Adam Doboszyński – Ekonomia krwi
W ramach uzupełnienia wątku Andrzeja-z-Gdanska:
Adam Doboszyński - postać wybitna i tragiczna. Relacja z I konferencji LUL w Tłokinii
i zmieszczonego tam linku do fragmentów Ekonomii krwi, postanowiłem zamieścić cały tekst Adama Doboszyńskiego.
Pochodzi z książki: „Adam Doboszyński – Studia Polityczne. Na uchodźstwie — 1947”.
Ekonomia krwi *)
Albo — albo.
Albo Niemcy utrzymają wojska sowieckie na wschód od naszych granic i załamią się militarnie w chwili, gdy będą jeszcze okupowały całość ziem Rzeczypospolitej. Wówczas położenie będzie jasne: armia krajowa opanuje zbrojnie Kraj i polskie władze cywilne obejmą nad nim rządy.
Daj Boże, by taki był obrót rzeczy. Dla dobra Polski i dla pokoju świata.
Albo — w pościgu za cofającymi się Niemcami wojska sowieckie przekroczą Zbrucz. Nie wolno nam zamykać oczu na przeraźliwą prawdę, że grozi nam wówczas z dużym prawdopodobieństwem, zajęcie nie tylko Ziem Wschodnich, ale całej Polski wraz z wszelkimi tego zajęcia konsekwencjami: armią Berlinga, komisarskim rządem Drobnera i Kornijczukowej, sierpem i młotem na Wawelu, »demokratycznymi« wyborami i plebiscytem, N.K.W.D., łagrami i 17-tą republiką.
Ten wypadek określono niedawno w jednej z emigracyjnych publikacji słowami: finis Poloniae. Podobnie niesłusznie jak byłyby te słowa w ustach Kościuszki pod Maciejowicami (który ich zresztą nie wypowiedział), byłyby i dziś. Skończyć się może tylko naród schorzały i zgangrenowany. Naród polski, zdemoralizowany wprawdzie w swej obecnej grupie kierowniczej, lecz zdrowy w swej masie, przetrwa w przyszłości każdy kataklizm, podobnie jak przetrwał półtora wieku rozbiorów. Poczynając od połowy XVIII wieku z każdego pokolenia Polaków najlepsi wędrowali na Sybir, a jednak Naród przetrwał i w r. 1920 zwyciężył pod Warszawą.
O »wojnę ludów« modlił się Mickiewicz. Tylko ona, wówczas jak i dziś, wyłonić może gmach Rzeczypospolitej i pognębić grożące nam z Zachodu i Wschodu zaborcze kolosy. Ale wówczas, gdy całe pokolenia Polaków modliły się o tę wojnę bezskutecznie, my jesteśmy w położeniu szczęśliwszym: wojna ludów toczy się. Zaczęła się od sojuszu naszych dwu zaborców; w jej drugiej fazie zaborcy ci rzucili się na siebie; w trzeciej fazie, gdyby nawet Rosja miała rozgromić Niemców i okupować Polskę, konflikt nie skończy się, gdyż cień jej padnie na cały świat i jej złowrogie podkopy zaatakują rychło cały gmach zachodniej cywilizacji. Wierzymy niezłomnie, że w takim wypadku świat zachodni będzie musiał stanąć do rozprawy z Moskwą i że na rozprawę tę czekać będziemy niedługo. Ostatnią konferencję w Moskwie porównano trafnie do konferencji monachijskiej z r. 1938; wracających z Monachium Chamberlaina i Daladiera witano entuzjastycznie jako tych, którzy uratowali pokój na długie lata...
* * *
Jakaż więc w tej chwili powinna być linia postępowania Narodu polskiego?
Naczelnym naszym zawołaniem powinna dziś być ekonomia krwi (której tak mądry przykład dają nam w obecnej wojnie Brytyjczycy). Jeśli Naród nasz wyłoni się w dobrej kondycji z tej strasznej konwulsji dziejowej, czeka go wielka przyszłość. Jeśli się skrwawi powyżej dopuszczalnej granicy, braknie mu sił do odbudowy niepodległego bytu.
Zauważmy: wszystkie agentury pchają nas dziś do przelewu polskiej krwi. Najgorliwszymi zwolennikami powstania w Polsce (t.j. akcji zbrojnej zanim potęga militarna Niemiec nie będzie ostatecznie złamana) są dziś komuniści oraz najciemniejsi doradcy po pokątnych zakamarkach naszej londyńskiej machiny państwowej. Rozważając jednak sprawę z punktu widzenia polskiej racji stanu, powstanie, czy przeciw nie złamanym jeszcze militarnie Niemcom czy przeciw wkraczającej zbrojnie na ziemie polskie Rosji, byłoby dziś posunięciem samobójczym. Potrzebne były może powstania za czasów rozbiorowych, by Naród nie rozłożył się w niewoli. Warto może było poświecić na ten cel w każdym pokoleniu kilkadziesiąt tysięcy żyć ludzkich. Ale dziś położenie nasze przedstawia się inaczej; po hekatombie września 1939, po czterech latach podziemnego oporu, po łagrach niemieckich i sowieckich, Naród nie potrzebuje podniety do patriotyzmu. Wysuwany bywa argument, że powstanie, czy przeciw jednemu czy drugiemu zaborcy, potrzebne byłoby dla celów propagandy, dla zamanifestowania wobec świata naszych praw i naszej woli do niepodległego bytu. Nie uważamy argumentu tego za trafny; nasze zamiłowanie do wolności znane jest światu dostatecznie; przeciw Niemcom walczyliśmy we wrześniu 1939 sami i pierwsi, natomiast ewentualne powstanie przeciw najeźdźcy ze Wschodu wygrałyby propagandowo Sowiety, których aparat propagandy działa o ileż sprawniej od naszego. Wmówiłoby się Zachodowi, że to ręce Ukraińców i Białorusinów, a na zachód od Sanu i Bugu ręce polskiego proletariatu, zdławiły powstanie »oficerów« i »obszarników«. Propagandowe zwycięstwo Sowietów w sprawie katyńskiej niech będzie dla nas nauką i przestrogą. Z powstaniem czy bez powstania, całość naszych ziem odzyskamy dopiero w razie wielkiego osłabienia Rosji w zapasach z Niemcami, względnie po pobiciu Rosji przez świat zachodni; żadne krwawe gesty przedsiębrane przedwcześnie nic nam tu nie pomogą. Wręcz przeciwnie powstanie, likwidujące ostatecznie element przywódczy Narodu, może uniemożliwić późniejsze wykorzystanie pomyślnego dla nas obrotu wypadków.
Widząc rosnący w społeczeństwie polskim opór przeciw idei powstania, lansuje się dziś z pewnych stron pojęcie »samoobrony«. Wypadki tej samoobrony w stosunku do Niemców należą od kwietnia br. do zdarzeń codziennych. Trudno patrząc z wyspy brytyjskiej ocenić dziś, o ile się one opłacają w rozrachunku obustronnie przelanej krwi. O ile jednak samoobrona w stosunku do przegrywających wojnę Niemców może mieć w pewnych okolicznościach sens i cel, o tyle samoobrona w stosunku do okupujących Polskę na dłuższy (choćby nawet tylko kilkomiesięczny) okres Sowietów w żadnym razie opłacić się nie może.
Taką okupację, po doświadczeniach lat 1917/20 i 1939/41, społeczeństwo nasze przyjąć może w jednej tylko możliwej postawie: przetrwania.
W związku z tym nasuwa się pytanie: czy ludzie, przewodzący dotychczas oporowi zbrojnemu przeciw Niemcom, mieliby zostać w Kraju i przewodzić nadal akcji przetrwania pod Sowietami? Co jest bardziej wskazane: czy ewakuacja wszystkich aktywnych elementów, czy też ich trwanie w Kraju?
Rzecz tę rozstrzygnąć musi Kraj, w którym szeroko się już dzisiaj o tym dyskutuje, ale czas postawić to pytanie publicznie i na emigracji, by udaremnić grę czynników, które chcąc dalej osłabić Naród polski będą próbowały ewakuację udaremnić. Rząd londyński może ewakuacji decydująco pomóc odpowiednimi zabiegami u Mocarstw Sprzymierzonych i naszych sąsiadów. Stawiamy sprawę jasno i otwarcie: przygotowanie ewakuacji wszystkich czynników zaangażowanych dotychczas w walce podziemnej, jak również wszystkich elementów społecznych, dla których okupacja sowiecka stanowiłaby automatycznie wyrok zagłady, stanowić dziś powinno jedno z głównych zadań naszego Rządu.
Powtarzamy raz jeszcze: daj Boże, by do tego nie doszło, ale przygotować się na to trzeba. Nie obawiamy się, że ewakuacja taka pozostawiłaby masy Narodu bez kierownictwa; do trwania trzeba by innego typu elementów przywódczych niż do działania. Elementy tego drugiego, aktywnego typu, powinny by opuścić ziemię polską, by ratować życie zagrożone bezapelacyjnie i bezpożytecznie w razie okupacji Kraju przez Sowiety. Nowe zespoły kierownicze — do trwania — wyłoniłyby się rychło same.
Daj Boże, by nie doszło do tej ewakuacji. Daj Boże, byśmy wrócili zaraz po klęsce Niemiec do wolnego Kraju. Możliwość ta nie jest jeszcze bynajmniej wykluczona. Losy nasze rozgrywają się dziś pod Kijowem i Mińskiem. Ale nie wolno nam — przez tchórzostwo czy lenistwo — nie przygotować się na najgorsze.
Po długiej przerwie w niepodległym bycie, Naród nasz powoli dojrzewa do kierowania własnymi losami. W czasie obecnej wojny zdaliśmy egzamin wcale nieźle; mimo zainteresowanej propagandy, głoszącej urbi et orbi o naszej rzekomej kłótliwości, daliśmy przykład zgody narodowej, z którym żaden inny z okupowanych narodów równać się nie może. W tej najcięższej chwili złóżmy jeszcze dowód umiejętności, cechującej bardzo tylko dojrzałe narody — dowiedźmy, że stać nas na oszczędną gospodarkę żywą substancją Narodu; obok rządu dusz pamiętajmy i o ekonomii krwi.
*) »Walka«, Londyn, listopad 1943 r.
W oryginale te pogrubienia są rostrzeleniami.
Fragmenty pojawiły się wcześniej tutaj:
1) Adam Doboszyński – Ekonomia krwi
2) Adam Doboszyński – Ekonomia krwi i obce agentury
tagi: agentura adam doboszyński przelew krwi 1943
![]() |
umami |
21 grudnia 2018 17:29 |
Komentarze:
![]() |
Andrzej-z-Gdanska @umami |
21 grudnia 2018 19:57 |
Dziękuję za uzupełnienie.
Ciekawe dlaczego sam wrócił po wojnie do Polski, pisząc to co napisał, a na końcu wspominając o ewakuacji.
Nie był zaangażowany w jakieś działania podziemne w Polsce, ale miał poglądy, które nie rokowały... mówiąc eufemistycznie, że zostawią go w spokoju.
Pozdrawiam
![]() |
Slepowron @umami |
21 grudnia 2018 20:02 |
To, ze z tak dlugiej perspektywie historycznej jaka obecnie posiadamy, trafnosc kluczowych punktow analizy Doboszynskiego nie ulega watpliwosci, swiadczy o jego wielkiej przenikliwosci, szczegolnie zwazywszy na niezwykle skomplikowana sytuacje, brak jasnosci uniemozliwiajacej rzeczowa analize elementow gry i straszliwa presje emocjonalna.
Jesli uwage o ekonomii mysli rozumiec generalnie jako jej skutecznosc, choc u Coryllusa lubujacego sie w retorycznych efektach nie mozna byc pewnym czy jest to (dez) czy aprobata pracy Doboszynskiego, mysl Doboszynskiego mysl moze nam jawic sie jako ekonomiczna ze wzgledu wlasnie na jej trafnosc. Mial zbyt ograniczony wplyw na polityke aby mogla one miec moc sprawcza, to nie jest jednak wlasciwe kryterium aby odmowic jej ekonomii.
![]() |
umami @Slepowron 21 grudnia 2018 20:02 |
21 grudnia 2018 20:25 |
Aprobata, jak myślę.
![]() |
umami @Andrzej-z-Gdanska 21 grudnia 2018 19:57 |
21 grudnia 2018 20:29 |
Trudno mi się z tym nie zgodzić.
A tak z innej beczki — jak się robi aktywne linki?
![]() |
Kuldahrus @umami 21 grudnia 2018 20:29 |
21 grudnia 2018 21:03 |
W okienku pisania komentarza, w pasku narzędzi, jest ikonka - druga od prawej. Po naciśnięciu w wierszu "adres URL" wklejamy adres do którego ma prowadzić link, a w wierszu "wyświetlany tekst" wpisujemy tekst który ma być "klikalny" jako link.
![]() |
Kuldahrus @Kuldahrus 21 grudnia 2018 21:03 |
21 grudnia 2018 21:04 |
Tak samo jest w oknie edycji notki.
![]() |
umami @Kuldahrus 21 grudnia 2018 21:04 |
21 grudnia 2018 22:19 |
Dzięki wielkie.
![]() |
umami @Kuldahrus 21 grudnia 2018 21:03 |
21 grudnia 2018 22:27 |
Udało się :)
![]() |
zkr @Andrzej-z-Gdanska 21 grudnia 2018 19:57 |
21 grudnia 2018 23:07 |
Wiele osob wtedy wrocilo i zle skonczylo.
Ciekaw jestem czy podjal te decyzje sam czy moze ktos go namowil ?
Podobnie bylo z zolnierzami, ktorzy przebywali w Wielkiej Brytanii.
Moj stryj, szkolony na cichociemnego wrocil do Polski w 1946. Zostal zamordowany we Wroclawiu.
Z informacji, ktore sie teraz pojawiaja wiemy, ze powracajacymi zolnierzami zajmowal sie m.in. kapitan K., pozniejszy "czlowiek honoru".
![]() |
betacool @umami |
21 grudnia 2018 23:38 |
Właśnie przeglądam "Studia polityczne". Dziś do mnie dotarły. Są w nich wszystkie przytoczone fragmenty. Prawie 500 stron przemyśleń.
Same tytuły rozdziałów niezwykłe:
Klucz do Piłsudskiego,
Londyn i Rzym,
Czy katolicyzm prowadzi narody do upadku,
Bronie Anglików,
Smutną opowieść o Wuju Sami,
Masoneria,
Wychowanie elity.
Eeeeech kroją się pracowite święta.
![]() |
Krzysztof5 @umami |
21 grudnia 2018 23:55 |
„Przyszedł moment, że władze śledcze wysunęły zarzut mojej współpracy z wywiadem niemieckim, jak wnioskowałem opierając się na fałszywych zeznaniach Kowalewskiego [agent UB w celi, wcześniej nie związany z D.]. Przez dłuższy czas opierałem się i nie chciałem się przyznać do tego faktu, który nie jest prawdą. W miarę moich rozmów z oficerami śledczymi przekonałem się, że władze śledcze mają całą koncepcję mojej współpracy. (…) Walczyłem dalej. Wtedy rozpoczęła się na mnie presja fizyczna (…) 4 doby byłem bity i męczony bez przerwy. (…) Po tych czterech dobach widząc, że wyjdę z tych męczarni w najlepszym dla mnie razie ze zdrowiem zrujnowanym tak, że nawet wyrok uniewinniający będzie dla mnie bez wartości (…), postanowiłem przyznać się do czynów niepopełnionych i odwołać je przy pierwszej sposobności tzn. na pierwszej publicznej rozprawie (…) Śledztwo trwało przez dwa lata. Musiałem brnąc dalej i komponować, bo byłem zagrożony w każdej chwili tym, że ponownie zaczną się represje.(…)”
11 lipca sąd wydał wyrok, skazując D. na karę śmieci. Wyrok ten został utrzymany następnie przez Najwyższy Sąd Wojskowy, a prezydent Bierut nie skorzystał z prawa łaski. D. do końca zachował godną postawę, która budziła nawet podziw jego katów. Jeden z nich po zamordowaniu D. złożył następujący raport zwierzchnikowi:
„Dziś rano wykonaliśmy Doboszyńskiego. Dzielnie się chłop trzymał.”
W szczególnie okrutny sposób torturowano i mordowano narodowców. Narodowcy byli najbardziej świadomą narodowo częścią Narodu Polskiego, dlatego zostali przez Żydów skazani na zagładę.
„Lochy bezpieki stworzone przez Radkiewicza pochłonęły ogromną ilość ofiar wśród narodowców, bo jak powiedział jednemu z torturowanych działaczy narodowych osławiony kat Bezpieki – Światło- postawili sobie za cel nie tylko fizycznie zlikwidować Obóz Narodowy, ale wymazać z pamięci historii jego istnienie. I w tej próbie zlikwidowania Obozu Narodowego, jako najniebezpieczniejszego przeciwnika, działało niemieckie gestapo i stalinowskie UB”
Jednym z ofiar był Adam Doboszyński, który przez wiele miesięcy w katowni ubeckiej był torturowany w nieludzki, przekraczający wyobrażalne granice okrucieństwa, sposób. Śledztwo przeciw Adamowi Doboszyńskiemu prowadził Żyd płk Różański (ojciec Abraham Goldberg) i podlegli mu oficerowie. Jeden z nich por. Laszkiewicz, stosował specjalne, bardzo przemyślne chwyty, aby wymusić na Doboszyńskim zeznania. Wsypywał mu do posiłków i do płynów proszki na rozwolnienie żołądka. Doprowadził do tego, że Doboszyński chciał co chwilę wychodzić do ustępu. Ale por. Laszkiewicz nie pozwalał na to, i przez kilka długich tygodni trzymał go w takim stanie na przesłuchaniach bez przerwy. A. Doboszyński, mimo ciężkich tortur do końca zachowywał się godnie.
Adam Doboszyński został zamordowany o godzinie 20:30 w więzieniu mokotowskim strzałem w tył głowy, w piwnicy wykopanej pod placem. Morderstwa dokonał starszy sierżant Piotr Śmietański, kat z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Miejsce złożenia ciała pozostaje nieznane. 26 kwietnia 1989 roku Adam Doboszyński został zrehabilitowany wyrokiem uniewinniającym Sądu Najwyższego.
Oto inni narodowcy torturowani i zamordowani przez oprawców z UB: Leon Dziubecki, prezes konspiracyjnego Zarządu Głównego Stronnictwa Narodowego skazany na karę śmierci zamienioną na dożywocie, zmarł w lochach UB na Rakowieckiej; Leszek Hajdukiewicz, jeden z przywódców Młodzieży Wszechpolskiej, zginął na Rakowieckiej w lochach UB; Jan Kaim, prezes Bratniaka Politechniki Lwowskiej, dowódca oddziału dywersyjnego NOW, kurier rządu Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie do Kraju, torturowany w śledztwie, skazany najpierw na dożywotnie więzienie, ale na skutek interwencji żydowskiego „sędziego” Wareckiego – Warenhausa został rozstrzelany; Tadeusz Łabędzki, torturowany i ostatecznie zamęczony przez UB w śledztwie na Rakowieckiej; Stanisław Mierzwiński, student, rozstrzelany przez UB na Rakowieckiej; Adam Mirecki, organizator NOW, pięć razy wyrywał się z rąk gestapo, rozstrzelany przez UB na Rakowieckiej; Jan Morawiec, student, rozstrzelany przez UB na Rakowieckiej; Zdzisław Poradzki ps. „Kruszynka”, uczestnik Zamachu na Kutscherę (ustrzelił go), zginął z rąk UB na Rakowieckiej; Leszek Roszkowski, aplikant adwokacki, rozstrzelany przez UB na Rakowieckiej; Władysław Tarnawski, profesor Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, zginął z rąk UB na Rakowieckiej; Tadeusz Zawodziński, student, rozstrzelany przez UB na Rakowieckiej. Należy również przypomnieć, że jednym z członków kolegium Najwyższego Sądu Wojskowego, który 3 maja 1948 r. zatwierdził wyrok śmierci na Pileckim, wykonany 25 maja 1948 r., był sędzia Leo Hochberg, syn Saula Szoela (T.M. Płużański, „Prawnicy II RP, komunistyczni zbrodniarze”)
Mecenas Leon Mirecki 1905-2000, członek Zarządu Głównego Stronnictwa Narodowego, został aresztowany w 1945 r. Był brutalnie przesłuchiwany. Doświadczył bicia i kloacznego karceru. Przewieziono go następnie do Warszawy i tam przesłuchiwano dużo ostrzej. Przesłuchaniami kierował płk Światło, a uczestniczyli w nich też Halicki i Humer. Bił go też Łabanowski, o którym Światło mówił przez radio z USA, że ubierał się w sutannę i proponował spowiedź skazanym na śmierć. Śledztwo trwało ponad rok. Na zbiorowym procesie dostał 5 lat więzienia. Odsiedział dwa – resztę objęła amnestia. Nie trwało to długo – po siedmiu miesiącach aresztowano go ponownie. Osadzono go w X Pawilonie na Mokotowie. Był to czas stosowania szczególnie brutalnych metod w śledztwie. Stosowano różnego rodzaju bicia, stójki w wodzie, karcer i inne tortury. Koszmar śledztwa trwał dwa lata. Przesłuchujący interesowali się szczególnie kontaktami z Adamem Doboszyńskim, którego oskarżali o kolaborację z Niemcami. Doboszyńskiego rozstrzelano po sfingowanym procesie. Mirecki dostał wyrok 7 lat. Był jeszcze kilkakrotnie aresztowany. Łącznie w więzieniach PRL przesiedział 10 lat. Zmarł 21 lutego 2000 r. w Racławicach, w dniu swoich 95. urodzin.
![]() |
umami @betacool 21 grudnia 2018 23:38 |
22 grudnia 2018 00:39 |
Ja mam taką wersję bez polskich znaków.
![]() |
umami @Krzysztof5 21 grudnia 2018 23:55 |
22 grudnia 2018 00:52 |
Mi również chodzi po głowie, że gdyby tu rządzili Rosjanie–komuniści, to Doboszyński może by przeżył. Ale nie wziął pod uwagę Żydów–komunistów.
![]() |
betacool @umami 22 grudnia 2018 00:39 |
22 grudnia 2018 08:14 |
TAK. Ta sama.
![]() |
Andrzej-z-Gdanska @zkr 21 grudnia 2018 23:07 |
22 grudnia 2018 10:11 |
To jest straszne co Pan pisze. Rozmawiałem, będąc w Londynie, z ciocią mojej żony, która przeszła drogę przez zesłanie na Syberię, Kazachstan, Persję (jak się wtedy mówiło), itd. Ludzie namawiali ją, żeby nie wracała, co też zrobiła. Rozmawiając z nami można było wyczuć jakby się usprawiedliwiała, że nie wróciła, a może tylko mi się tak wtedy wydawało. Wrócić do Ojczyzny po śmierć - straszne!
![]() |
zkr @Andrzej-z-Gdanska 22 grudnia 2018 10:11 |
22 grudnia 2018 14:10 |
Temat likwidacji polskich zolnierzy wracajacych po wojnie czeka dopiero na opracowanie.
Pisze sie, ze odnaleziono ostatnio jakies dokumenty ale mysle, ze przed smiercia K. historycy po prostu bali sie zajmowac ta tematyka.
P.S. Korekta - nie kapitan a porucznik. Z tego co czytam to bedac w Londynie mial stopien porucznika.
![]() |
saturn-9 @umami |
22 grudnia 2018 22:24 |
... ze przed smiercia K. historycy po prostu bali sie ...
W Londynie służbę pełnił również kapitan Ranicki jako vice-konsul. Znany w PL jako "papież literatury niemieckiej". W latach '90 [w Niemczech] zarzucono mu, że będąc w Londynie (1948-1949) namawiał polskich emigrantów do powrotu do kraju. A tu, jak z czasem było wiadomo, czekała na nich 'polityka potyliczna'.
Reich-Ranicki wybrnął z tych zarzutów i nadal na cokole w D.
To wyciąganie ciemnych plam w życiorysie było inspirowane m.in. przez Grassa. Panowie ciągle mieli sobie coś do zarzucenia. Papież i pisarz.
Polityka namowy oraz polityka nagana ...