-

umami

Jan Drabina - Stosunek Wrocławia do krucjat antytureckich w latach 1453-1529

Przeczytawszy artykuły betacoola o Kapistranie i poszukując w necie dzieła Eugena Jacoba — Johannes von Capistrano, trafiłem na artykuł Jana Drabiny ze Śląskiego Kwartalnika Historycznego Sobótka nr 1, rocznik XXXV z 1980, który wydał mi się ciekawy. Niestety, nie są udostępnione numery z lat 1986—2005, a szkoda, bo znajduje się tam, w Tomie 44 (1989), inny tekst Jana Drabiny, Kościół wobec Żydów na średniowiecznym Śląsku, a jestem ciekaw jego treści, po pierwsze dlatego, że w artykule, który prezentuję poniżej, nie ma ani słowa o Żydach, chyba, że to jakaś wyższa forma obecności, po drugie to czas transformacji i obowiązującej od tego czasu narracji giewu odnośnie prześladowań Żydów we Wrocławiu. No i nikomu jeszcze wtedy do głowy nie przyszło, żeby nadać jakiejś wrocławskiej ulicy imię Lutra. Było to w czasach, kiedy historii Wrocławia nie pisał jeszcze Norman Davies, choć w tym kwartalniku, w 1972 roku, pojawiło się pierwsze tłumaczenie jego tekstu, jeśli się nie mylę. Ten wielki przyjaciel Polski nie był też jeszcze wtedy honorowym obywatelem miasta Wrocławia, któremu powierzono doń symboliczny klucz. 

Interesująca jest również bibliografia. Wszędzie tam, gdzie odszukałem zdigitalizowane pozycje, podlinkowałem je. Przypisy pochodzą od Autora. Dodałem kilka uwag, alternatywy zapisu nazwisk, itd., wszystko w nawiasach kwadratowych. Swoje przypisy oznaczyłem dużymi literami. Mam nadzieję, że niczego źle nie rozpoznałem i z góry przepraszam za niedoskonałości tłumaczeń.

Przy okazji, podczas poszukiwań w necie trafiłem także na węgierskie dzieło o Kapistranie, Ödöna Bölcskeyego — Capistranói Szent János élete és kora, które jest dostępne on-line ale tu barierą język, ale może ktoś zna:
https://www.unitas.hu/sites/default/files/bolcskey_odon_-_capistranoi_szt._janos_elete_es_kora_1.pdf
https://www.unitas.hu/sites/default/files/bolcskey_odon_-_capistranoi_szt._janos_elete_es_kora_2.pdf
https://www.unitas.hu/sites/default/files/bolcskey_odon_-_capistranoi_szt._janos_elete_es_kora_3.pdf (w tym tomie znajduje się indeks, bibliografia i chronologia życia Kapistrana)


Jan Drabina

Stosunek Wrocławia do krucjat antytureckich w latach 1453—1529

(Śląski Kwartalnik Historyczny Sobótka nr 1, rocznik XXXV, 1980 / Artykuły i studia materiałowe)
 

    Wieści o podbojach tureckich docierały do stolicy Śląska dość szybko. Było to efektem z jednej strony przynależności Wrocławia do państwa, które w omawianym okresie znalazło się w niebezpiecznej bliskości Porty, z drugiej zaś gorliwości papieży i ich legatów, po upadku Konstantynopola robiących wszystko, by pobudzić cały świat chrześcijański do wspólnej krucjaty antytureckiej. Reakcja rajców wrocławskich i mieszczan, a także zarządców diecezji na owe rozliczne w tym czasie inicjatywy Rzymu nie doczekała się jak dotąd całościowej analizy. Tylko cenna praca H. Wendta [Heinrich Wendt (1866—1946)] dotyka części interesujących nas zagadnień [1].

    Sprawy tureckie nie stanowiły nigdy sedna polityki zewnętrznej Wrocławia, niemniej jednak podjęcie zasygnalizowanej tematyki wydaje się celowe z tego przede wszystkim względu, że wzbogaca naszą wiedzę o dyplomacji wrocławskiej w ciekawym okresie między upadkiem Konstantynopola a pierwszym oblężeniem Wiednia. Stosunek do krucjat był probierzem dojrzałości tej dyplomacji. Miasto bowiem na przestrzeni połowy omawianych lat, zajęte bez reszty walką z Jerzym z Podiebradu, a potem sprawami sukcesji czeskiej, nie mogło sobie pozwolić na ostentacyjne lekceważenie inicjatyw papieskich, by nie utracić poparcia Rzymu przy rozwiązywaniu węzłowych problemów swej polityki zewnętrznej.

    Wieść o upadku Konstantynopola (29 V 1453 r.) mogła dotrzeć do Wrocławia nie wcześniej niż z początkiem lipca; mogła, bo źródła nie odnotowały zarówno tego faktu, jak i wrażenia, jakie w mieście wywołał. Brak także informacji o nadejściu bulli krzyżowych papieży Mikołaja V z 30 IX 1453 r. oraz Kaliksta III z 15 V 1455 r. Jest wszakże pewne, że choć przyznawały one krzyżowcom odpusty i zapewniały wiele łask duchowych, nie spotkały się z żadnym oddźwiękiem w społeczności wrocławskiej. Jak się zdaje, nie bez znaczenia był tu fakt zaangażowania się rajców, kanoników i biskupa w spór z Władysławem Pogrobowcem o miejsce złożenia hołdu. A ponadto godzi się zauważyć, że bulla wrześniowa nie poruszyła i monarchów europejskich, realizacja zaś majowej napotkała wiele przeciwności i niechęci z ich strony.

    Dopiero w końcu lipca 1456 r., czyli półtora roku po wyciszeniu konfliktu z Pragą, wrocławianie po raz pierwszy w swej historii żywo zareagowali na wieść o organizującej się krucjacie. W tym bowiem czasie na wrocławski ratusz dotarł osobisty list Władysława Pogrobowca z dnia 25 lipca, nawołujący mieszczan do udziału w wyprawie przeciw Turkom oblegającym Belgrad [2]. Efekt ogłoszonej z ambon wrocławskich kościołów korespondencji królewskiej był szokujący: 800 młodzieńców i mężczyzn (wśród nich wielu ojców rodzin) przyjęło krzyż, czyli tylu, ilu w sąsiednim Królestwie Polskim (!). Całe miasto odprowadziło ich w uroczystej procesji do swoich bram, a rajcy zabezpieczyli im prowiant na drogę i środki lokomocji [3].

    Szukając uwarunkowań tak pozytywnego ustosunkowania się wrocławian do krucjaty wyeksponować należy w pierwszej kolejności rolę Jana Kapistrana. Wraz z kardynałem Juanem de Carvajal [Juan Carvajal] wziął on na siebie cały ciężar głoszenia krucjaty i stał się jej ideowym przywódcą. Fakt, iż w czasie swego dwukrotnego pobytu we Wrocławiu (13 II — 31 VIII 1453 r. i 29 V — VII 1454 r.) uzyskał zaufanie i wyjątkową sympatię jego mieszkańców (już 6 lat po jego śmierci zabiegać będą w Rzymie o kanonizację), miał dla interesującej nas kwestii kluczowe znaczenie. Dlatego też nieprzypadkowo rozdawnictwo krzyży miało miejsce w kościele św. Bernardyna, dopiero co wzniesionym dzięki zabiegom Kapistrana [4].

    Niepodobna jednak przeoczyć i tego, że Władysław Pogrobowiec, chcąc uniknąć losu swego poprzednika na tronie węgierskim, Władysława Warneńczyka, zrobił wszystko, by swoich poddanych pobudzić do udziału w krucjacie. W tym celu do Wrocławia wysłał namiestnika Śląska Henryka z Rožmberka [Henryk IV z Rožmberka, czes. Jindřich IV. z Rožmberka, niem. Heinrich IV. von Rosenberg (tłumaczenie: Henryk IV z Rosenberga)], chyba nie tylko dla udzielenia rajcom dalszych informacji o zamysłach monarszych [5]. Trudno także nie zauważyć, że cytowany list królewski w sposób bardzo plastyczny przedstawił grozę niebezpieczeństwa tureckiego, a więc i informacje źródłowe o łzach, które korespondencja wycisnęła z oczu wrocławian, nie muszą grzeszyć przesadą. Rzecz charakterystyczna, król nie zacytował w swoim liście bulli krzyżowych, nie wspominał wcale o odpustach przysługujących krzyżowcom idącym pod Belgrad. Nie omieszkał natomiast wyeksponować zysków materialnych, które staną się ich udziałem. Reszty dopełnili kaznodzieje wrocławscy stanowiący zwartą i zorganizowaną grupę, będącą pod urokiem i wpływami Kapistrana [6]. To oni właśnie z woli rajców ogłosili list królewski z ambon. A że już wcześniej dowiedli, iż umieją trafić do uczuć swoich słuchaczy i pobudzić ich do działania, niepodobna wątpić w skuteczność ich poczynań — także i tym razem.

    Tuż po wyruszeniu krzyżowców w drogę nadszedł do Wrocławia list Władysława Pogrobowca noszący datę 5 sierpnia, a zawierający informację o odparciu Turków spod Belgradu. Monarcha nie omieszkał dołączyć doń relacji bohatera tych zmagań, Jana Hunyadiego Korwina [węg. Hunyadi János[7]. Wrocławski pisarz miejski Piotr Eschenloer [Peter Eschenloër] odnotował, iż wiadomość ta została przyjęta z wielką radością: odezwały się dzwony wszystkich wrocławskich kościołów, odprawiono nabożeństwa dziękczynne [8]. Krzyżowcy, którzy dotarli tylko do Wiednia, tam bowiem zastała ich wieść o zwycięstwie belgradzkim, powrócili do stolicy Śląska w listopadzie. Trudno powiedzieć, z jakim spotkali się przyjęciem, skoro wyprzedziła ich wieść o śmierci Jana Hunyadiego i Jana Kapistrana.

    Trzy lata później, już za pontyfikatu Piusa II — jednego z najenergiczniejszych organizatorów i propagatorów walk z Turkami — sprawa krucjaty stała się znów aktualna [9]. Tym razem jednak wyzwoliła ona we wrocławianach uczucia wrogości. Źródłem nie tajonej niechęci wobec zamysłów papieskich była sytuacja polityczna miasta. Wrocław bowiem odmawiał złożenia hołdu nowemu królowi Jerzemu z Podiebradu, eksponując jako przyczynę jego husyckie przekonania [10]. Tymczasem w połowie marca 1459 r., czyli w dwunastym miesiącu owych heroicznych zmagań, tenże monarcha przesłał wrocławskim rajcom kopię listu adresowanego doń przez Piusa II, który zaprosił go do udziału w krucjacie antytureckiej, a wcześniej na kongres mantuański [patrz także tu]. Papież nazywał czeskiego króla swoim umiłowanym synem [11].

    Nie wspominając tu o zrozumiałym szoku, jakiego doznała wrocławska opinia publiczna, warto zauważyć, że ci sami kaznodzieje, którzy przed kilku laty tak skutecznie pobudzili mieszczan do udziału w krucjacie, teraz ogłosili z ambon, że papież został oszukany, a jego listy sfałszowane [12]. Od tej też pory rajcy wspierani przez kapitułę świętojańską robili wszystko, by przekonać Rzym, że wciągnięcie króla husyty pod sztandary krucjaty jest tragicznym nieporozumieniem [13].

    Tymczasem z końcem lipca zarządców Wrocławia czekała jeszcze większa niespodzianka: Pius II, rozgoryczony niemożnością otwarcia z racji braku uczestników zjazdu mantuańskiego, zawierzywszy listom Jerzego z Podiebradu tłumaczącego swą absencję kłopotami z nieposłusznymi poddanymi, już 9 dni po upływie terminu otwarcia kongresu wystosował kategoryczne pismo do wszystkich Ślązaków, oskarżając ich o torpedowanie krucjaty antytureckiej i szkodzenie przez to interesom całego chrześcijaństwa; Turcy bowiem — ostrzegał papież — korzystając z antagonizmów istniejących w łonie wspólnoty chrześcijańskich narodów nie zaniedbają rozszerzyć swych granic. Postulował więc wysłanie przedstawicieli Wrocławia na kongres mantuański, którego otwarcie odłożył na wrzesień, zapraszając nań ponownie przedstawicieli Jerzego z Podiebradu, by tu z okazji omawiania sprawy tureckiej zapośredniczyć ugodę między wrocławianami a Pragą [14]. Nie od rzeczy będzie tu dodać, że czeski monarcha wcześniej zasygnalizował papieżowi, że nie weźmie udziału w krucjacie dopóty, dopóki Śląsk nie zrezygnuje z oporu i nie złoży mu hołdu.

    Jak się zdaje, dopiero wtedy, w lecie 1459 r., wrocławscy rajcy wyzbyli się mrzonek, iż Pius II zrezygnuje z ogólnochrześcijańskiej krucjaty antytureckiej — wiodącej idei swego pontyfikatu — bądź zorganizuje ją bez udziału króla czeskiego. Z tego — jak sądzić można — przede wszystkim powodu czterech prokuratorów miasta Wrocławia, Mikołaj Kreul, Henryk Senftleben, Paweł Legendorf i Andrzej Lumpe [wszyscy prokuratorzy opisani w artykule Drabiny, patrz przyp. 15], uczestniczyło w sławnym kongresie mantuańskim, obradującym nad sposobami realizacji wielkich zamierzeń papieskich [15].

    Fragmentaryczność zachowanych przekazów z ich pobytu w Mantui nie pozwala odpowiedzieć na pytanie, czy wzięli udział w debatach na temat samej krucjaty antytureckiej [16]. Czasu bowiem po temu mieli aż nadto, skoro monarcha czeski i tym razem nie przysłał swego poselstwa. Wydaje się jednak, że o Wrocławiu mówiło się na kongresie (otwartym ostatecznie 21 VI 1459 r.) o tyle tylko, o ile zmierzało to do wyjaśnienia przyczyn absencji Jerzego z Podiebradu, który — co warte uwypuklenia — według papieskich planów miał być jednym z przywódców krucjaty.

    Jak bardzo Piusowi II zależało na uczestnictwie monarchy czeskiego w tym przedsięwzięciu, przekonali się wrocławianie 13 XI 1459 r., już podczas pierwszego przemówienia Hieronima Lando [Hieronim z Krety, arcybiskup Krety; przychylny Krzyżakom podczas wojny trzynastoletniej], który wraz z Franciszkiem z Toledo jako reprezentanci Stolicy Apostolskiej [obaj wymieniani w artykule Drabiny Kontakty Wrocławia z Piusem II i kurią rzymską w l. 1458—1464, patrz przyp. 24] przybyli dwa dni wcześniej do stolicy Śląska, by położyć kres nieporozumieniom między miastem a Jerzym z Podiebradu. Pochwały pod adresem króla przeplatały się w wystąpieniu legata z wyrazami dezaprobaty dla postawy Wrocławia, która zdaniem Hieronima przynosi ujmę całemu chrześcijaństwu. Problem organizowanej krucjaty antytureckiej wypełnił bez reszty bardzo długą wypowiedź legata, spychając na margines kwestię przyczyn konfliktu Wrocławia z Pragą, nie bez aluzji o bagatelności tej sprawy wobec wielkich inicjatyw Stolicy Apostolskiej [17].

    Trudno więc się dziwić, że rajcy po długotrwałych konsultacjach ze wszystkimi siłami politycznymi miasta w odpowiedzi celowo zbyli milczeniem problematykę turecką, a wyeksponowali antagonizm z królem jako rzecz dla wrocławian najistotniejszą [18]. Jaki był u schyłku 1459 r. stosunek 35 ambon wrocławskich do krucjat antytureckich, można mieć wyobrażenie na podstawie lektury pisma polemicznego Bartłomieja Tempelfelda, jednego z przywódców kaznodziejów wrocławskich [opisywany w artykule Drabiny Wrocławska kapituła katedralna i jej stosunek do politycznych wydarzeń lat 1453—1471]. Stwierdziwszy, że nie wypada wciągać w szeregi krzyżowców heretyków, postawił, w nim legatowi retoryczne pytanie: „Czy Bóg da zwycięstwo krucjacie, jeśli będzie w niej uczestniczyć król uzurpator wraz z kacerzami?”[19]

    Nie rozpisując się tu o przygotowaniach podjętych we wrocławskich cechach do zbrojnego wystąpienia przeciw legatom ani o nieprzejednanym stanowisku Hieronima Lando, który gotów był uwięzić czołowych kaznodziejów, a na miasto w wypadku dalszego trwania w oporze wobec Pragi rzucić interdykt, nie sposób nie podkreślić faktu, że schyłek 1459 r. wywołał w stolicy Śląska nie spotykaną dotąd falę niechęci do polityki Rzymu, a do krucjat antytureckich w szczególności [20]. Niechęć do tych ostatnich, mimo znacznej poprawy stosunków ze Stolicą Apostolską, nie zniknie do końca pontyfikatu Piusa II.

    Tej sytuacji nie zmienił nawet trzyletni rozejm Wrocławia z Pragą z 13 I 1460 r. ani odpusty, którymi papież hojnie obdarował wrocławian na bardzo dogodnych warunkach materialnych dla miasta. Już w maju 1460 r. mieszkańcy stolicy Śląska zmusili głosiciela krucjaty antytureckiej legata Gabriela z Werony [Gabriel Rangoni, także Rangone, Gabriele Rangoni, główny doradca polityczny Macieja Korwina, włoski franciszkanin, zwany przez Niemców krótko „der Mönch” (za Jasienicą), patrz też Janusz SmołuchaPolityka Kurii Rzymskiej wobec Czech i krajów sąsiednich] do zaniechania swej misji na terenie miasta, żądając odeń ogłoszenia w pierwszej kolejności krucjaty przeciw czeskim kacerzom [21].

    Dwa miesiące później bez entuzjazmu korzystali z jednorazowego odpustu świętojańskiego naznaczonego na dzień ścięcia patrona Wrocławia (29 sierpnia) z tego przede wszystkim powodu, że 2/3 wpływów odpustowych musiało być odprowadzonych do Kamery apostolskiej na potrzeby wojny z Turkami [22]. We wrześniu natomiast, mimo papieskiego zaproszenia, rajcy nie wysłali poselstwa na zjazd wiedeński mający stanowić kontynuację kongresu mantuańskiego. Usprawiedliwienie absencji zbyt późnym otrzymaniem zaproszenia nie wydaje się wiarogodne [23]. Warto na kanwie tej sprawy zauważyć, że miesiąc wcześniej do Wiednia z ramienia tejże rady ochoczo posłowali Piotr Eschenloer i Mikołaj Kreul dla załatwienia odpustu dla miasta wyjątkowo korzystnego.

    Następne lata niczego w tym względzie nie skorygowały. Wręcz przeciwnie, oficjalne przyznanie się Jerzego z Podiebradu do husytyzmu przysporzyło wrocławianom argumentów do upominania się w Rzymie o wyklęcie monarchy. W tej sytuacji Pius II drażnił wrocławian nie tylko odwoływaniem z miasta legatów dla wysyłania ich w inne regiony Europy w celu głoszenia krucjaty antytureckiej, ale i ufnością, z jaką odnosił się do wszystkich zapewnień króla Jerzego o chęci poprawienia stosunków z Rzymem, oraz — co z tym związane — niestrudzonymi wysiłkami dla wciągnięcia czeskiego władcy w szeregi krzyżowców [24].

    Sytuację w tym względzie w latach 1461—1464 można w sposób lapidarny scharakteryzować następująco: Pius II resztką swych dogasających sił montował krucjatę antyturecką, a Wrocław z coraz większą determinacją głosił konieczność jak najrychlejszego rozprawienia się z królem [25]. Do najsilniejszego zderzenia się tych dwóch tendencji doszło podczas marcowej audiencji udzielonej wrocławskiemu prokuratorowi Fabianowi Hanko [patrz artykuł Drabiny, przyp. 24] w 1464 r. w Sienie.

    Papież mówił wówczas o konieczności jak najrychlejszego uformowania zastępu krzyżowców do walk z Turkami, prokurator zaś o nie cierpiącej zwłoki krucjacie przeciw Jerzemu z Podiebradu, przekonując swego rozmówcę o większym zagrożeniu chrześcijaństwa z tej właśnie strony. Rozmowa miała tak dramatyczny przebieg, że Hanko nazajutrz prosił kardynała Juana de Carvajal o wytłumaczenie papieżowi, że nieobecność wrocławian w formującej się krucjacie nie jest przejawem złej woli, lecz skutkiem złej sytuacji politycznej miasta [26].

    W czerwcu 1464 r. zarządcy Wrocławia odnieśli chwilowy sukces: papież tuż przed wyruszeniem na punkt zborny krucjaty antytureckiej, poirytowany absencją króla czeskiego, ogłosił wszczęcie przeciw niemu procesu o herezję [27]. Ale dwa miesiące później śmierć Piusa II położyła kres tej inicjatywie.

    Jego następca, wenecjanin Paweł II (1464—1471), podjął co prawda ideę swego poprzednika, nie był jednak skory do konkretnych w tym względzie działań, choć po dalszych podbojach Mahometa II [Mehmed II Zdobywca] (1451—1481) ojczysta ziemia papieża nie mogła się czuć bezpieczna, a interesy Wenecji były coraz bardziej zagrożone. Niemniej jednak wrocławianie coraz bardziej zacietrzewieni w walce z Jerzym z Podiebradu reagowali alergicznie na każdą nawet najmniejszą aluzję o konieczności zorganizowania krucjaty antytureckiej, widząc w niej przeszkodę do rychłego zakończenia procesu przeciw królowi [28]. Szczególnie po jego wyklęciu (24 XII 1466), zawiedzeni, że Rzym zwleka z ogłoszeniem przeciw niemu krucjaty, przekonywali papieża, że zorganizowanie wyprawy przeciw wyklętemu monarsze dla pozbawienia go tronu jest zadaniem pilniejszym od krucjaty antytureckiej [29].

    Z chwilą wejścia pod berło Macieja Korwina (1469 r.) problematyka krucjat antytureckich stała się dla wrocławian znacznie aktualniejsza. Ambitny i energiczny król Węgier, od maja 1469 r. noszący także koronę czeską, syn uczestnika bitwy pod Warną i zwycięzcy spod Belgradu [drugi syn Jánosa Hunyadyego, brat Władysława Hunyadyego], władca obszarów, przeciw którym Porta kierowała swe główne uderzenia, uwikłany bowiem był w nieprzerwane pasmo konfliktów z Turkami, co Rzym śledził z napiętą uwagą.

    W owym okresie wrocławianie wyjątkowo dobrze orientowali się w aktualiach problematyki tureckiej. Było to zasługą w pierwszym rzędzie Macieja Korwina, który poprzez przedstawienie (nie bez tendencyjnej przesady) trudności i sukcesów w wyprawach przeciw Porcie chciał nadać rozgłos swym poczynaniom, a przez to zyskać wsparcie gorliwego orędownika krucjaty antytureckiej, genueńczyka Sykstusa IV (1471—1484), nie tyle w wojnach na południowych granicach swego państwa, lecz w zmaganiach z Jagiellonami o trwałe władanie w Czechach.

    Bieżące informacje o stanie spraw tureckich napływały szerokim strumieniem i do stolicy Śląska za pośrednictwem licznych posłów i agentów rezydujących bądź to przy kurii królewskiej w Ołomuńcu, bądź biorących udział w rozlicznych zjazdach — często z udziałem monarchy — dla rozwiązania kwestii sukcesji czeskiej po śmierci Jerzego z Podiebradu [30]. Często wieści na ten temat docierały drogami pośrednimi [31].

    Analiza źródeł zdaje się wskazywać, że wrocławianie najlepiej zorientowani byli w przebiegu wojen z Turkami lat siedemdziesiątych XV w., a więc w walkach nad Sawą u schyłku 1474 r. [32], w niosącym spustoszenie pochodzie wojsk tureckich przez Chorwację we wrześniu 1475 r. [33], w dramatycznej walce o twierdzę Sabacz [Šabac, węg. Szabács nad Sawą] w lutym 1476 r. [34] i w jesiennym pochodzie Turków w kierunku Wenecji w roku następnym [35].

    Złożyło się na to szereg czynników: wyjątkowa dramaturgia wypadków na Bałkanach w tym właśnie czasie; prawie półroczny (14 IX 1474 — 3 III 1475) pobyt Macieja Korwina we Wrocławiu, podczas którego kazał rozgłosić ze wszystkich ambon wieści o triumfach jego wojsk nad Portą; udział rycerzy śląskich w walkach z Turkami. Godzi się odnotować przy tej okazji, że niemałe wrażenie wywołała w mieście wieść o śmierci podczas oblężenia twierdzy Sabacz (listopad 1475 r.) rycerza Franciszka Haga [Franz Hag ze Świdnicy/Franz von Hag aus Schweidnitz], który 6 lat wcześniej znajdował się w świcie przybocznej króla Macieja w czasie jego pobytu we Wrocławiu (został wówczas przez rajców obdarowany) [36], oraz wzięcie do niewoli tureckiej wrocławskiego kupca Leonarda Tapa [Leonhart Tap] w jesieni 1477 r., jadącego do Wenecji z pokaźną sumą 2500 węgierskich dukatów [37].

    W tym właśnie okresie Wrocław odwiedziło kilku legatów apostolskich: kardynał Marek Barbo [Marco Barbo], bratanek Pawła II, przebywał tu od 21 XI 1472 r. do 21 I 1473 r. [38], wspomniany bernardyn Gabriel z Werony — najprawdopodobniej między wrześniem 1474 r. a marcem 1475 r. [39], proboszcz wenecki dr Baltazar z Piscii [Baltasar von Piscia] — od maja 1477 (z przerwami) do stycznia 1478 r. [40], a biskup Rudolf z Rüdesheim [Rudolf von Rüdesheim], który po przywdzianiu mitry wrocławskiej (1468 r.) nie utracił mandatu legata, do końca swego życia (1482 r.) [41]. Wszyscy oni na mocy bulli Sykstusa IV i jego szczegółowych instrukcji pracowali nad wyciszeniem antagonizmów między Budą a Pragą i Krakowem o sukcesję czeską, by w ten sposób ułatwić Korwinowi skoncentrowanie się na walce z Turkami. Podkreślić przy tym należy, że papież darzył węgierskiego króla sympatią i wyjątkowym zaufaniem, widząc w nim przywódcę krucjaty antytureckiej.

    Tymczasem ani rajcy, ani zarządcy diecezji wrocławskiej nie mieli powodów do entuzjazmowania się władaniem króla Macieja na Śląsku. Dość powiedzieć, że już dwa lata po złożeniu mu hołdu rozważali projekt biskupa wrocławskiego przejścia pod berło Jagiellonów. Jest niepodobieństwem, by fakty owe nie pozostały bez wpływu na emocjonalny stosunek wrocławian do polityki Stolicy Apostolskiej, a w szczególności do krucjat antytureckich tamtej doby, nad których organizacją pracowali legaci w łączności z utrwalaniem panowania Korwina na Śląsku.

    Te negatywne odczucia ugruntowywał na pewno król Maciej, powołując się przy każdej okazji na swe zaangażowanie i sukcesy w wojnie z Portą, szczególnie zaś przy nakładaniu na swych śląskich poddanych wysokich podatków i nadzwyczajnych danin, od których nie zwykł zwalniać nawet cieszącego się immunitetami wrocławskiego duchowieństwa. Z tego powodu w 1489 r. altarzyści dwóch największych kościołów wrocławskich, Św. Elżbiety i Św. [Marii] Magdaleny, wspierani przez mansjonarzy i wikariuszy katedralnych, nie bez wiedzy kapituły świętojańskiej, zaapelowali do Rzymu przeciw obowiązkowi płacenia 50% podatku od zysku z odkupu czynszów.

    Jednakże Innocenty VIII (1484—1492), z takim samym zaangażowaniem pracujący nad organizacją wspólnej wyprawy przeciw Turkom i z tą samą ufnością odnoszący się do poczynań Korwina, nie zareagował na ów protest, a rychła śmierć monarchy (1490 r.) rozwiązała definitywnie problem.

    Mimo tylu doświadczeń Ślązacy — wrocławian nie wyłączając — u schyłku lat osiemdziesiątych hojnie łożyli na potrzeby krucjat antytureckich [42]. Nie ulega wątpliwości, iż powodowali się przy tym przede wszystkim chęcią zyskania odpustu zupełnego, zagwarantowanego specjalną bullą papieską z 1487 r. [43] Inna sprawa, że nadużycia, jakich dopuścili się przy tej okazji bracia Pontani, świeccy kolektorzy pieniędzy odpustowych, nie przyczyniły się na pewno do wzrostu gorliwości wśród mieszczan w dziedzinie materialnego wspierania dzieła krucjat [44]. Energiczne interwencje papieża i przebywającego wówczas w Wiedniu jego legata Rajmunda Peraudi [Raymond Peraudi] dla przeciwdziałania temu procederowi i osadzenia niefortunnych kolektorów w więzieniu nie były chyba w stanie odbudować zaufania w tym względzie, tym bardziej że wrocławscy rajcy puścili winowajców wolno po kilkunastomiesięcznym więzieniu [45].

    Ostatnie lata XV w. nie przyniosły istotniejszych nowości w interesującej nas problematyce. Władysław Jagiellończyk (1490—1516), sam zrazu daleki od zamiaru prowadzenia walk z Turkami, nie zdołał pobudzić wrocławskiej rady do wzmocnienia obronności miasta na wypadek inwazji Porty [46]. Godzi się zauważyć, że aż do klęski pod Mohaczem (1526) nikt we Wrocławiu nie liczył się poważnie z taką ewentualnością. Stąd też brak gorliwości w realizowaniu postanowień stanów śląskich odnośnie do zbierania funduszy na potrzeby walk z Turkami.

    Takiego nastawienia wrocławian nie zdołał skorygować legat papieski kardynał Piotr Isvalies [Pietro Isvalies], choć w czasie swej trzyletniej misji dyplomatycznej (do sierpnia 1503 r.) wchodził w ożywione kontakty ze stolicą Śląska [47]. Kler diecezji wrocławskiej pod kierunkiem kapituły katedralnej odmówił wówczas — nie po raz zresztą pierwszy — uiszczenia dziesięciny na potrzeby krucjat antytureckich, choć mocodawca legata, Aleksander VI (1492—1503), obwarował swój dekret cenzurami.

    Jak całe duchowieństwo, mimo dzielących je różnic i trawiących antagonizmów, potrafiło być solidarne w obliczu tych żądań, można się przekonać najlepiej na podstawie lektury protokołów obrad wrocławskiej kapituły katedralnej od sierpnia 1502 r. począwszy. Każdy list kardynała Isvalego żądający zapłaty dziesięciny skupiał razem przedstawicieli całego prawie kleru zakonnego i świeckiego z miasta Wrocławia na wspólnej naradzie w sali obrad kapituły.

    Narad takich od sierpnia do listopada 1502 r. było pięć, a w samym tylko lipcu 1503 r., czyli wtedy, gdy sprawa zdawała się wchodzić w fazę decydującą, trzy [48]. Na naradach w sprawie dziesięcin uchwały zapadały jednomyślnie. Dwukrotnie, 26 VIII 1502 r. i 5 IV 1503 r., postanowiono wysłać posłów do legata. Za pierwszym razem do Budy wyjechali Błażej Rhuel i Zygmunt Gossinger, za drugim Mikołaj Krebel i Zygmunt Nebelschitz [49]. Prośba zawsze zostawała ta sama, zmieniały się natomiast, a raczej mnożyły argumenty na jej poparcie. Zrazu kler wymawiał się własnym ubóstwem, potem niemożnością płacenia podatków podwójnych — dla króla także (podatek taki na rzecz wojny Władysława Jagiellończyka z Turkami ustanowiony został 6 VII 1502 r. na zjeździe książąt śląskich), po zawarciu zaś przez monarchę rozejmu z Turcją w ogóle podważył sens świadczenia na rzecz wojny.

    Zamiast przychylnej odpowiedzi wysłannicy kapituły i wrocławskiego duchowieństwa słyszeli z ust legata zawsze te same stwierdzenia, że nie jest on w stanie zmienić decyzji, gdyż jest tylko wykonawcą woli papieskiej, której poddali się duchowni z innych państw z kardynałami włącznie [50]. Czytając protokoły posiedzeń kapitulnych po sierpniu 1502 r. trudno oprzeć się wrażeniu, że urzędowy ton i nieugiętość, z jaką kardynał załatwiał odmownie wszystkie apelacje kanoników, były objawem coraz większego zniechęcenia legata do postawy jego wrocławskich konfratrów.

    Kapituła nie zrezygnowała ze swego stanowiska nawet za cenę utraty życzliwości kardynała w jej gwałtownym sporze z rajcami o naruszenie immunitetów. Trudno jednak nie wyrazić przypuszczenia, że zarządcy diecezji niechybnie zostaliby zmuszeni do zadośćuczynienia dekretom papieskim i rozporządzeniom legata, gdyby nie rychła śmierć Aleksandra VI (18 VIII 1503).

Siedem lat później do Budy zawitał kardynał Achilles de Grassis [Achille Grassi] z analogiczną misją organizacji krucjaty. Poprzestał on jednak na rokowaniach z przedstawicielami Jagiellonów na tronie polskim, czeskim i węgierskim. Jednym z nich był wrocławski biskup Jan Turzo [Jan V Thurzo], reprezentujący swego króla Władysława [51].

    Rzecz znamienna, w tym samym roku wrocławska rada miejska ukarała jednego z mieszczan za rozszerzanie fałszywych plotek o napaści Turków na Siedmiogród [52]. Widać zarządcy stolicy Śląska robili wszystko, by zapobiec podnoszeniu się nastrojów zagrożenia w mieście. Rzecz oczywista, w tych pełnych niepokoju latach Ślązacy z rozporządzenia królewskiego raz po raz zasilali szeregi walczących z Turkami. Tak było na przełomie 1513/14 r. po napaści Selima I [Selim I Groźny (Okrutny)] (1512—1520) na Serbię i Bośnię. Uformowany wówczas zastęp zbrojny składał się z wielkiej liczby Ślązaków z Leonardem Skoppem na czele. Przy tej okazji nie obeszło się bez poważnych niepokojów, gdyż rokowania Budy z Portą zapobiegały generalnemu starciu, a rozpuszczone oddziały w sile 40 000 ludzi zaczęły siać zamęt w obrębie państwa czeskiego i węgierskiego. Śląsk i wówczas wierny dekretom królewskim powołał pod broń rycerzy dla obrony zagrożonych księstw [53].

    Ale opieszałość, jakiej nie wyzbyli się rajcy wrocławscy wobec zagrożenia tureckiego, dała znać o sobie znów 7 lat później. Wówczas to, mimo zagrożenia Belgradu, akcja werbunkowa przebiegała tak ospale, że 1500 osób liczący oddział Ślązaków, wspierany przez 4 działa polowe, przybył na pole bitwy już po upadku miasta (1521 r.), przy czym śląscy woje prezentowali tak małą dyscyplinę, że zostali co rychlej odesłani z powrotem [54].

    Upadek tej nie do zdobycia — jak się dotąd zdawało — twierdzy zapoczątkował jednak stopniową metamorfozę w nastawieniu zarządców Wrocławia do kwestii zagrożenia tureckiego, tym bardziej że Porta pod wodzą Solimana II Wspaniałego [Sulejman Wspaniały] (1520—1566) w zaskakująco łatwy sposób zdobyła kolejno Sabacz i Rodos. Już w 1522 r. rajcy podjęli sprawę umocnienia obronności miasta — tym razem z bardziej należytą niż wielokrotnie wcześniej powagą. Wykorzystując fakt rozszerzania się reformacji w stolicy Śląska, zdecydowali się użyć do tego celu klejnotów z poszczególnych kościołów wrocławskich.

    W pierwszej kolejności wszczęli bezskuteczne na skutek oporu kapituły świętojańskiej zabiegi o pozyskanie klejnotów katedralnych. Trzy lata później zajęli klejnoty klasztorów św. Wojciecha, Św. Jakuba i Św. Ducha. W kwietniu 1526 r., czyli na 4 miesiące przed bitwą pod Mohaczem, zobowiązali komtura i przeora joannitów rezydujących przy kościele Bożego Ciała do świadczeń na rzecz obronności miasta z tytułu wykupu rent [55].

    Równocześnie jednak niepodobna nie zauważyć, iż w pierwszej połowie lat dwudziestych XVI w. ani rajcy, ani kapituła, ani biskup, czyli czynniki poczuwające się do odpowiedzialności za losy miasta, nie podjęli starań dla powiązania swych poczynań w tym względzie z papieskimi planami antytureckimi. Rzecz godna podkreślenia z tego przede wszystkim powodu, że w dobie błyskawicznych podbojów Solimana II przybył do Wrocławia 12 XII 1522 r. legat papieski biskup Tomasz Nigri [patrz artykuł Drabiny, przyp. 49], a w roku następnym w Budzie zatrzymali się na dłużej kardynał Wawrzyniec Compeggio [Lorenzo Campeggio/Lorenzo Campeggi] i Jan Antoni Pulleo [Ioannes Antonius Pulleo, lub Pullerini, baron sycylijskiego Burgio]: wszyscy trzej dla rokowań w sprawie zorganizowania krucjaty antytureckiej.

    Mimo to źródła nie wykazują śladów ich rozmów z wrocławianami na tematy tureckie [56]. Co znamienniejsze, korespondencja rajców kapituły i biskupa z Leonem X (1513—1521), Hadrianem VI (1522—1523) i Klemensem VII (1523—1534) jest także tych treści pozbawiona [57]. Miasto żyło bowiem wówczas wyłącznie swoimi rozlicznymi problemami wewnętrznymi: kapituła świętojańska szukała skutecznych środków dla położenia tamy ciągle wzbierającej fali luteranizmu, a rajcy przychylni nauce wittenberskiego reformatora robili wszystko, by hasła Lutra zatriumfowały w stolicy Śląska. Punktem zapalnym w stosunkach Wrocławia z Rzymem była wówczas sprawa obsady wrocławskiej stolicy biskupiej po śmierci Jana Turzo (21 VIII 1520 r.) oraz parafii św. Elżbiety i Św. Marii Magdaleny [58].

    Dopiero śmierć Ludwika Jagiellończyka (29 VIII 1526), która — co godne odnotowania — natchnęła Jerzego Wernera z Paczkowa [A] do napisania wymownej elegii De campis Mohaciensibus [B], uświadomiła rajcom realność zagrożenia tureckiego [59]. Zarządcy Wrocławia powrócili więc, ale już w bardziej kategorycznej formie, do sprawy klejnotów kościelnych. Wykorzystując fakt, że w parafiach Św. Elżbiety i Św. Marii Magdaleny przy ich współudziale proboszczami zostali Ambroży Moiban [Ambrosius Moibanus, pseudo humanistyczne Ambrosius Mecodiphrus] i Jan Hess [Johann Heß], dwaj zwolennicy tez Marcina Lutra[C], już 29 XI 1526 r. bez pytania biskupa o zgodę zajęli klejnoty — własność tychże kościołów — i zdeponowali je na ratuszu z zamiarem przeznaczenia na potrzeby wojen z Turkami [60]. W tym samym roku, już bez protestów i ociągania się — jakże charakterystycznych dla całych poprzednich dziesięcioleci — przystali zgodnie z uchwałą stanów śląskich na płacenie podatków na potrzeby zmagań z Portą. Zrazu chodziło o podatek szacunkowy od posiadanych dóbr i dochodów, a od 1528 r. o podatki od ceł, sprzedaży piwa, zboża, wełny, ryb i soli [61].

    Już w roku następnym wieści o zbliżaniu się zagonów tureckich do Wiednia wywołały we Wrocławiu nastroje, które trudno nazwać paniką; ale jakże dalekie były one od dotychczasowego obojętnego wyczekiwania na dalszy bieg wypadków. Co istotniejsze, atmosfera napięcia udzieliła się po raz pierwszy całemu miastu. Zasługa w tym także dotychczasowego syndyka miejskiego Henryka Rybischa [Heinrich Rybisch], który z Wiednia słał do Wrocławia informacje o stanie spraw na niespokojnym pograniczu tureckim. Informacje owe, zawarte w listach do przyjaciela dra Henryka Stromera [Heinrich Stromer, Henricus Stromer Au[ü]rbachensis /Auerbachensis], miały swój ciężar gatunkowy z tego przede wszystkim względu, że Rybisch od 1527 r. był jednym z radców króla Ferdynanda i z tego tytułu był nieźle zorientowany w stanie spraw — także tureckich. Uświadamianie przezeń wrocławianom faktu, że Porta w ciągu czterech ostatnich lat przybliżyła się do Wrocławia na odległość 32 mil, nie mogło pozostać bez wpływu na psychikę mieszkańców miasta, tym bardziej że autor owych listów zamyślał przenieść swą rodzinę z Wrocławia do Lipska dla zapewnienia jej większego bezpieczeństwa, twierdząc z całym przekonaniem, że po zajęciu Wiednia i Budy cały Śląsk stanie się łupem Turków [62].

    Jak bardzo wszystko to oddziaływało na psychikę wrocławian, świadczy dowodnie zapał, z jakim w październiku 1529 r. przystąpili do rozbiórki klasztoru Św. Wincentego na Ołbinie[D]. Trudno bowiem twierdzić, że gorliwość, by nie rzec entuzjazm, który prezentowali przy tej pracy, brały swe źródło wyłącznie z niechęci do życia klasztornego i klasztorów w ogóle — tak bardzo piętnowanych przez Lutra.

    Zburzenie rozległego opactwa premonstratensów[E] nastąpiło z rozporządzenia rady miejskiej, która chciała przez to uniknąć niebezpiecznej ewentualności, że jego grube mury mogą się stać bazą wypadową w rękach tureckich przeciw miastu. Ta obsesja towarzyszyła zarządcom Wrocławia z górą od pół wieku, stając się nawet przedmiotem zabiegów w Rzymie; tyle że w latach sześćdziesiątych XV w. chodziło o zagrożenie ze strony Jerzego z Podiebradu [63].

    Biskup wrocławski i kapituła świętojańska, choć już teraz nie wahający się przeznaczyć wielu klejnotów kościelnych, w tym także katedralnych, na potrzeby wojny z Portą, uznali jednak zamysł zburzenia klasztoru na Ołbinie za naruszenie ich kompetencji. Rajcy nie tylko zlekceważyli ten protest, lecz obok żądań świadczenia zgodnie z postanowieniami stanów śląskich pomocy finansowej na rzecz króla sposobiącego się do odparcia Turków przedstawili kategoryczny postulat wzmocnienia przez kapitułę z własnych funduszy obronności Wyspy Tumskiej. Rzecz znamienna, dwaj przedstawiciele rady, Achatius Haunold [Achatius (vel Achaz) von Haunold] [F] i Sebastian Monau [G], którzy 19 X 1529 r. zaprezentowali kapitule na jej posiedzeniu stanowisko swych mocodawców, obrazując groźbę turecką powołali się na wspomniane listy Henryka Rybischa.

    Protokoły kapitulne świadczą, że kanonicy zostali zaskoczeni tymi postulatami [64]. Pierwotny zamiar odbycia w tej sprawie konsultacji z ordynariuszem i odwołania się do Rzymu zaniechali na skutek rozszerzających się za wiedzą i wolą rady pogłosek, że w razie niezrealizowania jej żądań zostaną zburzone wszystkie zabudowania znajdujące się na słabo przygotowanej do obrony Wyspie Tumskiej, i zgłosili gotowość rozmów z radą na ten temat. Jak się zdaje, rajcy posłużyli się przy tej okazji metodą szantażu, chcąc przełamać opór kanoników w istotnej dla bezpieczeństwa miasta kwestii.

    Następne miesiące wykazały, że otrząsnąwszy się z zaskoczenia kapituła katedralna, poprzez odwoływanie się do biskupa i króla, odwlekała załatwienie sprawy. Zresztą wieść o zlikwidowaniu oblężenia Wiednia ułatwiła jej to zadanie.

    Zamiast podsumowania jedno tylko stwierdzenie: Wrocław lekceważył idee krucjat antytureckich dopóty, dopóki sam nie był zagrożony ze strony Porty. Postępował w tym względzie podobnie jak większość monarchów europejskich omawianej doby. Miał po temu jednak własne powody, których lata między upadkiem Konstantynopola a pierwszym oblężeniem Wiednia mu nie poskąpiły. Na pytanie najbardziej zasadnicze, czy postawa Wrocławia w interesującej nas kwestii była obiektywnie słuszna, a dla miasta korzystna, odpowiedzieć jednoznacznie — moim zdaniem — nie można. Pamiętając o jakże różnym nastawieniu do krucjat rajców, mieszczan, kapituły i duchowieństwa, czyli członków jednej społeczności wrocławskiej, niepodobna sprawy zamykać uogólniającym stwierdzeniem. Należy jedynie zauważyć, że za opieszałość czynników odpowiedzialnych za politykę Wrocławia w dziele umacniania obronności miasta, za niechęć do wzmacniania siły zbrojnej państwa, za podejmowanie najistotniejszych decyzji w tym względzie dopiero w chwili śmiertelnego zagrożenia mogło miasto przy innym biegu wypadków zapłacić najwyższą cenę.

przypisy
--------------------------------------------------

[1] H. Wendt, Schlesien und der Orient, Wrocław 1916. 

[2] Król obiecywał 11 florenów węgierskich tygodniowo żołdu dla kawalerzystów, a 13 groszy dla piechoty. List monarchy zacytował w całości P. Eschenloer, Historia Wratislaviensis (Scriptores rerum Silesiacarum, t. VII, wyd. H. Markgraf, Wrocław 1872, s. 10 n.); tenże, Geschichten der Stadt Breslau, t. I, wyd. J. G. Kunisch, Wrocław 1827—1828, s. 27. 

[3] Eschenloer, Historia..., s. 11; tenże, Geschichten..., t. I, s. 28. O udziale Polaków zob. J. Długosz, Historiae Polonicae libri XII (Opera omnia, t. V, wyd. A. Przezdziecki, Kraków 1863, s. 223—226). 

[4] Eschenloer, Historia ..., s. 5, 10 n. List z 15 VII 1462 r. do papieża z prośbą o kanonizację Kapistrana — Politische Correspondenz Breslaus im Zeitalter Georgs von Podiebrad (Script. rer. Siles., 8—9 [Scriptores rerum Silesiacarum, t. VIII i t. IX], wyd. H. Markgraf, Wrocław 1873—1874, nr 100). Syntetyczne prace o Kapistranie: Ł. Łuszczek [Łucjan Łuszczki], De sermonibus s. Joannis a Capistrano, Romae 1961; J. Hofer, Johannes von Capestrano, Innsbruck — Wien — München 1936; E. Jacob, Johannes von Capistrano, Wrocław 1903 (tu wydane drukiem rękopisy znajdujące się w Bibliotece Uniwersytetu Wrocławskiego, zawierające wrocławskie wystąpienia Kapistrana). 

[5] Eschenloer, Geschichten..., t. I, s. 27 n.; tenże, Historia..., s. 10 n. 

[6] Eschenloer, Historia..., s. 11; zob. także J. Drabina, Ośrodki kaznodziejskie Wrocławia jako centra walki z Jerzym z Podiebradu (Acta Univ. Wratisl., nr 70, Historia XIV, Wrocław 1968, s. 129—145). 

[7] Eschenloer, Historia..., , s. 12; tenże, Geschichten..., t. I, s. 32 n. Najnowsza praca o bitwie pod Belgradem: F. Babinger, Der Quellenwert der Berichte über den Entsatz von Belgrad am 21/22. Juli 1456, München 1957. 

[8] Eschenloer, Geschichten..., t. I, s. 33. 

[9] Najnowsze prace na temat polityki antytureckiej Piusa II: L. Cribelli, De expeditione Pii II papae adversus Turcos, Bologna 1942; E. Hocks, Pius II und der Halbmond, Freiburg in Br. 1942; F. Babinger, Papa Pio II. Atti del Convegno per il Quinto Centenario della Morte, wyd. D. Maffei, Siena 1968, s. 11—13. 

[10] Ideologiczną podbudowę oporu przeciw Jerzemu dał były rektor krakowskiej wszechnicy, kanonik katedry wrocławskiej dr Mikołaj Tempelfeld. Napisał trzy traktaty na ten temat. Najobszerniejszy: Ad questionem qua queritur Utrum salva consciencia in regno Bohemie heresi et scismate infecto dari potest obediencia regi eiusdem condicione electo, znajduje się w BUWr., rkp. IQ 90, k. 11—175v. Pozostałe rkp.: BJ, nr 423, k. 253—259, 289—289v; BUWr., IQ 155, k. 243—253v; B 1905, k. 698—790. Pierwszy raz argumentu religijnego w oporze przeciw Jerzemu użyli dwaj posłowie śląscy wysłani 20 I 1459 r. do papieża — Politische Correspondenz..., nr 15, 19. 

[11] Eschenloer, Geschichten..., t. I, s. 77. 

[12] Tamże, t. I, s. 77 n. 

[13] Tamże, t. I, s. 78 n.; Politische Correspondenz..., nr 20. 

[14] Eschenloer, Geschichten..., t. I, s. 87; tenże, Historia..., s. 46 (dla porównania: list papieski do króla Jerzego, tamże, s. 47). 

[15] Listy uwierzytelniające dla prokuratorów (Politische Correspondenz..., nr 25 A, B, C, D). J. Drabina, Prokuratorzy miasta Wrocławia na papieskim dworze w drugiej połowie XV w. (Śląski Kwart. Hist. Sobótka, XXXI, 1977, s. 289—305). 

[16] Zachował się tylko jeden list A. Lumpego z Mantui z 19 IX 1459 r. do kapituły i rady, Politische Correspondenz..., nr 28. 

[17] Pierwsze przemówienie legata H. Lando wygłoszone w sali ratuszowej zacytował w całości Eschenloer, Historia..., s. 66—71; tenże, Geschichten..., t. I, s. 120—125. 

[18] Odpowiedź rajców, Eschenloer, Geschichten..., t. I, s. 128—134. 

[19] Oratio quam fecit quidam notabilis predicator ad S. Elisabeth nomine Bartholomeus, BUWr., rkp. B 1911, k. 340—355; Die Streischrift des Predigers Bartholomeus, wyd. R. Koebner w pracy Der Widerstand Breslaus gegen Georg von Podiebrad, Wrocław 1916, Beilage V, s. 165—170. 

[20] Eschenloer, Geschichten..., t. I, s. 126 nn.; tenże, Historia..., s. 87 n. 

[21] Eschenloer, Geschichten..., t. I, s. 170. 

[22] Politische Correspondenz..., nr 38 A, 44; E. Laskowski, Der Breslauer St. Johannes-Ablass 1460—1471 (Zeitschrift des Vereins für Geschichte Schlesiens, dalej cyt. ZfGS, 60, 1926, s. 18—51). W pierwszej wersji wszystkie wpływy odpustowe miały być przeznaczone na walki z Turkami. Tylko zapobiegliwości legata Franciszka z Toledo mogli wrocławianie zawdzięczać późniejszą korzystną modyfikację. 

[23] Zaproszenie nosiło datę 6 VII 1460, Politische Correspondenz..., nr 41, 48. 

[24] Trzy razy wrocławianie myśleli, że zbliżenie między Pragą a Rzymem stanie się faktem — w początku marca 1462 r., gdy Jerzy wysłał posłów do papieża, w lecie 1463 r. i w marcu 1464 r., gdy czeski król prosił Piusa II o przysłanie legata — zob. J. Drabina, Kontakty Wrocławia z Piusem II i kurią rzymską w l. 1458—1464 (Kwartalnik Historyczny, 83, 1976, s. 513—530). Najnowsze prace o całokształcie kontaktów między Wrocławiem a Pragą w tym okresie: A. A. Strnad, Die Breslauer Bürgerschaft und das Königtum Georg Podebrads (Zeitschrift für Ostforschung, 14, 1965, s. 401—435, 601—640); R. Haehnel, Die Auflösung der römisch-universalistischer Kirchenanschauung in Schlesien im Kampf Breslaus gegen Podiebrad, Wrocław 1940. 

[25] Już 24 V 1463 r., czyli w okresie gorączkowych zabiegów Piusa II wokół krucjaty przeciw Turkom, wrocławska rada i kapituła katedralna prosiły papieża o przysłanie do miasta legata a latere wyposażonego w pełnomocnictwa głoszenia krucjaty przeciw Jerzemu z możliwością zyskania odpustów dla jej uczestników — Politische Correspondenz..., nr 159. 

[26] Tamże, nr 233 B. 

[27] Tamże, nr 253, 254. 

[28] Do przesilenia z tego powodu doszło przede wszystkim na początku 1465 r., kiedy to długo wyczekiwany legat Rudolf z Rüdesheim zamiast do Wrocławia podążył z woli papieża do Wiednia dla pertraktacji z Jerzym z Podiebradu pod auspicjami cesarza. Jeszcze większe oburzenie wywołał list papieski odwołujący tegoż legata z Wrocławia — już po jego przyjeździe. Lektura listu kapituły i rady do papieża z 22 I 1466 r. w tej sprawie daje możliwość zmierzenia temperatury nastrojów w mieście — tamże, nr 315, 276, 280, 298, 310. 
[patrz także: Jan Drabina — Legaci apostolscy na Śląsku w latach 1471—1479, Śląskie Studia Historyczno-Teologiczne, 6, 1973, s. 257—276]

[29] Najbardziej wymowny jest w tym względzie list kapituły, rajców, duchowieństwa i gminy wrocławskiej do papieża, a także do kardynałów Bessariona i Carvajala z 17 IV 1467 r., podkreślający, iż najpierw trzeba pokonać heretyków, a potem zgodnie wyruszyć przeciw Turkom — tamże, nr 358. 

[30] Najwięcej informacji dostarczył na pewno Rudolf z Rüdesheim, który jako legat papieski i biskup wrocławski uczestniczył we wszystkich zjazdach z udziałem nie tylko króla Macieja, ale i innych legatów, gdzie często wracała sprawa wspólnej krucjaty antytureckiej po próbach przezwyciężenia walk o koronę czeską po śmierci Jerzego z Podiebradu — zob. Politische Correspondenz Breslaus im Zeitalter des Königs Matthias Corvinus (dalej cytowane skrótowo PCM) (Script. rer. Siles., 13—14 [Scriptores rerum Silesiacarum, t. XIII i t. XIV], Wrocław 1892—1893, nr 229, 238). Wiele informacji o sprawach tureckich przekazał także rajca Łukasz Eisenreich, uczestnik wszystkich co ważniejszych zjazdów na temat sukcesji czeskiej, często odwiedzający w misjach dyplomatycznych Węgry, tamże, nr 87, 242, 324 k, 313. Podobną rolę mógł odegrać wysługujący się Korwinowi, wrocławski rajca Heinz Dompnig, bardzo często nawiedzający Budę i zjazdy organizowane przez monarchę — tamże, nr 59, a także rajcy Wilkie Berlin, Kacper Kober i Jan Haunold z racji występowania w charakterze posłów na niektórych zjazdach, choć źródła nie wspominają, by byli przekazicielami informacji o wojnach antytureckich, z wyjątkiem jednorazowej korespondencji J. Haunolda, tamże, nr 242. Jest pewne natomiast, iż niemało informacji na ten temat przekazali do swych mocodawców poseł Jakub Warrus, tamże, nr 274, 290, oraz stały agent Wrocławia w Ołomuńcu Otton Rampsperger, tamże, nr 129, 132. Jak się zdaje, także pisarz miejski Piotr Eschenloer z racji sporadycznego posłowania na niektóre zjazdy mógł być przekazicielem tych treści, tamże, nr 59. 

[31] Źródła potwierdzają przekazywanie informacji o sprawach tureckich na Śląsk, a szczególnie do Wrocławia, przez namiestnika Korwina Jerzego Steina i starostę księstwa wrocławskiego Stefana Zapolyę, legata Hieronima Lando i elektora saskiego, a także arcybiskupa gnieźnieńskiego, tamże, nr 177, 324 k, 370, 395, 49, 104. 

[32] Wrocławianie otrzymali wiadomości wówczas z pierwszej ręki, król bowiem przebywał w mieście, tamże, nr 217, 229; N. Pol, Jahrbücher der Stadt Breslau, t. II, wyd. J. G. Büsching, Wrocław 1813, s. 109 [lub wersja scalona, bez podziału na zeszyty, do której można odnieść także pozostałe przypisy cytowanego dzieła — Nikolaus Pol, Jahrbücher der Stadt Breslau, t. II.

[33] Eschenloer, Geschichten..., t. II, s. 337; PCM, nr 238, 242. 

[34] Eschenloer, Geschichten..., t. II, s. 338; PCM, nr 243, 324 h. 

[35] Eschenloer, Geschichten..., t. II, s. 372; PCM, nr 324 k. 

[36] Pol, op. cit., t. II, s. 111. 

[37] Eschenloer, Geschichten..., t. II, s. 372.

[Ciekawy fragment:: 
„In disem Jare im Herbste kamen die Türken in das Land Vor gaul bis an Venedig, taten großen Schaden vor Villach, Clenoua, Udene, und daselbst weit und breit. Sie triben weg bei zwanzig tausend Menschen. Dabei auch Leonhart Tap, ein reicher Bürger zu Breßlau, ward gefangen, bei deme sie bei drittehalb tausend Gulden funden, die er vor sich und andere gute Leute, die ihm das gen Venedig zu füren befolen hatten, ....*) Solch Geld brachte ihn umb sein Leben, so er sonst in Gefengniß hette mögen kommen. Mit disen gefangenen Leuten zogen die Türken durch des Kaisers Lande wieder zurücke, niemand tate inen Widerstand, und umb dise Zeit waren auch die Türken im untersten Ungerlande und taten großen Schaden.

*) Hier scheint etwas in den Handschriften zu fehlen.”

w kiepskim tłumaczeniu:

Jesienią tego roku (1477) Turcy dotarli do krainy Vorgaul (?) aż do Wenecji i wyrządzili wielkie szkody przed Villach, Clenouą (?), Udene [prawdopodobnie Udine] i tam daleko i szeroko. Porwano [straciło swoją drogę/cel] dwadzieścia tysięcy ludzi. Złapano też Leonharta Tapa, bogatego obywatela Breßlau, u którego znaleziono półtrzecia tysiąca guldenów, które on przed sobą i innymi dobrymi ludźmi, którzy kazali mu je zawieźć do Wenecji ....*) Te pieniądze kosztowały go życie, w przeciwnym razie mógł trafić do więzienia. Z tymi pojmanymi ludźmi Turcy cofnęli się przez kraj cesarski, nikt im się nie opierał, a w tym czasie Turcy byli także w najniższej części Węgier i wyrządzili wielkie szkody.

*) Wydaje się, że w rękopisach czegoś brakuje.]

[38] Tamże, t. II, s. 271 n.; Aufzeichnungen des Breslauer Domherrn St. Sauer über die Bischöfe R. v. Rüdesheim und J. Roth, wyd. H. Hoffmann, K. Engelbert (Archiv für Schlesische Kirchengeschichte, 13, 1955, s. 86). Po opuszczeniu Wrocławia legat przebywał w Nysie do 25 kwietnia, najpewniej na probostwie swego przyjaciela, wrocławskiego kanonika Jana Paszkowicza, dla kontynuacji debat o sukcesji czeskiej. 

[39] Eschenloer, Geschichten..., t. II, s. 318; Aufzeichnungen..., s. 87. Potem rajcy wielokrotnie utrzymywali z nim kontakty, gdy jeszcze bardziej zbliżył się do króla Macieja. 

[40] Eschenloer, Geschichten..., t. II, s. 373; Politische Correspondenz..., nr 305; Aufzeichnungen..., s. 88; Pol, op. cit., t. II, s. 117. Jeśli podczas wcześniejszych pobytów tegoż legata stosunki z wrocławianami układały się dobrze, teraz ułożyły się fatalnie. 

[41] Vetera monumenta Poloniae et Lithuaniae, t. II, wyd. A. Theiner, Romae 1861, nr 185. 

[42] PCM, nr 499; Dominicaner und Dominicanerinnen in Ratibor (Codex diplomaticus Silesiae, t. II, wyd. W. Wattenbach, Wrocław 1859, nr 99). 

[43] Pol, op. cit., t. II, s. 142—144. Chodziło o datki wysokości 1 do 4 złotych dukatów jako warunek wstępny zyskania odpustu zupełnego. 

[44] PCM, nr 499, 524. 

[do wątku braci Pontani wraca Jan Drabina w swojej książce Życie codzienne w miastach śląskich XIV i XV w. (wyd. Skryba, 1998):

„Sygnalizowane antagonizmy są i w piętnastowiecznych źródłach czytelne. Powstawały na tle coraz częstszego braku zaufania nie tylko do papieskiej polityki finansowej, ale i do uczciwości kolektorów. Przykładem najjaskrawszym jest sprawa dwóch kolektorów z 1488 r., braci Pontani, świeckich głosicieli odpustów na cele krucjaty antytureckiej. Wrocławscy rajcy wespół z biskupem i katedralną kapitułą osadzili ich w więzieniu, konfiskując im zabrane pieniądze. Wszystko odbywało się za wiedzą i nie bez przyzwolenia Stolicy Apostolskiej. Ale że działo się to podczas niespokojnych czasów władztwa Korwina, rajcy bez wiedzy kapituły wypuścili więźniów na wolność 181).

    181) Politische Correspondenz Breslaus im Zeitalter des Königs Matthias Corvinus, Scriptores rerum silesiacarum, t. XIIIXIV,
wyd. B. Kronthal, H. Wendt, Breslau 1892—1893, nr 499, 524, 575.”]

[45] PCM, nr 499, 575. 

[46] Dekret królewski z 23 XI 1498 r. stanowił, iż wszyscy duchowni i świeccy mieszkający wewnątrz lub zewnątrz miasta płacą w ciągu 6 najbliższych lat tylko połowę czynszu, a resztę przekazują rajcom na budowę umocnień miejskich. Wcześniej, 10 VIII 1489 r., Korwin zezwolił miastu na użycie wszystkich ogrodów leżących na obrzeżu miasta na budowę umocnień — zob. H. Wendt, Kirchenpolitik und Stadtbefestigung (ZfGS, 48, 1914, s. 76 n.)[;] G. Schönaich, Die Entstehung der schlesischen Stadtbefestigungen (tamże, 41, 1907, s. 28). 

[47] J. Drabina, Kontakty Wrocławia z legatem papieskim kardynałem Piotrem Isvali (Studia Historyczne, 21, 1978, s. 529—544). 

[48] Acta Capituli Wratislaviensis 1500—1562, t. I, cz. 1—2, wyd. A. Sabisch, Köln — Wien 1972, nr 160, 163, 171, 229—231, 235. 

[49] Tamże, nr 162, 171, 205, 216. 

[patrz także: Jan Drabina — Kontakty Wrocławia ze Stolicą Apostolską w dobie panowania Jagiellonów na Śląsku (1490—1526), Śląski Kwartalnik Historyczny Sobótka, R. XXXI, nr 1, 1976.]

[50] Tamże, nr 171, 216, 235. 

[51] Vetera monumenta Pol. et Lith., t. II, nr 303, 364, 365; Pol, op. cit., t. II, s. 193

[52] Wendt, Schlesien und der Orient, s. 67. 

[53] Pol, op. cit., t. II, s. 199 nn. 

[54] Tamże, t. III, s. 11. 

[55] F. G. A. Weiss [F. G. Adolf Weiß], Chronik der Stadt Breslau, s. 830 n. 

[56] Archiv für die Geschichte des Bistums Breslau, t. I, wyd. A. Kastner, Nysa 1858, s. 10, 38; Vetera monumenta Pol. et Lith., t. II, nr 433, 434, 435, 441, 444; Vetera monumenta hist. Hung. Sacr., t. II, wyd. A. Theiner, Romae 1860, nr 825, 832, 834, 846, 853, 859; tamże, s. 676, 679 n, 688, 716—802; Aufzeichnungen des Breslauer Domherrn St. Sauer über den Bischof von Salza, wyd. H. Hoffmann, K. Engelbert (Archiv für Schlesische Kirchengeschichte, 15, 1957, s. 170). 

[57] Vetera monumenta Pol. et Lith., t. II, nr 398, 427, 428, 458; Vetera monumenta hist. Hung., t. II, nr 801. 

[58] Najnowsza praca o początkach reformacji wrocławskiej, będącej wówczas sprawą najważniejszą dla miasta: K. Engelbert, Die Anfänge der lutherischen Bewegung in Breslau und Schlesien (Archiv für Schlesische Kirchengeschichte, 18, 1960, s. 121—207; tamże, 19, 1961, s. 165—432; tamże, 20, 1962, s. 291—372). 

[59] G. Bauch, Beiträge zur Literaturgeschichte des schlesischen Humanismus (ZfGS, 32 1898, s. 84); H. Heckel, Geschichte der deutschen Literatur in Schlesien, t. I, Wrocław 1929, s. 100 n. 

[60] Archiv für die Geschichte, t. I, s. 49. 

[61] Wendt, Schlesien und der Orient, s. 74 n.; Kries, Historische Entwickelung der Steuerverfassung in Schlesien, Wrocław 1842, s. 12 nn. 

[62] R. Foerster, H. und S. Ribisch (ZfGS, 41, 1907, s. 180—240); G. Bauch, Beiträge zur Literaturgechichte des schlesischen Humanismus (tamże, 26, 1892, s.238—240); Heckel, op. cit., s. 109. 

[63] Politische Correspondenz..., nr 166, 166 A, 327, 339; Wattenbach, Über die Veranlassung zum Abbruch des Vinzenzkloster (ZfGS, 4, 1862, s. 146—159). 

[64] Archiv für die Geschichte, t. I, s. 61 n. 

[A] Jerzy Werner z Paczkowa (niem. Patschkau). 

„Jerzy Werner 3) urodził się w ostatnim dziesięcioleciu XV w., w śląskim miasteczku Paczków (Patschkau), w niemieckiej, prawdopodobnie niezamożnej rodzinie mieszczańskiej. Na podstawie jego wpisu w metryce Uniwersytetu Krakowskiego (Gregorius Martini de Paczkouia) przypuszcza się, że był synem Marcina Wernera, o którym jednak nie posiadamy żadnych bliższych informacji.

    3) Łacińskie i niemieckie formy imienia Wernera: Georgius Vernerus (Vuernerus, Wernerus, Wernherus); George (Georg, Jorg, Jorgh) Werner (Wernher).”

(Jana Balegová — Humanista Jerzy Werner – wychowanek Akademii Krakowskiej)
 

[B] Elegia De campis Mohaciensibus została wydrukowana w Krakowie w 1544 r. przez Hieronima Wietora, również humanistę, w zbiorze Pannoniae Luctus Quo Principum Aliquot, Et Insignium Virorum Mortes, Aliique Funesti Casus Deplorantur.

W zbiorach DBC na stronie 13:

    De Campis Mohaciensibus.
    Georg. Verne. 

    Si spacium terrae spectes, ubi castra fuere 
    Regia, dic quaeso, pars quota Pannoniae? 
    Attamen hic uere stetit omnis Pannoniae res,
    Et tota his campis semisepulta iacet. 
    Funestos ne quaere locos, Cannasue, Pylasue, 
    Unus pro cunctis Mohaciensis erit. 

I w zbiorach Hungaricany na stronie 7 i 8, w pierwszym streszczeniu historii Węgier, jak piszą w węgierskiej Wiki, Pannoniae luctus Istvána Weszprémi; pierwsze wydanie miało miejsce w Wiedniu, w 1798, tu wydrukowane kosztem Simonisa Petri Webera wydanie z Posonii (Bratysława), 1799, z drobnymi zmianami w zapisie:

    De Campis Mohaciensibus.
    Georg. Verne. 

    Si spatium terrae spectes, ubi castra fuere 
    Regia, dic quaeso, pars quota Pannoniae? 
    Attamen hic vere stetit omnis Pannoniae res,
    Et tota his campis semisepulta iacet. 
    Funestos ne quaere locos, Cannasve, Pylasve, 
    Unus pro cunctis Mohaciensis erit. 

Oprócz tego w Zeitschrift des Vereins für Geschichte und Alterthum Schlesiens, Tom 32 z 1898, w artykule prof. dra (po niemiecku wszystko dużymi literami — Prof. Dr., bo rzeczowniki pisze się z dużych liter) Gustav Baucha Beiträge zur Litteraturgeschichte des schles. Humanismus (po polsku: Wkład śląskiego humanizmu do historii literatury).
Drugi rozdział tego artykułu poświęcony jest Georgowi Wernerowi. Autor pisze, mniej więcej, tak: Kiedy straszna katastrofa Mohacza (29 sierpnia 1526 r.) uderzyła Węgry i tak wielu szlachetnych Węgrów zginęło podczas bitwy, poeci humanistyczni mieli wielką okazję do napisania wersetów żałobnych i epitafiów dla poległych. W melancholijnym zbiorze „Pannoniae luctus”, który śląski drukarz Hieronymus Vietor z Liebenthal [Lubomierz] zebrał i wydrukował w Krakowie w 1544 r., wiersze Wernera należą do najlepszych. I tu pojawia się niemieckie tłumaczenie wiersza a w przypisach wersja pierwotna:

    Auf die Gefilde von Mohacs

    So eng der Raum, da König Ludwigs Lager stand!
    Ein winzig Theilchen nur vom großen Ungarland!
    Doch stand ganz Ungarns wahres Mark hier dicht geschaart
    Und liegt nun auf dem Feld, verwest unaufgebahrt.
    Verblaßt ist Cannäs Grann, dir fremd die Thermopylen:
    Dein Herz, Magyar, kann jetzt nur Mohacs' Weh noch fühlen.

Inny wiersz o Klęsce Mohacza zawiera wersy:

    Doch will, Georg, ich künden deines Namens Ruhm
    Zapolya der fernsten Zeit,
    Der du als Opfer deines Bruders Königthum
    Mit deinem Blute hast geweiht.

a w przypisie oryginalna wersja:

    De clade Mohaciensi.
    . . . . . .
    Sed quod, Georgi, te tacebit saeculum
        Zapolitani nominis?
    Qui regna fratris victimae in modum tui
        Tuo sacrasti sanguine.

Próbowałem to tłumaczyć z łaciny i niemieckiego ale nie wychodzi mi to zbyt dobrze, np. nie wiem, jak przetłumaczyć niemieckie Grann, więc każdy będzie musiał to zrobić sam. Mogę się jedynie podzielić takim spostrzeżeniem: Werner porównuje klęskę pod Mohaczem do Cannasue i Pylasue, na niemiecki przetłumaczono to pierwsze na Cannäs, a drugie na ThermopylenCo do pierwszego pełna zgoda, Kanny, miejsce dwóch bitew, ale to ta wcześniejsza jest tu ważniejsza, ta w której Hannibal rozgromił Rzymian i świat zadrżał w posadach, przynajmniej na chwilę. To porównanie wydaje się trafne, pod każdym względem. Co do drugiego, to niemiecki tłumacz zidentyfikował Pylasue jako Termopile, co nie wydaje mi się do końca słuszne. Owszem, bohaterska obrona Spartan przed Persami, zachowała się w naszej pamięci i jako przykład poświęcenia na polu bitwy, jest tego warta, ale chodzi, moim zdaniem, o inne miejsce, ważniejsze, a nie pamiętamy o nim, tzn. medycyna pamięta, bo każdy z nas posiada Pylorus, czyli odźwiernik, taką bramę, wrota (greckie pyle) między żołądkiem a dwunastnicą. Także Termopile mają w swoim źródłosłowie te wrota, więc od strony literackiej i wymowy znaczeniowej (bohaterska obrona), nie jest to złe. Ale może jednak zasadniejsze byłoby utożsamienie tego miejsca z Pylae Ciliciae, czyli Wrotami Cylicyjskimi, za Wiki:

    „Brama Cylicyjska, Wrota Cylicyjskie, Przełęcz Cylicyjska (tr. Gülek Boğazı) — wąska przełęcz w górach Taurus, najważniejsze połączenie między Cylicją i basenem Morza Śródziemnego oraz Wyżyną Anatolijską. Południowy kraniec znajduje się 44 km na północ od miasta Tars. Brama Cylicyjska położona jest obecnie w prowincji Mersin, która graniczy z prowincją Adana.
    W czasach starożytnych brama została nazwana w języku greckim Cilicia Pylai (Brama Cylicji). Krzyżowcy nazywali to miejsce Bramą Judei, a Arabowie Darb as-Salama. Turecka nazwa Gülek wywodzi się od armeńskiej wsi Gogulak (Gugulak, Gułag), łac., Gogulat lub Coqelaquus znajdującej się przed samą przełęczą. 
    Brama Cylicyjska była ważnym miejscem strategicznym na drodze z Anatolii do Syrii dla wielu przemieszczających się tędy armii. Maszerowało przez bramę dziesięć tysięcy wojsk, opisanych przez Ksenofonta w Anabazis, także Aleksander Macedoński przechodził tędy, kierując się pod Issos w roku 333 p.n.e. Następnie biegł tędy szlak wojskowy, prowadzący do Antiochii, zbudowany na rozkaz Juliusza Cezara. Podczas rządów cesarza Karakalli gościniec został przebudowany i rozszerzony, będąc jednym z ważnych etapów na drodze do Podandus w Kapadocji.
    Przechodził tędy Paweł z Tarsu oraz karawany niewolników, zmierzające w VIII w. do Hisn as-Saqaliba (twierdzy Słowian) przy ówczesnej granicy arabsko-bizantyńskiej. Ormiańska obecność datuje się na tym obszarze już od roku 965. Ta część cylicyjskiej Armenii była we władaniu dynastii Rubenidów w latach 1080—1375 i związanych z nimi sojuszem krzyżowcami. W 1096 roku bramę pokonali rycerze pierwszej krucjaty. Upadek Armenii Cylicyjskiej dał początek kolejnej fali emigracji, tym razem Turków osmańskich.”

Ta brama ma więc dużo bogatszą historię i zestawienie jej z Mohaczem, jest bardziej adekwatne. Kolejna brama zdobyta przez Turków. Pytanie, kto ją otworzył od środka? I jak nazywał się ten klucznik?

[C] Trudno nie zacytować tu fragmentu tekstu z biogramu Moibanusa:

    „Rozpoczęte przez Jana Hessa reformowanie Kościoła na Śląsku następowało bardzo ostrożnie, a władzę biskupa uznawano do połowy XVI wieku. Wieczerza Pańska pod dwoma postaciami udzielana była tylko po kryjomu i na żądanie. Wprawdzie nadal odprawiano katolicką mszę, zachowano osobistą spowiedź, stroje kapłańskie, egzorcyzmy w czasie sakramentu chrztu, klękanie przy wymienianiu imienia Jezus, obchodzono wiele katolickich świąt, w tym ku czci NMP, ale konsekwentnie wprowadzano nowy porządek nabożeństwa. Po tzw. dyspucie wrocławskiej, która odbyła się w dniach 20—22 kwietnia 1524 r. między katolikami a zwolennikami Lutra, droga do protestantyzmu została otwarta. W 1525 r. wydano we Wrocławiu Katechizm niemiecki, do którego przedmowę napisał sam Luter. W mieście wydawano pisma Lutra. W tym samym roku parafie św. Marii Magdaleny i św. Elżbiety zlikwidowały procesje, msze żałobne, święcenie wody i wprowadziły język niemiecki do nabożeństw. W 1528 r. ogłoszono Porządek szkolny i kościelny, który zabraniał odby­wa­nia cichych mszy, znosił czczenie obrazów, procesje z Najświętszym Sakramentem, anniversaria, modlitwy do świętych i posty oraz celibat duchownych, ale reszta nabożeństwa pozostawała w katolickim rycie. Zarówno Hess i Moibanus ożenili się, co nie przyczyniło się do zmiany postawy wobec nich przez biskupa Jakuba von Salza. Mimo że Wrocław był siedzibą biskupią, większość ludności przyjęła luteranizm.”
(https://www.biografie-niemieckie.pl/ambrosius-moibanus)

[D] To wspomniany Heinrich Rybisch był pomysłodawcą likwidacji w roku 1529 dwunastowiecznego opactwa w podwrocławskim wówczas (dziś w granicach miasta) Ołbinie, na którego miejscu później powstał kościół św. Michała Archanioła (jednocześnie jednak — „dla równowagi” — rozebrano znajdujący się w pobliżu przejęty przez protestantów kilka lat wcześniej — w 1523 — kościół św. Hieronima, na którego miejscu dziś stoi Kościół Opieki św. Józefa, d. 11 Tysięcy Dziewic). Pretekstem do tych działań było zagrożenie tureckie po zwycięskiej dla sułtana Sulejmana Wspaniałego bitwie pod Mohaczem w sierpniu 1526 i potrzeba wzmocnienia fortyfikacji, likwidacji możliwych rejonów ukrycia się armii oblężniczej oraz „oczyszczenia przedpola obrony”. Kamień pozyskany z rozbiórek posłużył do wybrukowania Nowego Targu oraz do budowy domu ich wnioskodawcy — Heinricha Rybischa. Niektóre cenniejsze elementy z rozebranych kościołów ozdobiły domy także innych co znamienitszych mieszczan, a pochodzący z ołbińskiego opactwa romański portal, który już w XVI wieku uznany został za zabytek, wmurowano w południową ścianę kościoła św. Marii Magdaleny, gdzie dotrwał do dziś.
(https://pl.wikipedia.org/wiki/Heinrich_Rybisch)

[E] Norbertanie (Premonstratensi) — zakon rzymskokatolicki założony w 1120 przez św. Norberta z Xanten w miejscowości Prémontré koło Laon we Francji. Oparty jest na regule św. Augustyna z Hippony. Zakon norbertanów w XIV wieku obejmował 655 opactw i probostw.
(https://pl.wikipedia.org/wiki/Norbertanie)

patrz także: Jerzy Aleksander Splitt — Premonstratensi i ich najstarsza fundacja na ziemiach polskich.

[F] Achatius (vel Achaz) von Haunold (ur. po 1478, zm. 6 I 1532) — „prezes Rady Miejskiej i starosta Księstwa Wrocławskiego (Landeshauptmann). Tę zaszczytną funkcję piastował wielokrotnie (w latach 1517, 1520, 1523—1524, 1526, 1528—1532), od 1511 r. był członkiem Rady Miejskiej stolicy Śląska, a zasłynął jako wybitny reprezentant pierwszego pokolenia wrocławskich zwolenników nauk doktora Marcina Lutra 41). To za przyczyną Achatiusa w 1522 r. franciszkaninie obserwanci, zwani bernardynami, zmuszeni zostali do opuszczenia swojego klasztoru i kościoła św. Bernardyna ze Sieny na terenie wrocławskiego Nowego Miasta 42); w 1529 r. na rozkaz starosty i zgodnie z wolą luterańskich władz miasta doszczętnie zburzono romańskie opactwo benedyktynów Najświętszej Panny Marii i św. Wincentego na podwrocławskim Ołbinie. Wreszcie: to on zadbał o wzmocnienie fortyfikacji miasta w związku z zagrożeniem tureckim w roku 1529. Wtedy też, jako głównodowodzący (Heerführer), udał się z armią śląską — tj. oddziałów składających się z 700-osobowej konnicy i 3000 pieszych — wspomóc obrońców stolicy. Należał do grupy coraz liczniejszego nobilitowanego patrycjatu wrocławskiego (tzw. Landadel), dodatkowo szczycił się godnością radcy cesarskiego oraz tytułem eques auratus. Miał, niewątpliwie, rycerskie i szlacheckie ambicje — potwierdzeniem tego stało się jego wyniesienie w 1523 r. do czeskiego stanu szlacheckiego, a dowodem — ufundowanie przez niego w tym samym roku tablicy z własnym wywodem genealogicznym 43). W swej konsekwentnej postawie religijnej Haunold potrafił się przeciwstawić nawet władcy — gdy król Czech Ferdynand I Habsburg, w trakcie swojej wizyty hołdowniczej w stolicy Śląska w 1527 r., nakazał usunąć luterańskich duchownych z Wrocławia, właśnie Achatius miał mu zagrozić, że jeżeli to się stanie, wszyscy mieszczanie wraz ze swoimi dziećmi i potępionymi pastorami gotowi są opuścić miasto i udać się na emigrację. Powszechnie ceniono go i długo pamiętano jego zasługi dla Wrocławia. Gdy zmarł (przedwcześnie) w 1532 r., nawet katolicka kapituła katedralna nakazała swoim członkom wziąć udział w jego uroczystościach pogrzebowych. Dla naszego wywodu nie jest bez znaczenia i to, że Haunold był zaprzyjaźniony z Heinrichem von Rybisch (1485—1544): obaj mieszkali przy tej samej ulicy (dzisiejszej Ofiar Oświęcimskich, a dawnej Junkernstrasse) i mieli tutaj okazałe domy.

    41) Na jego temat Achatiusa von Haunolda zob. G. Pfeiffer, Das Breslauer Patriziat im Mittelalter, Breslau 1929, s. 244, 296—297; O. Pussch, Die Breslauer Rats– und Stadtgeschlechter in der Zeit von 1241 bis 1741, Bd. 2, Dortmund 1987, s. 107—108.
    42) Zob. K. A. Menzel, Topographische Chronik von Breslau, Quartal 5, Breslau 1806, s. 551; J. Krebs, Wanderungendurch Breslau und dessen Umgebungennebst weitern Ausflügen, Breslau 1836, s. 256.
    43) Zob. G.  Pfeiffer, op. cit., s. 248; O. Pusch, op. cit., s. 108.”

(Piotr Oszczanowski — O dwóch rzeźbach z początku wrocławskiego renesansu. Na marginesie twórczości Andreasa Walthera)

Przy okazji, warto wyjaśnić rozkolportowane w internecie i Wikipedii błędne informacje, jakoby Achatius Haunold był sławnym poetą i właścicielem zamku na wodzie w Wojnowicach koło Wrocławia. Już kiedyś o tym zamku wspominałem, dzisiejszy swój kształt zawdzięcza Jakubowi Bonerowi, z tych Bonerów, więc Achatius jego właścicielem, w tej formie, nigdy nie był. Był za to, i to tylko przez chwilę, właścicielem folwarku w Wojnowicach, w którym może i mieściło się jakieś zamkowe założenie ale nie w takiej, gotycko-renesansowej, formie, jaką znamy dzisiaj. Nie było to też w 1522 roku, jak można przeczytać. Wspomniany Gerhard Pfeiffer podaje: „1511 besitzt er dafür 1/2 Jahr lang Wohnwitz mit dem Stockichten Teich und Berg und Wald bei Belkau, jedoch nicht, ohne den Besitz in dieser Zeit mit 36 Gulden zu belasten”, czyli w 1511 roku, przez pół roku posiadał Wohnwitz [Wojnowice] z Stockichten Teich [jakiś staw, może ten wokół zamku] oraz górą i lasem w pobliżu Belkau [Białków] ale bez prawa własności w tym czasie i z 36 guldenami obciążenia. Wojnowice i Białków leżą obok siebie i czasami ta góra i las, opisywane są jako położone blisko Wojnowic. Np. Oskar Pusch podaje w Die Breslauer Rats– und Stadtgeschlechter in der Zeit von 1241 bis 1741, Tom 4, że Nikolaus von Schebitz, jeden z kolejnych właścicieli, „drei Jahre später hat er Belkau, den Stockichten Teich bei Belkau sowie Berg und Wald Wohnwitz” (trzy lata później [1513] posiada Białków, Stockichten Teich obok Białkowa jak i górę i las Wojnowice).
Achatius został kawalerem/rycerzem (został wyniesiony do stanu schlacheckiego) i starostą (Pfeiffer pisze: „Ritter und Hauptmann geworden”) i może ktoś tego Rittera, pisanego frakturą, odczytał jako Dichtera i tak Achacy został sławnym poetą. Ja, w każdym razie, nie znam jego wierszy.
Myślę, że w tym wypadku, lepiej byłoby przetłumaczyć opis zamku za niemieckojęzyczną Wiki — https://de.wikipedia.org/wiki/Schloss_Wohnwitz, bo tu takich lapsusów nie ma.

[G] Sebastian Monau — rajca wrocławski, 14 lutego 1532 wybrany Hauptmannem (starostą): „Den 14. Februarii ward zum Hauptmann erwählet Herr Sebastian Monau” (Nicolaus Pol — Jahrbücher der Stadt Breslau. 5 Bde, Tom 3), także w 1534 Landeshauptmannem (starostą księstwa wrocławskiego). Znany jest jego herb i podobizna z pierwszej połowy XVII w., a z opisu wynika, że zmarł 26 kwietnia 1534. Ma swoją tablicę epitafijną na południowej ścianie kościoła św. Elżbiety, gdzie klęczy przed ukrzyżowanym Chrystusem razem ze swoją żoną i córką.

 

 

 



tagi: konstantynopol  węgry  śląsk  rzym  turcja  czechy  praga  husyci  luter  wrocław  wiedeń  breslau  drabina  1453  1529  krucjata antyturecka  kapistran  capistrano  stolica apostolska  jagiellonowie  ołbin  ostrów tumski  belgrad  jerzy z podiebradu  wittenberga  mantua  mohacz  władysław pogrobowiec  hunyadi  legaci papiescy  buda  sabacz  rybisch  sobótka  wojnowice 

umami
26 marca 2021 16:04
9     1366    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

saturn-9 @umami
26 marca 2021 18:39

... że Porta w ciągu czterech ostatnich lat przybliżyła się do Wrocławia na odległość 32 mil, nie mogło pozostać bez wpływu na psychikę mieszkańców miasta ...

          
Musi jaki kiks bo 32 to nie jest sporo ale liczba ta to zarazem zły omen w konotacjach mrocznych ... i ja bym zbiegł do Lipska ;-)

 

zaloguj się by móc komentować

umami @saturn-9 26 marca 2021 18:39
26 marca 2021 19:54

[62] R. FoersterH. und S. Ribisch (ZfGS, 41, 1907, s. 180—240)

ZfGS = Zeitschrift des Vereins für Geschichte und Alterthum Schlesiens, Band 41, 1907, str. 204, idzie to tak:

Aber auch nach dem Abzuge des Türken sieht er große Gefahr; er fürchtet seine Rückkehr im nächsten Frühjahr: Turcas non superavimus sed abegimus: tantum et de nostris sepibus tanquam rugientes leones arcuimus. Deus sit nobis ad Aprilem propitus, praesertim nobis Silesiis. Von der Grenze des türkischen Reiches bis Breslau sind nur noch 32 Meilen, vor vier Jahren waren noch 120—150 Meilen.
https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/20616/edition/18050/content
 

zaloguj się by móc komentować

JOLANTA1 @umami
26 marca 2021 20:07

Dziękuję za kwerendę.

Dla mnie to zupełnie nowy temat.

 

 

 

zaloguj się by móc komentować


MarekBielany @umami
26 marca 2021 23:34

To widać na każdym kroku.

Z ostatniego zdania: dopiero w chwili śmiertelnego zagrożenia 

Ja taki mam: dobrze jest, że w chwili.

 

P.S.

zrobię twardą kopię.

Jan (s)cala.

zaloguj się by móc komentować

saturn-9 @umami 26 marca 2021 19:54
27 marca 2021 07:00

Ach te pruskie przypisy.

Wcześniej w tekście pojawia się zapis po dwakroć '800'. Odpuściłem ale po tym odniesieniu '32' a cztery lat wcześniej było nawet '120-150' to nasuwa się refleksja, że dokumentację post factum sporządzali jacyś nieznani nam rewizjoniści dziesiątki lat jak nie stulecia dla 'pokrzepienia serc śląskich' co by uczyły się z historii własnej. To rozedrganie w cynkach świętych daje do myślenia. Dies diem docet.

Nie mam cierpliwości wiejskiego nauczyciela, który papier zaczerniał i broszury publikował o niedorzecznoścach w dokumentach z wieków przeszłych...

W tagach zabrakło: Breslau  ;-) Pozdrawiam.

zaloguj się by móc komentować


betacool @umami
30 marca 2021 10:26

Bardzo ciekawy tekst i jeśli chodzi o internetową edycję tekstu, absolutne mistrzostwo.

Na tle tych wszystkich wahań i braku zdecydowania różnych mieszczańskich i duchowych gremiów, warto podumać raz jeszcze o roli charyzmatycznych jednostek pokroju św. Jana Kapistrana.

Wydaje mi się, że celem upowszechnienia systemów demokratycznych i główną ich intencją, było ograniczenie wpływu jednostek wybitnych na bieg historii.

 

zaloguj się by móc komentować

umami @betacool 30 marca 2021 10:26
30 marca 2021 17:41

Dzięki za dobre słowo. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować