam moja siostra już zamieszka, a chciałaby pewnie jak najszybciej, to ja tę okolicę wszerz i wzdłuż schodzę o różnych porach roku. Cierpliwie czekam, a czasami jak jest okazja, wściubiam nos. Pewnie minie kilka lat.

zaloguj się by móc komentować

klon @umami 26 czerwca 2020 14:24
26 czerwca 2020 15:02

Przy "okazji" warto zobaczyć: Wambierzyce. 

https://g.co/kgs/UZ7iKm

zaloguj się by móc komentować

atelin @umami 26 czerwca 2020 14:12
26 czerwca 2020 22:24

Ponad 30 lat temu miałem zajęcia jeździeckie w wojsku. Dostałem konia imieniem Chartum. Patrzył się na mnie z politowaniem i za cholerę nie chciał ruszyć. Cały pluton sobie jeździł, a ja stałem w miejscu. Instruktor kazał mi zejść. Wsiadł aby mi pokazać jak to się robi, a Chartum dalej stał jak zaklęty. Wymienił mi po chwili konia i już było lepiej. Powiedział,  że Chartum jest starym wyjadą żem i już ma swoje humory. 

Takie tam wspomnienie wesołe. 

zaloguj się by móc komentować

atelin @umami
26 czerwca 2020 22:26

Wyjadaczem miało być. Te poprawki telefonu są wkurzające. 

zaloguj się by móc komentować

Paris @umami 26 czerwca 2020 14:12
26 czerwca 2020 23:10

Moj sasiad,  nowosprowadzony,...

... 4 domy za naszym trzyma 2 takie gniade konie.  Widac, ze to sa jeszcze mlode i piekne konie, dobrze utrzymane.  W ubieglym tygodniu jechal na tych koniach ze swoja kulkuletnia coreczka... moj pies,  Kalif,  lubi latac sobie tam do tych koni i je obszczekiwac... konie nic sobie z tego nie robia,  ale mala jest spanikowana,  a tato tlumaczy jej aby skupiala sie na jezdzie, a nie na psie...

... w kazdym badz razie,  ta mala "zaprzyjaznia sie" ze mna i z Kalifem... juz na odleglosc krzyczy do mnie "dzien dobry"...  i prosi abym podeszla blizej  "porozmawiac" z nia. Normalnie,  beczka smiechu z tej malej.

zaloguj się by móc komentować

Zbigniew @umami
27 czerwca 2020 09:56

Konie piły z nudów. Dobrze, że później nie rozrabiały ;)

zaloguj się by móc komentować

umami @klon 26 czerwca 2020 15:02
27 czerwca 2020 10:18

Do Wambierzyc nie udało mi się jeszcze dojść, mimo tego, że byłem już kilka razy bardzo blisko. Ale na pewno w końcu się tam znajdę. Piękna bazylika.

zaloguj się by móc komentować

umami @atelin 26 czerwca 2020 22:24
27 czerwca 2020 10:22

Chartum się zbiesił. Lubię te momenty, kiedy zwierzak pokazuje swój charakter.
Gdzie to było?

zaloguj się by móc komentować

umami @Paris 26 czerwca 2020 23:10
27 czerwca 2020 10:24

Kalif szczeka na większe psy :)
Z tej małej wyrośnie praedziwa Amazonka, tylko patrzeć.

zaloguj się by móc komentować

umami @Zbigniew 27 czerwca 2020 09:56
27 czerwca 2020 10:25

Ha, to dobre, bo też się zastanawiałem, czy jak przyszedł właściciel, to także im polał? A jeśli tak, to w głowie mogło im zaszumieć ;)

zaloguj się by móc komentować

Maginiu @atelin 26 czerwca 2020 22:24
27 czerwca 2020 21:43

Według księdza Benedykta Chmielowskiego - koń jaki jest, każdy widzi. No, ale niestety nie kaźdy widzi różnice między końmi , które widzi doświadczony jeździec, a najlepiej już widzi te różnice  właściciel koni. Konie są bardzo różne, i nie chodzi tu o róznice pokrojowe, widoczne gołym okiem, ale różnice w charakterze konia. A przy tym koń - akceptując dominację człowieka - stara się go zadowolić. Ale głupi nie jest i jeżeli wyczuwa, że opiekun nie bardzo wie co robi, to i on... też nic nie wie. Koń natychmiast wyczuwa - jak tylko ktoś do niego podejdzie -  czy jest to osoba z którą trzeba się liczyć, czy tez można ją olać i grać głupka. A już , kiedy został wyczesany szczotką i zgrzebłem, grzywa i ogon rozplątane, kopyta oczyszczona kopystką, tręzelka założona, derka położona, siodło założone a popręg podpięty z odpowiednią siłą - mimo, że drań nadymał się jak tylko mógł, by popręg potem był luźny - to koń już wszystko wie: sprawa jest poważna lub nie...

W zasadzie o koniach można sensownie rozmawiać tylko z  ich właścicielami - bo są to ludzie, którzy wydają własne pieniądze - i wcale nie małe - na jego zakup, utrzymanie (stajnia), paszę, kowala, weterynarza, na zakup sprzętu, itd., itd., ale przede wszystkim koń zmienia całkowicie życie człowieka, bo wymaga stałej, prawie codziennej, wielogodzinnej opieki. To nie jest pies, kot, czy świnka morska, które można oddać do rodziny lub sąsiadów na dzień lub tydzień. Koń pod siodło lub do bryczki wymaga codziennej fachowej opieki i treningu. W praktyce to trzy - cztery godziny dziennie. Trzeba zrezygnować często z wizyt u znajomoch, rodziny, z atrakcyjnych wyjazdów. Po powrocie ze stajni od razu - prysznic i pralka.

Ale nic, nic, nic nie zastąpi jazdy w terenie, długich powolnych spacerów stępem lub kłusem - kiedy czujesz pod sobą posłuszne zwierzę, czujesz, że już się rozprężył i gotowy jest do galopu - a potem koń w euforii - jeżeli go nie powstrzymujesz, zabiera się i cwałuje. Takim wspaniałym koniem był mój ostatni gniady Magik. Straciłem go trzy lata temu...  Miał ksywkę Maginiu.

zaloguj się by móc komentować

umami @Maginiu 27 czerwca 2020 21:43
28 czerwca 2020 00:11

Maginiu, przemówiłeś końskim głosem, po ludzku, dzięki wielkie. Moi znajomi od paru lat jeżdżą konno na Partynicach, to nie to samo, co własny koń, stajnia, i ziemia, którą objeżdżają, ale i tak zmienili się na lepszych ludzi, no i konie są teraz na pierwszym miejscu, a dopiero potem cała reszta :)

zaloguj się by móc komentować

Paris @umami 27 czerwca 2020 10:24
28 czerwca 2020 14:39

Oby wyrosla,  daj Boze...

... nie mam nic przeciwko... a Kalif  szczeka i rzuca sie do wiekszych psow niesamowicie  !!!

Naprawde mysle zakupic porzadna smycz i kaganiec dla tego mojego  gnoja,  bo on dopiero co skonczyl rok... mam nadzieje, ze z czasem z tego wyrosnie, a tak poza tym to fajny i ladny  pies z tego mojego kundelka. 

zaloguj się by móc komentować

Paris @Maginiu 27 czerwca 2020 21:43
28 czerwca 2020 14:44

Piekne...

... i wzruszajace.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować