-

umami

Aleksandra z Chomętowskich Borkowska - Dawniejsze Siedlce, urywek z opowiadania mojej Babki

Dawniejsze Siedlce, urywek z opowiadania mojej Babki.

Wspomnienie to zamyka pierwsze wydanie książki:

Wspomnienia z przeszłości.
Obrazki poświęcone młodemu wiekowi

napisanej przez

Aleksandrę z Chomętowskich Borkowską.

Warszawa.
Nakładem autorki.
W drukarni J. Psurskiego,
Przy ulicy Alexandrja N. 2768b.
1860

W drugim wydaniu wspomnieniem tym rozpoczyna się całość a także pojawia się kilka nie publikowanych wcześniej listów.
W nawiasach kwadratowych  odnotowałem zmiany z wydania drugiego. Zachowałem też oryginalną pisownię, czasami tylko nie ingerując w zmiany interpunkcji.

WYDANIE DRUGIE.
Warszawa.
W drukarni Emila Skiwskiego
przy ulicy Elektoralnej Nr 28.
1877.
ДОЗВОЛЕНО ЦЕНЗУРОЮ
Варшава, 6 Iюля 1876 года.

 

 

    — Pierwszą okazałą uroczystością w której uczestniczyłam — mówiła mi jednego razu moja babka — był przyjazd do Siedlec króla Stanisława Augusta. Pamiętam jak gdyby to dzisiaj było, miałam wtedy lat piętnaście — ojciec mój powróciwszy z Warszawy oznajmił, że za dni kilka mamy się gotować na świetną biesiadę, którą pani hetmanowa Ogińska 1) uczcić zamierza przybycie królewskiego gościa. Z razu uradowałam się bardzo, że zobaczę króla i dwór jego, lecz potem strach mię ogarnął, na myśl ukazania się w tak licznem zebraniu. Nie sądźcie jednak, aby zakłopotanie się ubiorem było powodem tej obawy — ani nawet wspomniałam o stroju, przywykłszy zawsze w jednej białej występować sukience. Ze względu jednakże na fakt niezwyczajny, Madame Coppé, pozostająca od śmierci matki przy nas ochmistrzyni [francuzka ochmistrzyni, pozostająca przy nas od śmierci matki], zrobiła uwagę, że możeby warto zakupić nową [kupić różową] wstążkę do włosów — ale ojciec mój przerwał jej mówiąc, że cały dwór w żałobie z powodu śmierci Ludwika XVI, zatem wypada, aby wszyscy obecni goście podobnie ubrani byli. W czarnych więc marselinowych sukniach wyruszyłyśmy z siostrą w dzień oznaczony. Włość nasza Maścibrody, położona była blisko Siedlec, a że pani hetmanowa, wielce nam życzliwa, pragnęła, aby ją często odwiedzać, znane mi były dobrze wszystkie tamtejsze obchody [uroczystości] — lecz nie widziałam jeszcze równie świetnego jak wówczas przyjęcia.


    1) Aleksandra z Czartoryskich, ówczesna właścicielka Siedlec.
 

    Gdy po ukończonym późno w wieczór wykwintnym obiedzie i spalonych sztucznych ogniach, zebrano się w balowej sali — gospodyni szepnęła kilku z dawna ku temu przygotowanym osobom, aby niby z nienacka, przebrawszy się po krakowsku, zatańczyły przed królem narodowego tańca. Słynna z urody panna Potocka ukazać się miała w pierwszej parze z panem Grodzickim, szambelanem królewskim. Skoro już wszyscy byli zgromadzeni, pani Ogińska oznajmiła królowi zgotowaną mu niespodziankę i zarazem ozwała się [i w tejże chwili zabrzmiała] wesoła muzyka. Wtedy dopiero dostrzeżono, że brak jeszcze panny Potockiej, którą zatrzymał podobno źle zrobiony gorsecik, przekształcający się w biegłych rękach garderobianej. Pan szambelan Grodzicki oglądał się, kręcił i niecierpliwił widocznie, a gdy król zapytał czemu nie zaczynają? oświadczył wręcz towarzyszom [innym paniom i panom], że dłużej czekać nie będzie [nie może], bo słowa królewskie są rozkazem; i natychmiast w zręcznych i umiejętnych podskokach zbliżył się do grona panien, aby jednę z nich wybrać w miejscu panny P. [Potockiej]. Usunęłam się po za moje towarzyszki, nie chcąc im zabierać miejsca; lecz jakże zostałam zdziwioną, gdy pan G. [szambelan] przecisnąwszy się pomiędzy niemi podał mi rękę. — Ależ panie szambelanie, mówiłam [rzekłam] zapłoniona, ja tu najmłodsza wiekiem, [a] przytem czarno ubrana — w żaden sposób tańczyć nie mogę.[...] Ale pan G. [Grodzicki] nie zważając na to tłomaczenie [moje tłómaczenia], pociągnął mię na środek sali, tu wszystkich [gdzie wszystkie] oczy zwróciły się na nas, i wycofać się nie było już sposobu. Rozpoczynając taniec tak byłam pomieszaną, że zdało mi się, że wszystkie lustra i stołki kręcą się w około, a wejrzenia obecnych panien niby iglice stalowe wskroś mię przeszywają. Później ośmieliłam się trochę i czułam sama, że jakoś nie źle wtórowałam uczonym krokom, słynnego ze swej umiejętności w tańcu szambelana. Skoro stanęliśmy przed królem, skłoniłam się jak umiałam, a pan G. pociągając mię ku ziemi szeptał: niżej jeszcze, niżej panno starościanko. [— Niżej jeszcze, niżej, panno starościanko!]
    — Czyjaż ta ładna i zgrabna dzieweczka? — pytał król pani hetmanowej, gładząc mię po twarzy.
    — Chrzestna moja, córka pana Lem...go [Lemnickiego] starosty Janowskiego — odrzekła uradowana powodzeniem mojem pani Ogińska.
    Gdy pocałowawszy podaną mi ku temu rękę królewską, odchodziłam, ciesząc się, że już ukończona moja reprezentacja, spotkałam gniewny wzrok panny Potockiej, która nadeszła właśnie w całym blasku urody, podniesionej świetnym strojem.
    — Winszuję waćpannie, że ci się tak dobrze udało zastąpić moje miejsce — rzekła z nietajoną urazą.
    — Ale mnie prawdziwie bardzo to było przykrem, pan Grodzicki gwałtem mię prawie wyprowadził do tańca, nie wiedziałam co począć.
    — Znamy się na takiej nieśmiałości, co to zręcznie potrafi stanąć w pierwszym rzędzie.
    Łzy mi zabłysły w oczach na tak niesłuszne podejrzenie, i nie [tłomaczyłam] tłómaczyłam się już więcej. Przekonałam się później, że inne panny również zazdrościły mi [również] zaszczytu, którego byłabym chętnie każdej z nich ustąpiła.
    Jednym z wypadków mej [mojej] młodości, któren [który mi] się także głębiej wyrył w pamięci, było przejście przez Maścibrody jenereła Kościuszki. Ojciec mój nie był w domu, gdy nam znać dano, że jenerał z całym swym sztabem rozkwaterował się na wsi, gdzie mu wypadła dniówka. Zerwała się żywo ze stołka na tę wieść madame Coppé, zaczęła wydawać rozkazy przywołania kucharza i szafarki, to znów okurzania mebli w bawialnej sali, a przytem poprawiała prędko trochę rozrzucone włosy.
    — Na co te wszystkie przygotowania? — zapytałam jej zdziwiona.
    — Jakto, nie odgadujesz waćpanna? Skoro tylko wszystko będzie w należytym porządku, poszlę w twojem imieniu prosić jenerała, aby tu przybył na obiad.
    — Zmiłuj się madame Coppé, czyż potrafię w niebytności mego ojca przyjąć z winną mu attencją [attencyą] tak zacnego gościa?
    — To trudno, musisz waćpanna ukazać się i przemówić układnych słów kilka — reszta na mojej głowie, — lecz ubieraj się prędzej w niebieską perkalikową [merynosową] suknię, bo już południe się zbliża.
    Nie wypraszałam się dłużej, wiedząc [widząc], że wszystko byłoby nadaremno, bo madame Coppé, dobra zresztą kobieta, lubiła nadzwyczajnie korzystać z każdej sposobności znajdowania się w liczniejszem towarzystwie. Ubrała się tedy wykwintnie, przykrasiła twarz różem i bielidłem, a zdaje mi się, że nawet przylepiła parę kitajkowych muszek, i siadła obok mnie w bawialnej sali. [Włożyłam więc prędko wskazaną mi suknię i przygładziłam trochę włosy, podczas gdy ona ubrała się wykwintnie, przykrasiła twarz różem i bielidłem, a zdaje mi się, że nawet przylepiła parę kitajkowych muszek; zasiadła obok mnie w bawialnej sali, ukończywszy wszelkie inne przygotowania, i oczekiwałyśmy z bijącem sercem zapowiedzianych gości.] Nadszedł też wkrótce pan jenerał, otoczony świetnym sztabem, ubrany w granatową skromną czamarkę, [Ubrany był w skromną granatową czamarkę i] niewyglądał bynajmniej na dowódzcę, swych strojnych oficerów. Dano znać do stołu — podał mi rękę, a przeprowadziwszy do jadalni, stanął poza mym [mem] stołkiem [krzesłem], i dopiero na usilne prośby zajął przygotowane sobie miejsce. Pełen dworności rycerskiej w towarzystwie kobiet, rozmawiał wyłącznie o przedmiotach mogących mię zająć; sam odmieniał podawane mi talerze; i stało się jakoś, że znikła wrodzona moja nieśmiałość — że rada byłam w duszy zaprosinom madame Coppé — ona [Ona] też ze swej strony starała się zwrócić na siebie uwagę otaczających, i z wielkiem zadowoleniem słuchała pięknych słówek, których jej nie szczędzono.
    Nie zbyt długo po skończonym obiedzie, jenerał dał znak, że już czas powracać do kwatery. Gdy wszyscy zabierali się do wyjścia, zbliżywszy się do mnie wyrzekł:
    — Bardzo wdzięcznie dziękuję pannie Starościance [starościance] za tak miłe i gościnne przyjęcie. — Poczem pocałowawszy mię w rękę wyszedł wraz z drugimi.
    W późniejszych czasach mego życia, zdarzyło mi się napotkać wielu znakomitych ludzi, lecz żaden z nich nie zatarł w pamięci mojej Kościuszki, którego nie ujrzałam już więcej, od owej dniówki w Maścibrodach.
    Dwór pani hetmanowej Ogińskie różnił się wiele od świetnych sąsiednich mu Puław. W Puławach lubo żywiono w sercach głęboką miłość dla narodowości, obyczaje i sposób życia były na wzór cudzoziemski — w Siedlcach przeciwnie wszystko tchnęło starodawną ojców naszych prostotą. Komnaty pałacowe zapełnione były wprawdzie kosztownemi sprzętami, lecz daleko im było od dzisiejszych wymysłów i wygód. Nie dostrzegłeś tam nigdzie owych drobnych cacek, które tak wiele kosztują pieniędzy, a służyćby raczej winny do zabawy dzieci, niżeli do przyjemności starszych osób. Pani hetmanowa sama utrzymywała rachunki swych dochodów, to też wystarczały zawsze na wspomaganie ubogich. Do stołu jej co dzień po kilkadziesiąt osób siadało — potrawy lubo niewykwintne, w dostatecznej były ilości dla zaspokojenia głodu wszystkich. Oprócz gości, których mieściły oficyny pałacowe, wielu było takich, którzy obrali sobie Siedlce za stałe zamieszkanie i mieli ponajmowane domy w mieście. Pomiędzy temi ostatniemi, pamiętna mi dziś jeszcze postać pana podkomorzego Piaskowskiego; był to wysoki, blady i przygarbiony starzec, ubiór nosił francuzki, lecz z suknią nie odmienił serca. Uczynił ślub nie opuszczać swego mieszkania, dopóki się nie ziszczą nadzieje, których spełnienia gorąco pragnął. Gdy po trzech latach dobrowolnego więzienia, marzenia jego płonnemi się okazały, zamknął się na wieki w ponurej sklepionej komnacie swego Janowieckiego zamku, i już do śmierci nie przestąpił jej progu. Skoro został złożony ostatnią chorobą, przygotował się pobożnie do przejścia w lepsze życie, resztki z pozostałego mu znacznego niegdyś majątku, rozdał pomiędzy domowników i ubogich, a potem położyć się kazał w trumnie, gdzie w kilka godzin później zakończył życie. Nie zostawił żony i dzieci, lecz towarzyszyły mu do grobu łzy nieszczęśliwych, których zawsze wspomagał. Pamiętny zaleceń Chrystusa codziennie nakarmiał kilku głodnych — nadto miłosierdzie jego rozciągało się do najmniejszych tworów bożych — ptaszki powietrzne znajdowały dla siebie zboże rozsypane około jego domu, a myszy kawałki chleba po za kufry i szafy porzucane.

    . . . . . . . . . . . . . . .

    Ludno bywało w Siedlcach w dnie powszednie lecz w niedziele i świata podwajało się grono gości przybyciem okolicznych sąsiadów. Cały ranek pani Ogińskiej poświęcany bywał rachunkom z rządcami i zajęciom domowym — około drugiej dopiero ukazywała się w salonie, wnoszona przez dwóch hajduków w krześle, którego dla niemocy w nogach od lat kilkunastu nie opuszczała. Po zwykłych powitaniach wszyscy zasiadali do stołu, zajmując miejsca według wyższości rodu lub urzędu. Był tam również ów tak nazwany szary koniec, przy którym wraz z innemi mieściła się, przyjeżdżająca z nami panna służebna. Na środku stołu, ku zabawie gości, stały piękne porcelanowe figurki na ogromnej zwierciadlanej tacy. Po skończonym obiedzie pani hetmanowa grała w lombra, lub wykręcała złote galony 2); wydobyty z nich kruszec oddawała na ubogie kościoły, chcąc w ten sposób wynagrodzić bezużyteczność tej zabawki. Około godziny piątej wnoszono ogromne imbryki kawy i śmietanki, a obok nich stosy grzanek lub owych słynnych Siedleckich bułek. Towarzyszący całemu przyrządowi kawiarz rozlewał zamorski napój, a ci którzy pragnęli go skosztować, dobrze pilnować się musieli, bo często nic nie pozostało dla tych co przybyli zapóźno. Po skończonej kawie odzywała się muzyka nadworna i przeciągano tańce aż do wieczerzy, po której pani hetmanowa udawała się na spoczynek, a za nią rozchodzili się wszyscy. Czyniąc zadość woli ojca, często bywałam na podobnych zebraniach, lecz to ciągłe życie na zewnątrz tak mi się uprzykrzyło, że postanowiłam sobie nigdy nie tańczyć, jak tylko od siebie zależeć będę, jakoż raz tylko w życiu chybiłam mimowolnie temu ślubowi.

 

    2) Ulubiona wówczas robótka bogatych kobiet, zwana po francuzku: parfilage, która zależała na wyciąganiu złotych nitek ze sznurków i galonów.

 

    Było to w parę lat po mojem za mąż pójściu [zamążpójściu], na balu w Puławach, w sąsiedztwie których mieszkałam wtedy — postępowałam w poważnym polonezie, od którego nie wymawiałam się nigdy [jedynie], kiedy nagle na znak umówiony muzyka zagrała walca — rada nie rada, musiałam się wykręcić kilka razy w koło z moim tancerzem; tancerzem tym był książę Józef Poniatowski, więc dla tego może ostatni mój taniec tak pamiętnym mi pozostał. Ale wróćmy jeszcze do Siedleckiego pałacu. Uroczystości kościelne bywały tam obchodzone według wszystkich religijnych przepisów, a posty zachowane ściśle, czego już niedopatrzyłeś w Puławach. W wielki Piątek pani Ogińska i wszystkie goszczące u niej panie, klęczyć musiały po godzinie przed grobem Zbawiciela; ubierały się wtedy czarno i nie kładły różu, któren [który] tak był w owych czasach używany, że nawet osoby przyciśnione chorobą i wiekiem nie mogły się wymówić od malowania twarzy [od niego uwolnić]. W czasie rezurekcyjnej processji [processyi], obrazy które dziś tylko wiejskie noszą dziewczęta, podtrzymywane były przez córy najznakomitszych rodzin. Nie wstydzono się oddać [Spieszono oddawać] w ten sposób jawnej czci Bogu [jawną cześć Chrystusowi], wspominając słowa Jego syna [Jego]: „Ktokolwiek zaprze się mnie przed ludźmi, ja go się zaprę przed moim ojcem w niebiesiech.”
    Do końca życia pani Ogińska lubiła się otaczać swemi gośćmi i gorzej się czuła, skoro nie było nikogo w jej pokoju. Bardzo już była chorą, gdy przypadły zaślubiny księżniczki Zofii Czartoryskiej z hrabią [Stanisławem] Zamojskim. Kazała się przewieźć do Puław w karecie wysłanej materacami, i z łóżka obecną była całej uroczystości. Pamiętam dobrze ten obrzęd, któremu obecność umierającej jakąś smutną nadawała barwę [cechę]. W pośrodku pałacowej sali ustawiono ołtarz, a gdy jaśniejąca pięknością księżniczka, w białej krepowej sukni, przyozdobionej srebrnym haftem i sznurami brylantów, stanęła obok narzeczonego — rozwarto szeroko drzwi przyległej komnaty, i ukazało się wspaniałe łoże, na którem siedziała pani hetmanowa, podtrzymywana przez swoje panny. Narzeczeni uklękli przed nią, prosząc o błogosławieństwo; poczem powrócili przed ołtarz, gdzie po długiej przemowie ksiądz Piramowicz błogosławił ich związek. Niezadługo potem opłakiwaliśmy śmierć pani Ogińskiej.
    Po wspaniałym pogrzebie złożono w grobie miejscowej kaplicy jej zwłoki. Spadkobierca majątku książę Cz. wydał natychmiast rozporządzenie, aby przez miesiąc cały jak za życia hetmanowej mieszczono i żywiono wszystkich rezydentów, żeby przez czas ten obmyśleć sobie mogli jaki sposób do życia. Zdarzyło się wtedy, że zarządzający pałacem widząc zasiadającego do stołu szlachcica bardzo niepokaźnego miną i ubiorem, zapytał go ktoby był? „Mości panie, odparł tenże, za nieboszki hetmanowej nie zagadywano cię kto jesteś, lecz pytano się czyś nie głodny.” Odpowiedź ta lepiej od najszumniejszej [niż wszelkie] pochwały maluje szlachetne serce pani Ogińskiej.
    Dzisiejsze Siedlce odmienną zupełnie mają postać. Pałac i ogród nie odbija już gwaru wesołej drużyny, ani skończonej muzyki odgłosów — z dawnych sprzętów ani śladu nie pozostało — tylko kaplica [kaplica tylko] starą zachowała barwę — zwyczajnie jako przybytek poświęcony Temu, który sam jeden nigdy nie przeminie.


 



tagi: kościuszko  siedlce  puławy  stanisław august  aleksandra z chomętowskich borkowska  ksiądz piramowicz  księżniczka zofia czartoryska  hrabia stanisław zamojski  parfilage  lemnicki  szambelan grodzicki  potocka  maścibrody  madame coppé  aleksandra z czartoryskich ogińska  książę józef poniatowski 

umami
10 sierpnia 2020 12:06
3     979    4 zaloguj sie by polubić

Komentarze:

ewa-rembikowska @umami
10 sierpnia 2020 13:17

Same znane nazwiska. Świetne.

zaloguj się by móc komentować

umami @ewa-rembikowska 10 sierpnia 2020 13:17
10 sierpnia 2020 19:06

Te listy z Bardiejowa też są ciekawe, reszta książki to w zasadzie opowiadania historyczne z różnych epok. Tylko to wspomnienie babki i listy mają charakter pamiętnikarski.

zaloguj się by móc komentować

gabriel-maciejewski @umami
10 sierpnia 2020 20:47

Zamki, pałace, rezydencje, meble...wszystko szlag trafił. Czasem myślę, że gdybyśmy mieli trochę bardziej urozmaicony krajobraz, to znaczy gdyby te rezydencje stały na wzgórzach, jak w Czechach, więcej by ich ocalało. 

zaloguj się by móc komentować

zaloguj się by móc komentować