-

umami

Buntownik numer 1045. Antoni Ossendowski - Przemysł wojenny i Daleki Wschód

    Ostatnio p. Ewa Rembikowska pisała o Ossendowskim, ale celowo nie otwierałem, bo jestem w trakcie czytania książki o Ossendowskim, pióra Witolda Michałowskiego – Ossendowski. Podróż przez życie, wydanej przez Wydawnictwo Zysk i S-ka w 2015 roku.
    Czytam ze względu na Ossendowskiego, bo kiedyś połknąłem Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów ale potem utknąłem na Gasnących ogniach. Czyta mi się tego Michałowskiego tak sobie, ale niektóre fragmenty bardzo ciekawe.
    Wyczytałem, na przykład, że Ossendowski planował serię artykułów do Bellony. Tematyka interesująca, więc wyszukałem tę Bellonę. To miesięcznik wojskowy, ukazujący się od 1 stycznia 1918 r., wydawany przez Wojskowy Instytut Naukowo-Wydawniczy MSW, którego redaktorem był płk dr Wacław Tokarz.
    Z 21 lat wydawania tego pisma, zarchiwizowanych jest tylko kilka numerów i to tak beznadziejnej jakości, że Chełmska Biblioteka Cyfrowa powinna zostać wytarzana w smole i pierzu. Jeśli wpiszecie w wyszukiwarkę Ossendowski nic nie znajdziecie.
    Dopiero przejrzenie spisów treści dało jeden, pozytywny, wynik. 

    Tekst jest krótki, ukazał się w tomie 9 z 1923 r. Treści trzeba się domyślać, więc go przepisałem i zrobiłem nowy schemat. Zachowałem oryginalną pisownię, a tam, gdzie mam kłopot z rozczytaniem to sugerowaną treść umieszczam w nawiasie kwadratowym. W tych nawiasach umieszczam także współczesne formy pisowni niektórych nazw geograficznych, ale nie wszystkie sprawdzałem.

 

    Przemysł wojenny i Daleki Wschód.

    Przemysł wojenny wszystkich państw europejskich w dobie wojny światowej przeżywał ciężki kryzys. Przyczyny jego kryły się nie tylko w tem, iż ten specjalny rodzaj przemysłu był w stanie niemowlęcym wszędzie, prócz Niemiec, lecz w tem, że brakowało surowców do wytwarzania materjałów bojowych.

    Bawełna, saletra, rtęć, piryty, arszenik, antymon, wanadjum, wolfram, boksyt, molibden, nikel, kobalt, platyna i ruda manganowa odrazu znikły z międzynarodowego rynku, zapasy zaś tych surowców wyczerpały się bardzo szybko, szybciej niż na to pozwalała produkcja materjałów wojennych. Objaśnia się to czynnością komisyj niemieckiego ministerjum wojny, robiących zakupy w neutralnych państwach jeszcze w roku 1916. Holandja, Danja, Szwecja, Norwegja, nawet Szwajcarja i Finlandja były terenem działań tych komisyj, a dopływ surowców wojennych do Niemiec odbywał się stale i w bardzo znacznych ilościach.

    Drugą przyczyną wyczerpania rynku surowcowego była spekulacyjna praca rządowych i prywatnych hurtowników, dążących do robienia zapasów na rzecz poszczególnych państw. To też widzimy, że przemysł, pozbawiony zwykłych surowców, musiał szukać innych źródeł materjałów podstawowych. W tym okresie zjawiły się technicznie opracowane, a całkiem nowe metody przemysłowe produkowania kwasu azotowego z powietrza (atmosferycznego azotu) lub z amoniaku, kwasu siarczanego z gipsu i innych naturalnych sulfatów, fosforu z fosforytów i żużli tomasytowych [tomasowskich — tomasyna (żużel Thomasa)]; ulepszono metody metalurgji aluminium z kaoliny etc. Lecz pomimo to [nic] nie mogło zastąpić takich surowców, jak platyna, nikel, kobalt, wanadjum, wolfram i inne metale i ich rudy.

    Trzeba było ich szukać na dalekich rynkach starego i nowego świata. To powołało do życia cały szereg nowych linij okrętowych przeważnie pod neutralną flagą — holenderską lub państw Skandynawskich oraz zwiększyło wywóz Stanów Zjednoczonych i Japonji. Jednocześnie przeprowadzono energiczne poszukiwania potrzebnych surowców w Azji, Południowej Ameryce i Australji.

    Nowe przedsiębiorstwa okrętowe poczęści zaspokoiły głód surowcowy, ale jednocześnie poniosły wielkie straty w tonnażu wskutek bardzo energicznej blokady morskiej, dokonanej przez niemieckie łodzie podwodne; już w r. 1917 było jasnem, że wkrótce zniknie i to źródło zaopatrywania w surowce Europy aljanckiej.

    Wystąpienie Stanów Zjednoczonych i podwojona energją sprzymierzonych uprzedziły te smutne prognostyki i zakończyły wojnę bez nowego
kryzysu surowcowego.

    Ciągła obawa o ten kryzys powołała do życia wyprawy dla poszukiwań i badań pokładów „wojennych” surowców, a wyniki tych prac są nader poważne i dają możność sądzić o możliwości zaopatrzenia największych zbrojnych ugrupowań przez daleko położone rynki.

    Szczególnie dodatnie wyniki tych prac dały badania i poszukiwania na Dalekim Wschodzie.

    Po ustaleniu państwowości [w] Rosji, Polskę łączy z Dalekim Wschodem sieć kolei żelaznych:


    Rynek ten więc nie może i nie powinien być dla nas obojętnym i zaniedbanym.

    Z innej znowu strony władanie Gdańskiem oraz tranzytowo celne umowy z Rumunją otwierają przed Polską drogę morską do bogatych rynków Dalekiego Wschodu, gdzie obecnie jawnie i tajnie krzątają się bardzo energicznie polityczni agenci Niemiec, a gdzie niebawem — jak to już miało miejsce w Szwecji i Chili — Niemcy wydzierżawią na szereg lat wszystkie surowce, a produkcję ich zakontraktują.

    Studjując tę kwestję, widzimy cały olbrzymi obwód Kuźniecko–Minusiński (Środkowa Syberja), obfitujący w rudę manganu, miedzi oraz sulfaty naturalne, południowy obwód Zabajkalski z wielkiemi zapasami miedzi, cyny, wolframu, wanadu i molibdenu; rzekę Witim z poważnemi pokładami piasku platynowego, zatoki Tetiuche [obecnie Dalniegorsk] i Sedimi na rosyjskiem wybrzeżu Oceanu Spokojnego z nieprzebranemi zapasami miedzi, cyny i cynku, teren Chińskiej Rzeczypospolitej z jej olbrzymiemi bogactwami mineralnemi.

    Amerykański Geological Survey wykrył w prowincji Hunań [inny używany obecnie zapis: Hunan, Xunan] oraz w Junnań bardzo znaczne zapasy rudy tego metalu, obecnie produkują tam podług systemu Harrenschmidt'a do 8000 tonn antymonu.

    Cynę w wielkich pokładach znaleziono w okolicach Kukin w Junnań, a także w prowincjach Kwangsi [inny używany obecnie zapis: Kuangsi/Guangxi] i Hunań.

    Rtęć w postaci bogatych pokładów rudy znaleziono w prowincjach Kweiczon, Hunań, Szeczuan, Junnań i Kwangsi.

    Wolfram, molibden i mangan wykryto w Hunań, Kansu, Kiangsi, Kwantung, Fukien, Czekiang oraz w wewnętrznej Mongolji.

    Saletra, wolfram, wanad i nikel znajdują się w znacznych ilościach w obwodzie Kobdoskim i w chanacie Tuszetu zewnętrznej Mongolji czyli Chalchi, a także w Chińskim Turkiestanie w północnych wąwozach Tień-Szaniu oraz w dolinie rzeki Tarim.

    Sole aluminiowe wykryto w prowincjach Fukien, Czekiang i w obwodzie Koko-Nor.

    Piryty i fosforyty szerokim pasmem ciągną się wzdłuż starej drogi handlowej Ju (nafrytowej) [nefrytowej] oraz w chanacie Jassaktu w Chalcha na pograniczu chanatu Sain-Nion. W Chinach właściwych spotykamy te minerały w Kiang-tu i Kansu.

    Komunikacja wodna systemem rzek Kwang-Ho i Jantze, drogami karawanowemi i kolejami Sujnań—Pekin—Pukon—Szanchaj, Pekin—Ningpo oraz Pekin—Czangsza, obfitość statków morskich w chińskich portach oddawna uczyniły z rynku mineralnego Chin dostawcę dla Japonji, Argentyny i Australji; Niemcy zaś wywozili rudę miedzi i cyny z zatoki Tetiuche do Hamburga.

    Widzimy więc, że znaczenie rynku Dalekiego Wschodu dla przemysłu wojennego Europy i możliwości wywozu surowców nie tylko w czasie wojny, lecz i w dobie pokoju są znaczne.

    Polska agentura wojskowa na Dalekim Wschodzie mogłaby szczegółowo opracować plan zakupu i transportu surowców wojennych, lecz niestety z powodów oszczędnościowych jedyna placówka attaché wojskowego w Tokio została zniesiona w 1921 r.

        prof. dr Antoni Ossendowski.



    Ten schemacik ma prawie sto lat. Na tyle lat Polacy zostali wypchnięci z Azji. Niektóre nazwy nic już nam nie mówią. Np. Minusińsk pada nawet w tym tekście Czaplickiej o Sybirakach, który kiedyś tu wklejałem. W miejscowości tej było pełno zesłańców i czerwonych wywrotowców a jak widzimy, to nieodłącznie wiąże się ze złożami :)
    Dlaczego Ossendowski nie napisał kolejnych tekstów do Bellony, nie mam pojęcia. Może został celowo odsunięty?
    Kiedy w Google wpisałem chanat Tuszetu, trafiłem na 2 kolejne ciekawe teksty. Pierwszy to fragment noweli Złota Rzeka, pochodzącej z książki Nieznanym szlakiem Ossendowskiego, wydanej w 1924 roku, w którym zainteresowała mnie postać Bolesława Jurkiewicza:



     W końcu roku 1890, późnej jesieni, dziwny widok przedstawiała dolina Złotej Rzeki. Tłum jeźdźców, długi szereg naładowanych ludźmi wozów zaległy plac przed barakami, Na spadkach gór, przy wejściu do tunelów i szybów, na rusztowaniach około maszyn i pomp nie roiło się już od pracujących jak zwykle. Cała ludność z Tinza-ho widocznie porzuciła złotodajną rzekę. Jednak czekano tu jeszcze na coś. Ludzie milczeli i kręcili głowami, jak gdyby kogoś wyglądając. Nagle uderzono w dzwon. Po chwili zjawił się wysoki, chudy człowiek w otoczeniu kilku jeźdźców. Siedział na rosłym bułanym źrebcu ubrany jak zwykle w niezmienną skórzaną kurtę i czapkę z daszkiem spuszczonym na oczy. Stanął w strzemionach i zaczął mówić:

    — Towarzysze! Praca nasza skończona. Zabraliśmy Tinza-ho całe jej złoto. Po kilku latach mozolnej, straszliwej pracy jesteśmy ludźmi bogatymi. Możemy zacząć teraz inne życie. Nauczyliśmy się tu, wśród tych gór — pracy, sprawiedliwości i poszanowania prawa i ludzi. Zapomnijmy więc na zawsze nasze pomyłki życiowe i zbrodnie, które rzuciły nas na to pustkowie i na tę pracę nadludzką, pamiętajmy tylko o tym, czego nas nauczyła Złota Rzeka. Zmyliśmy z naszych rąk i dusz wszystkie dawne grzechy i niech Bóg dopomoże nam stać się w innym miejscu, wśród innych ludzi niegorszymi od nich, a raczej lepszymi, silniejszymi i uczciwszymi. Bywajcie zdrowi, towarzysze i przyjaciele, a wspomnijcie czasami o tym, który kierował ręką surową i twardą życiem i losem Komuny Złotej Rzeki. Być może posłyszycie kiedyś o mnie. Nazywam się Bolesław Jurkiewicz, Polakiem jestem, rodem z ziemi męczenników odwiecznych i do tej ziemi powrócę, i o jej szczęście walczyć będę, bo nic droższego już nie mam dla siebie. Wspominajcie o mnie czasami, gdy pamięć ozywi przed wami te lata, spędzone na Tinza-ho, ja zaś zawsze będę miał was w sercu swoim. Bywajcie zdrowi! Z Bogiem!

    Wspiął konia i popędził naprzód. Za nim jechało dwóch jeźdźców...

    Rozległy się krzyki, nawoływania, parskania koni, skrzyp kół. Długie węże jeźdźców i wozów wydobywały się z wąwozu i, rozbiwszy się na mniejsze części, zaczęły sunąć w różne strony...

    Epopeja Złotej Rzeki była zakończona na zawsze...




    Drugi tekst nie jest podpisany. Ukazał się 14 sierpnia 1939 roku w 222 numerze Dziennika Piotrkowskiego:

 

 

    Buntownik numer 1045

    Polak najwyższym sędzią sporów książąt mongolskich

    Podczas moich badań kopalni złota w Syberii Wschodniej, w archiwum Troickosawskiego inspektoratu górniczego znalazłem protokół, spisany w 1890 r. Komisarz policji (isprawnik) Piotr Bogaczow donosił gubernatorom Zabajkalskim, że polski „buntownik”, Bolesław Jurkiewicz porzucił już ze swoją bandą dolinę rzeki Tinzaho, wpadającej do Ononu, a jego wywiad, dokonany wspólnie z chińskim daotajem Kuen–Ming–Fo w tej części Mongolii Zewnętrznej ustalił, że banda Jurkiewicza rozproszyła się „w nieznanym kierunku”.

    Dalsze badania, przeprowadzone przeze mnie w Górniczym Urzędzie w Irkucku, dały nieoczekiwane zupełnie wyniki.

    Okazało się bowiem, że jakiś przestępca — Polak, zarejestrowany wśród osiedleńców pod Nr. 1045, bez zezwolenia władz przekroczył granicę rosyjsko-mongolską i na rzece Tinza-ho założył komunę, trudniącą się wydobywaniem złota z piasków doliny tej rzeki.

    Komuna rządzona była na podstawie prawa, ustalonego przez Jurkiewicza, a władze chińskie i ludność mongolska uznawały rząd komuny i zawierały z nią umowy, jak z samodzielnym państwem.

    Komuna tych „prospektorów” według obliczeń inspektora górniczego miała wydobyć około 2000 pudów, czyli 32.000 kg złotego piasku i wycofała się na skutek nieprawnej zresztą interwencji władz rosyjskich.

    Ciekawy jest szczegół że Jurkiewicz był uznawany przez mongolskich książąt ajmaków za najwyższego sędziego i rozstrzygał szereg bardzo zawiłych spraw i sporów w chanacie Sain–Noin i w prowincji Wan.

    Przebywający w Tomsku na wygnaniu, powstaniec z r. 1863 dr. Orzeszko, szwagier znakomitej pisarki, twierdził, że Jurkiewicz, jako młody, liczący około 20 lat powstaniec. był zesłany na Sybir i że to on właśnie był organizatorem wspomnianej komuny, podtrzymującej normalne stosunki dyplomatyczne z neutralnymi władzami chińskimi (Mongolia bowiem była wówczas prowincją chińską) i z miejscową administracją, mongolską w Urnie i w Wanie.

    KALISZANIN — SĘDZIA MONGOŁÓW

    Jest to wypadek, który miał miejsce na długo przed wielką wojną. Tuż przed nią wielką i dodatnią rolę odgrywał w północnej Mongolii — od Urianchaju do Miasutaju — rosyjski inspektor górniczy, inżynier Eugeniusz Różycki, kaliszanin.

    Ten zrównoważony, kulturalny i inteligentny człowiek był zaszczycony przez Mongołów, Sojotów i Dżungurów tytułem sędziego i rozstrzygał według sumienia spory między książętami a dzierżawcami pastwisk, odbywając w tym celu dalekie nieraz wyprawy poza granice Rosji Azjatyckiej.

    INŻYNIER Z WARSZAWY — OPIEKUN SYBIRAKÓW.

    W Ulinsutaju przebywał z rodziną warszawianin, inżynier Stanisław Błoński, przedstawiciel amerykańskiej firmy Anderson and Mayer. Ten rodak nasz cieszył się wielkim poważaniem wśród Mongołów, że odgrywał rolę konsula polskiego i zawdzięczając mu, uciekinierzy Polacy i żołnierze 5-tej sybiryjskiej dywizji szczęśliwie powrócili do Polski i wzięli udział w ostatecznej rozgrywce z bolszewikami w puszczy Kurpiowskiej i Augustowskiej.

    Słowo Błońskiego było bezapelacyjnym dla Mongołów wyrokiem i wekslem w handlowych stosunkach pomiędzy nimi a Chińczykami i rosyjskimi kolonistami. Obecnie Stanisław Błoński z małżonką i synami — inżynierami mieszka w San-Francisko i jest znanym i poważanym działaczem wśród kolonii polskiej w stanie Kalifornia.

    SZYMANOWSKI — CZŁONEK SPRAWIEDLIWY.

    W Ulinsutaju prowadził dość rozległe interesy handlowe Polak Szymanowski, występujący w imieniu pewnej firmy rosyjskiej (Bracia Czurinowie). Człowiek mało wykształcony, nosił on dumnie nazwisko polskie i był przez Mongołów poważany.

    Do niego przeszła koncesja na złote kopalnie, należące do spółki akcyjnej „Mongolor” w chanacie Tuszetu. Szymanowski marzył o założeniu tam wielkiego przedsiębiorstwa polskiego, lecz zawierucha wojenna, gdy czerwoni wdzierali się do Mongolii, zmiotła tego Polaka z powierzchni ziemi. Zostały po nimi tylko wspomnienia wśród tych rodaków, których w dzikiej Mongolii przytulił i dał możność powrotu do kraju. Mongołowie nazywali go „człowiekiem sprawiedliwym” i liczyli się z jego zdaniem.

    LEKARZ MONGOŁÓW.

    Piotr Jezierski zasłynął jako lekarz i weterynarz. Zdaje mi się, że był tylko weterynarzem.

    Tłumy Mongołów zjeżdżały się do niego do Urgi po pomoc lekarską. Udzielał jej bezinteresownie. Marzył jak i Szymanowski, o zwerbowaniu polskich fachowców i robotników z Podkarpacia, skąd pochodził, przywędrowawszy na Sybir, jako jeniec austriacki. Otrzymał koncesje na źródła ropy w obwodzie Kobdo i koło jeziora Ubsa.

    Krwawa akcja „białego” generała — barona Ungerna, porwała w swój wir Jezierskiego. Zginął z ręki siepaczy niepoczytalnego Ungera.

    POLAK — PRZYJACIEL „ŻYWEGO BUDDY”.

    W stolicy Mongolii Urdze od dłuższego szeregu lat przebywał technik telegraficzny — Michał Aleksander Wołłosowicz, zarządzający jedyną w Hałcha linią telegraficzną Irkuck—Kałgan.

    Ten Polak był osobistym przyjacielem i doradcą arcykapłana lamaickiego „żywego” Buddy i cesarza Mongolii.

    Zawdzięczając jego wpływom dziesiątki jeżeli nie setki Polaków szczęśliwie przeszły niezmierzone obszary Mongolii i powróciły do ojczyzny. Los tego „ambasadora” polskości nie jest mi znany. (M. A. Wołłosowicz zmarł w Charbinie w roku 1931. Przyp. red.).

    ORGANIZATORZY KAWALERII ŻYWEGO BUDDY.

    Dwaj wojskowi — gen. Malinowski i płk. Aleksandrowicz dobrze zasłużyli się dla sprawy obrony Mongolii przed zalewem bolszewickim. Oni to bowiem zorganizowali armię konną Żywego Buddy i wzmocnili akcję wojenną barona Ungera świeżym wojskiem.

    Obaj wysoko cenieni przez chanów i arcykapłana działacze wojskowi powrócili do Polski i mieszkają na rodzimej ziemi.

    Wojna chińsko-japońska i tocząca się obecnie na linii Buir–Nor [Buir–Nur] rzeka Hałha „mała wojna” pomiędzy Rosją Sowiecką a Japonią — uczynią Mongolię wolną i zjednoczoną, to znaczy połączy Mongolię Zewnętrzną i Wewnętrzną z ziemią Ordosów, Oletów i Ałaszanien.

    Ten olbrzymi, prawie niezaludniony i wyniszczony obecnie kraj dążyć będzie do podniesienia się i rozwoju. Mile widziani tam będą „neutralni” koloniści. Polacy, których Mongołowie dobrze znają i pamiętają, gdyż kilku ich walczyło nawet o niepodległość tego ludu, mają dużo szans na uzyskanie wspaniałego terenu do swej ekspansji kolonizacyjnej, do wyeksploatowania rynku surowcowego, rozwoju przemysłowego i handlu.

    Do tego należy być przygotowanym, aby w chwili ogłoszenia niepodległości Mongolii, wystąpić z propozycjami kolonizacyjnymi i organizacyjnymi, opierając je na zasadzie désintéreseement politycznego. Gra warta świec. Olbrzymie bowiem pustkowia Mongolii — to prawdziwy skarbiec najcenniejszych surowców.




    Pierwszy i ostatni tekst dzieli 16 lat. Znów wróciliśmy do surowców, Mongolii, ścieżek i postaci znanych dobrze Ossendowskiemu. Czemu więc tekst nie jest podpisany?



tagi: polacy  daleki wschód   rosja  usa  syberia  chiny  azja  ossendowski  1939  stany zjednoczone  surowce  mongolia  1923  bellona  tuszet  bolesław jurkiewicz 

umami
13 lipca 2020 19:06
21     1536    5 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

ewa-rembikowska @umami
13 lipca 2020 20:07

Ossendowski nie był człowiekiem mile widzianym na salonach warszawskich. Z jego wiedzy o surowcach syberyjskich nikt specjalnie nie był zainteresowany, aby skorzystać i wykorzystać tę wiedzę praktycznie.

Przeczytałam prawie wszystko, co Michałowski pisał o Ossendowskim i ...cały czas mam wrażenie, że pisarz służył mu tylko i wyłącznie do lansowania własnej osoby. Jak na 20 lat badań i zaglądania do różnych archiwów to rezultaty Michałowskiego są naprawdę kiepskie a przy tym udało mu się do obiegu publicznego wprowadzić mnóstwo fałszywek.

zaloguj się by móc komentować

umami @ewa-rembikowska 13 lipca 2020 20:07
13 lipca 2020 23:20

Jak skończę tę książkę Michałowskiego, to na pewno przeczytam Pani tekst, bo ja o życiu Ossendowskiego prawie nic nie wiem. Na razie nie odniosłem takiego wrażenia, żeby Michałowski się lansował jego kosztem. O nim wiem tylko tyle, co w wiki napisali i tam ta Samoobrona pachnie mi drugą kategorią z zestawu: mafie, służby i loże ;)
On w zasadzie mnie nie interesuje.
Bardziej ciekawi mnie Ossendowski. Dlaczego był usuwany za II RP i niewidoczny. Rozumiem, że też dla kogoś pracował. Wiadomo dla kogo? 
To, co przyczataczam, robi na mnie wrażenie spuszczonego szlabanu na kierunek Daleki Wschód. I z podwinietym ogonem zostało do wprowadzone w życie, prawie od wieku nikt się tam, w zasadzie, nie zapuszcza. Nawet Białoruś i Ukraina, to wielkie mecyje. Do Bugu i ani kroku dalej...

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @ewa-rembikowska 13 lipca 2020 20:07
14 lipca 2020 03:13

Salony II RP mogły się na Ossendowskiego krzywić , bowiem on do Polski w 1922 r. nie tyle "powrócił" co przyjechał po raz pierwszy , bowiem od dzieciństwa żył i działał -w Rosji i na Syberii. Przyjechał nie jako biedny uciekinier ale jako relatywnie bogaty pisarz ze znakomicie sprzedającą się na Zachodzie książką. Wg angielskiej wiki wykładał w jakiejś ekskluzywnej szkole wojskowej i był rządowym ekspertem od spraw Rosji bolszewickiej. Był tak zdecydowanym antybolszewikiem,że mógł działać na nerwy elitom fetującym towarzysza Majakowskiego czy towarzysza Szaliapina.

Co do pana Michałowskiego, to on w wieku lat 28 został w roku 1967 SZEFEM  polskiej wyprawy w góry Ałtaju Mongolskiego,częściowo tropami Ossendowskiego. Legenda głosi,że miał poszukiwać skarbu barona Ungerna von Sternberga. Skarb miał był trafić w części w ręce Ossendowskiego, który gdzieś w tej Mongolii miał go schować. A krótko po tej wyprawie przerzucił się na budowę rurociągów ropy i gazu i tak zostało.

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @umami 13 lipca 2020 23:20
14 lipca 2020 03:17

Tak jest. Do Bugu i ani krok dalej. Ale za PRL pan Michałowski budował kawałek rurociągu "przyjaźń".PS.Mamy bana na powrót do idei I RP.

zaloguj się by móc komentować

umami @pink-panther 14 lipca 2020 03:13
14 lipca 2020 04:51

U Michałowskiego o tym skarbie Barona to wszystko jest, ale mnie osobiście najmniej to kręci.

Co do wykładów Ossendowskiego to był :
- konsultantem do spraw przemysłu wojennego przy MSW
- konsultantem do spraw azjatyckich w ministerstwie Przemysłu i Handlu
- wykładowcą Wolnej Wszechnicy Polskiej
- w Wyższej Szkole Handlowej
- w Wyższej Szkole Wojennej (tu wykładał od 1 listopada 1922 do 30 czerwca 1923 r.)

Następnego roku, czyli w 1924, miał dla Bellony napisać tych 6 artykułów:
Chiny jako państwo militarystyczne
Dwa nowe czynniki polityczne: panmongolizm i panislamizm
Za kulisami oficjalnego militaryzmu w Rosji
Polska ośrodek geograficzno-ekonomiczny
Imperium japońskie dziś i jutro
Stany Zjednoczone i polityka europejska

 
I na to wszystko rozpętuje się afera ze Svenem Hedinem o wydaną w Ameryce w 1922 r. książkę Ossendowskiego Beasts, Men and Gods (zarzut o niezgodność naukową, zmyślone motto z Liwiusza i plagiat fragmentów opisu Agartthy (rozdział Tajemnica tajemnic w książce Beasts, Men and Gods) z książki okultysy Alexandre Saint-Yves d'Alveydre'a — Mission de l'Inde en Europe, mission de l'Europe en Asie). Szwed po rocznej polemice wydaje w 1925 książkę Ossendowski und die Wahrheit (polskie tłumaczenie ukazało się w 2014 roku — Ossendowski a prawda). Wstęp i tekst o tej aferze, z wypiekami na twarzy i nieskrywaną satysfakcją, opisał w 2015 prof. dr hab. Andrzej Piskozub w artykule Ferdynanda Ossendowskiego przypadki, opublikowany na stronie Nowej Geopolityki. Ta satysfakcja do tego stopnia jest poruszajaca, że sprawdziłem kto zacz — Andrzej_Piskozub to były członek ROAD i Unii Demokratycznej. Szwed to z kolei miłośnik nazizmu https://pl.wikipedia.org/wiki/Sven_Hedin.

O związkach nazistów z Tybetem i tą całą Agharti: Alexander Berzin — Związki nazistów z Szambalą i Tybetem.
Mimo, że prof. dr hab. Piskozub uważa tę Tajemnicę tajemnic za „niesłychaną okultystyczną brednię”, to Niemcy się tym mocno interesowali.
A ja się zastanawiam, czy celowo tej legendy im jeszcze nie podgrzewano (książka Ossendowskiego ukazała się w Niemczech w 1923 roku.), czego prof. dr hab. Piskozub chyba nie bierze pod uwagę. Towarzystwo Thule powstało przecież pod koniec I wojny światowej.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Towarzystwo_Thule


Motto przypisane Tytusowi Liwiuszowi:

There are times, men and events about which History alone can record the final judgments;
contemporaries and individual observers must only write what they have seen and heard.
The very truth demands it.


(https://en.wikisource.org/wiki/Beasts,_Men_and_Gods)

[Są czasy, ludzie i wydarzenia, o których sama Historia może zapisać ostateczne wyroki; 
współcześni i indywidualni obserwatorzy mogą pisać tylko to, co widzieli i słyszeli. 
Wymaga tego sama prawda.
]

Mapa:


 

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @pink-panther 14 lipca 2020 03:13
14 lipca 2020 07:46

No cóż był ban na I RP i patrzenie na Wschód a towarzysze zajmowali się podkładaniem sobie świnek (wybuchowych) przy pomocy płanych prowokatorów. Zajmowali się też przychylaniem nieba kapitałowi zagranicznemu za drobne porękawiczne. To wtedy zaczął robić się szum w sprawie monopolu zapałczanego oraz Żyrardowa.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @umami 14 lipca 2020 04:51
14 lipca 2020 07:59

W maju 1923 roku w Warszawie zmarła Ossendowskiemu mu matka, w lipcu profesor Zaleski, pod koniec roku szwagier, który wprowadzał go w sfery rządow,  popełnił samobójstwo, zaś sztandarowa powieść Antoniego o ucieczce z Rosji i pobycie w Mongolii została bezpardonowo zaatakowana przez podróżnika i badacza Azji Środkowej i Tybetu Svena Hedina. 

Żadna uczelnia nie chciała z Ossendowskim podpisać umowy na wykłady, tak więc od 1925 roku żył wyłącznie z pióra oraz odczytów. Sfery rządowe i wojskowe odróciły się od niego.

Jak słusznie Pan zauważył atak Hedina nie był przypadkowy. Hedin też nie był przypadkowy. 

Ossendowski był naprawdę świetnym specjalistą od złóż srebra, złota i metali rzadkich na Syberii oraz powiązań geopolitycznych z tym związanych. Trzeba było Ossendowskiego jakoś skompromitować i zamknąć mu usta.

Generalnie zrobić z niego oszołoma. I to się udało Niemcom przez Szweda. Elity polskie to kupiły. Zresztą jak odpisałam do Pantery wolały się bawić w bombowe prowokacje.

zaloguj się by móc komentować

atelin @umami
14 lipca 2020 08:49

Plus. 

Poruszę dwie sprawy:

1. Kiedyś, kiedyś w zamierzchłych czasach miałem książkę wydaną przez "Bellonę" - to był zbiór ciekawostek z szeroko pojętej wojskowości - miałem wówczas ze 12 lat i do takich gówniaków była adresowana, ale pamiętam tytuł jednego z rozdziałów: "Czołg części ma więcej niż dwieście tysięcy". Dobry tytuł to podstawa, np. "Jak złodzieje z Krzyżanoska okradali Matkę Boską";

2. Śledząc trochę literaturę zauważyłem, że Mongołowie z jakichś powodów Polaków lubią. Może lubią wszystkich przybyszy? Tego nie wiem. Może wystarczy nie lubić Rosjan aby być przez nich lubianym?

zaloguj się by móc komentować

pink-panther @umami 14 lipca 2020 04:51
14 lipca 2020 09:08

Atak "światowej sławy podróżnika" Svena Hedina na Ossendowskiego książkę miał miejsce w 1925 i moim zdaniem miał silny związek z udziałem Ossendowskiego przekazaniu przez niego szefowi amerykańskiej misji humanitarnej "kwitów" na Lenina: że Lenin i jego kamanda za pieniądze niemieckiego sztabu generalnego został wysłany do Rosji w zaplombowanym wagonie. Albo że po prostu był niemieckim szpionem. Do historii przeszły jako tzw. dokumenty Sissona. Prasa amerykańska zrobiła wtedy z tego straszliwą aferę. Nikt wtedy nie kwestionował prawdziwości tych dokumentów. Dopiero w 1956 pan George Kennan, ambasador USA w Moskwie w okresie maj-wrzesień 1952 r. napisał artykuł atakujący prawdziwość tych dokumentów. Z tym,że pan Kennan języka rosyjskiego uczył się w 1929 na uniwersytecie w Berlinie i miał po IIWW krytyczny stosunek do podziału Niemiec na strefy i postulował aby "Niemcy stały się trzecią siłą". Nie trzeba dodawać,że pan Kennan NIE był specjalistą od rosyjskiej carskiej biurokracji, rodzajów dokumentów, pieczątek i papieru a "dokumenty Sissona" zostały zbadane przez służby amerykańskie natyxhmiast po ich otrzymaniu.

Niemcy do dzisiaj twierdzą,że Ossendowski je "sfałszował".

Co do pana profesora Piskozuba, to wydaje się,iż do dzisiaj ani Rosja, ani lewica w Polsce nie mogą przełknąć prawdy o bolszewickiej rewolucji zawartej w książce "Lenin" Ossendowskiego. Tam są takie "kwiatki" jak opis "zdobycia Pałacu Zimowego" przez zbuntowanych sołdatów, którzy m.in. gwałcili dziewczęta z tzw. batalionu śmierci, zanim je wymordowali. Albo o burdelach dla "zagranicznych gości", które oferowała bolszewicka Rosja. A w tych burdelach 12-letnie dziewczynki i młode księżne chore na syfilisa. Książka jest totalnie zamilczana do dzisiaj, więc zaangażowani naukowcy czepiają się tematów zastępczych.Najłatwiej oprzeć się na krytyce  nazisty szwedzkiego Svena Heddina w kwestii "żywego Buddy", którego akurat Sven Hedin nie miał zaszczytu odwiedzić.

A tymczasem sam Pan pisze,że armię konną żywego Buddy zorganizowali dwaj polscy generałowie i że Polacy mieli z Mongołami bardzo ścisłe i przyjazne związki. A Sven Hedin co najwyżej "kręcił się po okolicy".

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @umami
14 lipca 2020 09:52

Nie zdigitalizowali tak ważnego czasopisma? Niezwykłe! Gdzie jest ten gość z Łowicza, co donosy na starostwo skierniewickie chciał pisać?

zaloguj się by móc komentować

umami @ewa-rembikowska 14 lipca 2020 07:59
15 lipca 2020 13:20

Znalazłem jedną recenzję, którą może przetłumaczę, i doczytałem u Michałowskiego o tej sprawie. On to całkiem bezstronnie opisuje ale tematu nie wyczerpał, moim zdaniem. Poświęcił jedak sporo stron opisowi. Akcenty są rozłożone dość uczciwie, na moje oko. To co pomija, to jednak zaangażowanie polityczne tych ludzi, bo to nie tylko Hedin. Np. recenzja Słonimskiego ze sztuki Żywy Budda wystawionej przez Solskiego wygląda na zwykłą, neutralną, krytykę, ale tylko wtedy kiedy zapomni się o jego zaangażowaniu w sprzyjanie bolszewikom i nawoływaniem do pacyfizmu, kiedy bolszewik był pod Warszawą, nazywaniu się potem (pokrętnie) anarchistą (jak, zresztą, to zrobił w swoim czasie prof. dr hab. Andrzej Piskozub).

zaloguj się by móc komentować

umami @atelin 14 lipca 2020 08:49
15 lipca 2020 13:29

Dzięki.
ad 1. Bellona — pismo z międzywojnia a Bellona — wydawnictwo, założone po wojnie, to dwie różne sprawy. Ono się odwoływało do wcześniejszej tradycji ale jednak politycznie było to inne pismo.
ad 2. Mongołowie nas lubią może z tego powodu, że bolszewia wymordowała im większość elit a po mongolskiej  stronie, przeciwko czerwonym, walczyli Polacy. Komuna i ZSRS przez długi czas sprzeciwiały się budowie pomnika Dżingis-chana aż w końcu, po rozpadzie ZSRS, udało się tego dokonać.
No i jakaś Laszka była żoną któregoś z braci, kuzynów czy potomków Dżingis-chana :)

zaloguj się by móc komentować


ewa-rembikowska @umami 15 lipca 2020 13:20
15 lipca 2020 14:20

Najwazniejsza był opinia gremium naukowego. 

W sposób drastyczny odcięli się od niego profesorowie Uniwersytetu Poznańskiego wydając oświadczenie, w którym stwierdzają, m.in „(...) Ossendowski nie jest wcale znany z prac naukowych na polu geografii i nauki tej ani w kraju ani poza krajem nie reprezentuje. Na książki podróżnicze Ossendowskiego patrzy geografia polska wyłącznie jako na utwory literackie, uważając, iż stosunek tych opowieści do nauki jest taki, jak stosunek powieści historycznej do ścisłego badania historycznego. (...)

Ta opinia odcięła Ossendowskiego na ładnych kilka lat od uczelni... no i skasowała mu zlecenia.

zaloguj się by móc komentować

umami @pink-panther 14 lipca 2020 09:08
15 lipca 2020 14:46

Te dokumenty Sissona były publikowane przez New York Times od 13 września 1918 roku. „Świadczyły o tajnach kontaktach niemieckiego wywiadu z czołowymi przedstawicielami partii bolszewickiej”. Dzisiaj nikt nie ma wątpliwości, że takie były. Michałowski pisze, że niedługo potem w Waszyngtonie opublikowano „The German-Bolshevik Conspiracy”. Wszystko pięknie, ale gdzie kapitał amerykański, angielski, czy żydowski?

Ten Kennan to podejrzany człowiek, nie wierzę mu. A co do Niemców, to po zjednoczeniu ponoć Stern opublikował informację, tak podaje Michałowski, że dokumenty Sissona są prawdziwe. Czy wszystkie, nie wiem.

Lenin to papierek lakmusowy, taki wykrywacz tego, co nam w duszy gra. Bo albo jesteśmy przeciw albo jednak nadal usprawiedliwiamy, kręcimy, szukamy nowej, lepszej drogi (usłanej trupami) realizacji tej „pięknej idei”.

Można przeczytać jakiś starszy życiorys (Uniwerystet Gdański 1996) prof. dr hab. Andrzej Piskozuba, dostępny w pdfie w necie.
Jego ojciec miał już socjaldemokratyczny skręt, dziadkowie ND, on sam w młodości nigdzie nie należał ale z protekcji ojca korzystał, żeby się wymigać z przymusowego nakazu pracy a potem kamaszy. Potem o roku 1956 prof. dr hab. opowiada swoim studentom, że wierzył w możliwość realizacji „polskiej drogi do socjalizmu” i zastąpienie stalinowskiego totalitaryzmu „socjalizmem o ludzkiej twarzy”.
Po wprowadzeniu stanu wojennego uważa się za anarchistę.
„Przełom 1989 roku skłonił profesora Piskozuba do aktywności w dziedzinie społeczno-politycznej, czego wcześniej programowo unikał. W 1987 roku Gdańskie Towarzystwo Przyjaciół Sztuki przyznało mu doroczną nagrodę artystyczną za rok ubiegły „za tom esejów Polska morska — nowatorskie ujęcie spraw morskich Polaków". W następstwie inicjatorzy tej nagrody zgłosili kandydaturę Andrzeja Piskozuba na członka Związku Literatów Polskich, do którego został przyjętyw 1988 roku. Zaś w rok później członkowie oddziału gdańskiego ZLP nakłonili profesora Piskozuba, aby jako „nowa twarz" w tym związku, nie uwikłana w jego podziały i konflikty z przeszłości, zechciał w tak trudnym okresie zostać prezesem oddziału na kadencję 1989-1992.
Kadencja ta stanowiła dla profesora doświadczenie równie trudne i niewdzięczne jak uprzednio kadencja dziekańska z lat 1981-1984. Różnica polegała na tym, że wówczas był stan wojenny i władzę stanowili jego realizatorzy, teraz zaś miały być nowe czasy i ludzie nowi. Okazało się, że to i ludzie starzy, tylko świeżo przefarbowani i metody znane z niedobrej przeszłości. W każdym razie kadencja ta była testem na nową rzeczywistość, wzbogacającym filozofię życiową Piskozuba.
Drugim takim doświadczeniem był ROAD —jedyna partia polityczna, z jaką na rok jej istnienia Andrzej Piskozub w życiu swym się związał. Sprawa wzięła swój początek z pewnego wydarzenia jeszcze na Wydziale Ekonomiki Transportu UG z wiosny 1990 roku. Bezpośrednio po inicjatywie Wydziału Humanistycznego UG nadania Lechowi Wałęsie doktoratu honoris causa, wystąpił profesor Piskozub do Rady Wydziału Ekonomiki Transportu UG z umotywowanym na piśmie wnioskiem o identyczny doktorat honoris causa dla Adama Michnika, Inicjatywa ta została przez wydział zignorowana — jak tyle innych w poprzednich latach w tym środowisku przez Andrzeja Piskozuba wysuwanych. To już był przedostatni kamień obrazy przed usunięciem się profesora z tego wydziału; ostatnim było odrzucenie przez Radę Wydziału jego wniosku o protest przeciwko kontynuowaniu budowy w Żarnowcu elektrowni jądrowej.
Casus „dr h. c. Michnik" oraz świadomie wywołana „wojna na górze" rozbijająca dopiero co zawiązane struktury obywatelskie skłoniły profesora Piskozuba do demonstracji politycznej. Zgłosił mianowicie swój akces jako członek-założyciel powstającego latem 1990 roku ROAD-u i następnie uczestniczył na tyle pilnie w spotkaniach gdańskich jego sympatyków, że w efekcie wybrany został przewodniczą cym Rady Wojewódzkiej ROAD w Gdańsku. Na krótko, bo po rychłym podziale ROAD między dwie frakcje, powrócił do normy, czyli do swej stałej postawy programowo bezpartyjnego. Jednak jako krótkotrwały „partyjny" musiał znieść ataki „byłych partyjnych" (co to zapomnieli jak działali w... PZPR) gromiących w prasie wybór prezesa oddziału „reżymowego ZLP" na wojewódzkiego prezesa ROAD w Gdańsku. Profesor Piskozub swe przygody z prezesowaniem obu organizacjom skomentował w wywiadzie Droga Kandyda udzielonym „Głosowi Wybrzeża” (nr 131 z 1991 r.) z puentą, że poznał nieznaną dotąd stronę życia, poznał postawy określonych ludzi, a teraz jak Kandyd wolterowski wraca uprawiać w spokoju swój ogródek.
„Ogródkiem” tym była od młodości upragniona politologia a na niej stwarzane mu warunki dla zajęcia się historią i geografią cywilizacji. Wywiad dla „Głosu Wybrzeża” powstawał dokładnie w tym czasie, gdy z początkiem czerwca 1991 roku władze uczelni formalnie przeniosły profesora Piskozuba z Wydziału Ekonomiki Transportu na Wydział Nauk Społecznych, którego częścią jest kierunek politologii. Wówczas jeszcze był te kierowany przez profesora Podolskiego Instytut Nauk Politycznych UG. Jużjednak gromadziły się nad nim czarne chmury nagonki odgórnej, domagającej się istotnych zamiar w strukturze i programach tego kierunku studiów.”

Nie wiem w co się uwikłał prof. dr hab. Andrzej Piskozub ale nie słyszę, żeby protestował przeciwko proniemieckiej polityce Gdańska w ostatnich latach. Może to milczący protest? No ale jak to pogodzić tym jego przejaskrawionym stanowiskiem wobec Ossendowskiego?

 

 

zaloguj się by móc komentować

umami @gabriel-maciejewski 14 lipca 2020 09:52
15 lipca 2020 14:48

Gość nie próbował chyba korzystać z tych różnych zasobów, które są albo wybrakowane, albo skandalicznie zrobione i uniemożliwiające znalezienie czegokolwiek. Szkoda słów.

zaloguj się by móc komentować

umami @ewa-rembikowska 15 lipca 2020 14:20
15 lipca 2020 14:52

To tym bardziej przetłumaczę tę recenzję, ale w osobnym wpisie, bo tam są też ciekawe rzeczy. 

zaloguj się by móc komentować

umami @umami 15 lipca 2020 13:29
15 lipca 2020 14:55

przepraszam, poprawka,
nie politycznie było to inne pismo, tylko wydawnictwo.

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @umami 15 lipca 2020 14:52
15 lipca 2020 15:12

Myślę, że warto jak nawięcej wiedzy zgromadzić na temat Ossendowskiego, bo mam wrażenienie, że dalej jest jakby zapis na jego działalność, co najwyżej można mówić i baronie Ungerze oraz o złocie. I cały życiorys Ossendowskiego sprowadza się do sensacji i oszołomstwa.

Jakoś szkoda, że pisarz nie trafił na swojego biografa historyka  tak jak Tadeusz Katelbach.

zaloguj się by móc komentować

umami @ewa-rembikowska 15 lipca 2020 15:12
16 lipca 2020 09:23

A czy są jakieś wypowiedzi samego Ossendowskiego na temat tej sprawy? Jakieś wywiady, komentarze?

zaloguj się by móc komentować

ewa-rembikowska @umami 16 lipca 2020 09:23
16 lipca 2020 09:52

Nie wiem, bo skupiłam się na szukaniu informacji o Ossendowskim do 1918 roku.

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować